środa, 26 września 2012

Rozdział I



Dalsza część podróży pozbawiona była jakichkolwiek oznak życia ze strony szatyna. Tuż po wyładowaniu przeze mnie emocji, mężczyzna przymknął powieki i udawał, że mnie nie zna. W pewnym momencie zapewne zasnął, gdyż siedząc z zamkniętymi oczyma przecież nie można normalnie funkcjonować. Siedząc obok nudnego Anglika zaczęłam czytać jakiś artykuł o selekcji nasion. Moim zdaniem można by streścić go do kilkunastu linijek, aczkolwiek autor tekstu był przekonany, iż dopiero pięć stron A4 zaspokoi jego żądzę ogłoszenia światu, że nasiona należy sadzić na wiosnę. Lustrowałam wzrokiem kolejny raz zdjęcia co poniektórych roślin, aż w końcu powieki nie utrzymały własnego ciężaru i zaczęły opadać ze zmęczenia, aby przenieść mnie w stan głębokiego snu.

- ...edziemy do McDonald's dopiero po powrocie do domu! Wytrzymasz jeszcze te dwie godziny, Jake! - kilka sekund ciszy. - Chodź. Pójdziemy drugim wyjściem.
Siedziałam z zamkniętymi oczami i uśmiechałam się sama do siebie, wsłuchując się w rozmowy innych ludzi. Było mi tak wygodnie, że nawet nie rozważałam opcji wstania ze swojego miejsca i wyjścia z... No właśnie. Wyjścia z czego? W końcu, ciekawa swojego położenia, odsłoniłam leniwie źrenice i wytężyłam wzrok. Jedyne co zobaczyłam to ciemny fotel w odcieniu granitu, a do niego przypięty kawałek materiału z napisem "Centralwings". Uniosłam jedną brew, a następnie spojrzałam na prawo, gdyż przypomniałam sobie, że obok mnie siedział Brytyjczyk. Niestety miejsce, które jeszcze niedawno zajęte było przez kędzierzawego szatyna, teraz świeciło pustką.
I straciłam swojego pierwszego, a zarazem jedynego znajomego z Wielkiej Brytanii.
- Przepraszam, mogłaby pani opuścić samolot? - sztuczny uśmiech utworzony z pożółkłych zębów stewardessy mignął przed moim nosem.
Odskoczyłam na kilka centymetrów, po czym zaśmiałam się półgłosem.
- Jasne. Po prostu spałam i… - kobieta w mundurku schowała swoje uzębienie za wargami muśniętymi bordową szminką, po czym powędrowała do kabiny dla personelu. - Właśnie... - pokręciłam głową z zażenowaniem nad zachowaniem stewardessy, a następnie wstałam gwałtownie, wieszając ciemną torbę na ramieniu.
Po przekroczeniu progu samolotu moim oczom ukazały się puszyste, szaro-srebrzyste chmury, które kłębiły się w coraz grubsze warstwy. Wszystko wskazywało, iż dzień będzie jak ten stereotypowy londyński. Deszcz, zachmurzenie, dwadzieścia stopni na plusie i krótkie interwencje promieni słonecznych co kilka godzin. Większości turystów zapewne nie odpowiadałaby taka pogoda, ale akurat mi nie robiło to większej różnicy. Widząc szybko przemieszczające się po niebie kłębki, uniosłam kącik ust w górę i wzruszyłam obojętnie ramionami. W końcu jeden z mocniejszych podmuchów wiatru szturchnął me ramię, co zmusiło mnie do zejścia po długich, metalowych schodkach.
~*~
Pierwsze tygodnie w mieście czerwonych autobusów nie należały do najlepszych. Nawet w sklepie spożywczym każdy zwracał uwagę tylko i wyłącznie na polski akcent i polskie złote w portfelu. Po ustaleniu, że jestem polką, Anglicy zachowywali się w stosunku do mnie bardzo wyrachowanie. Doprowadzało mnie to do szału.
Na szczęście po pół roku nauczyłam się naśladować brytyjski akcent i dopracowałam niepewny angielski, co dało mi możliwość nawiązania kilku znajomości. No dobrze, konkretnie dwóch. Osobami, z którymi spotykałam się niemalże codziennie, były Caroline i Gemma. Dziewczyny może i nie zawsze rozumiały moje poczucie humoru, a i same opowiadały dowcipy, których nie mogłam pojąć, ale sama świadomość, iż rozpoznawałam znajome twarze w ogromnym Londynie dodawała mi pewności siebie.
- Ola, zrobisz mi naleśniki? Proszę… - zaczęła skacowana Gemma, kładąc głowę na blacie stołu i przymilając się.
Dziewczyna ta była osobą bardzo towarzyską. Aż za bardzo. Codzienne domówki u starych, dobrych znajomych z liceum sprawiały, iż praktycznie nie miała czasu na normalne życie. Wiecznie można było ujrzeć ją na kacu, bądź pod wpływem dużej ilości alkoholu. Wielokrotnie tłumaczyłam starszej koleżance, że dzięki tego typu imprezom nie osiągnie w życiu nic więcej niż zniszczoną wątrobę, ale oczywiście Gemma odpowiadała na tego typu uwagi głośnym, niekiedy przerażającym śmiechem.
Zalałam torebkę herbaty wrzącą wodą i uśmiechnęłam się delikatnie, czując, jak ciągnący się z kubka obłoczek pary wodnej osadza się na moim czerwonym od zimna nosie. Gemma przyglądała mi się zza kurtyny swych ciemnych, grubych włosów. Chwilę później dziewczyna przetarła oczy, czego skutkiem było znaczne rozmazanie makijażu. Spojrzałam na Gemmę i uśmiechnęłam się do niej szeroko.
- Wyglądasz okropnie. Zmyj makijaż i pomaluj się od nowa. Za chwilę wychodzimy.
Z lodówki wyciągnęłam mleko. A raczej taki miałam zamiar. Pozostał po nim wyłącznie karton. Postawiłam go stanowczym ruchem na kuchennym blacie. Wytężyłam wzrok, kierując go prosto w turkusowe tęczówki towarzyszki.
- Ciekawe, co powiesz tym razem… - westchnęłam.
Gemma podniosła głowę i podparła ją na łokciu, a następnie zaczesała nieposkromiony kosmyk włosów za ucho.
- Pić mi się chciało. Mi nie dasz mleka? Co z Ciebie za przyjaciółka? - ton jej głosu był cholernie irytujący.
Przewróciłam teatralnie oczami. Naprawdę chciałam powstrzymać się od kazania, ale złość przejęła górę.
- Gemma, spójrz na siebie! Tu nie chodzi o to głupie mleko!
Stąciłam jednym ruchem dłoni pusty karton z blatu, a ten powędrował prosto do kosza na śmieci, znajdującego się obok szafki kuchennej.
- Śpisz u mnie praktycznie każdej nocy, bo boisz się pokazać rodzicom w takim stanie. Cały czas chodzisz na imprezy. Od dwóch tygodni nawet nie miałaś czasu, żeby ze mną porozmawiać. Tęsknię za tamtą Gemmą. Uwierz mi - wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu.
Szatynka ponownie położyła głowę na blacie stołu, lecz tym razem twarzą do drewna. Dłonie zatopiła gdzieś w ciemnych, potarganych włosach, a nogi skrzyżowała pod stołkiem. W tym momencie wyglądała jakby chciała zapaść się pod ziemię. Czy była zawstydzona? Zażenowana własnym zachowaniem? A może po prostu miała już dość wszystkich ludzi, którzy komentowali jej życie?
Zdezorientowana wyszłam z kuchni i zaledwie w kilku krokach przeszłam do maleńkiej sypialni. Usiadłam na biało zaścielonym łóżku, a następnie włożyłam głowę pomiędzy kolana. Pokój, w którym się znajdowałam, nie należał do najlepiej urządzonych. Wyglądał raczej jak mały składzik na wszystkie przedmioty przywiezione z Polski. Krzesełka, stoliki, ramki ze zdjęciami, puste walizki i kartony, pamiątki, śmieszne figurki słoni. Można było znaleźć tam przedmioty z dosłownie każdej kategorii.
Wychyliłam głowę z pomiędzy nóg i rozejrzałam się wokół, zawieszając wzrok na stoliku nocnym. Leżały na nim dwa białe bilety zdobione przez pomarańczowe plusy. Otarłam łzę, która właśnie spłynęła po bladym policzku, a następnie uśmiechnęłam się delikatnie sama do siebie. Nie czekając ani chwili dłużej, zawołałam.
- Gemmie!
Odczekałam kilka sekund, ale nie uzyskałam wyczekiwanej odpowiedzi. Po chwili zastanowienia zmarszczyłam lekko brwi, po czym wychyliłam się z pokoju, opierając dłonie o framugę drzwi. Rozejrzałam się orientacyjnie, lecz nie odnalazłam wzrokiem przyjaciółki.
- Gemma, gdzie jesteś? - rozglądnęłam się raz jeszcze.
Szybkim krokiem przeszłam przez krótki korytarzyk łączący kuchnię z wyjściem, w którym znajdowała się również łazienka. Weszłam do małego, wyłożonego lawendowymi kafelkami pomieszczenia. W środku zastałam opierającą się o muszlę Gemmie. Jej twarz czerwona była od łez. Szybko przykucnęłam obok dziewczyny i przytuliłam ją do siebie.
- Proszę, nie rób tego więcej. Już dawno z tym skończyłaś. Jesteś silna - wyszeptałam, a następnie odsunęłam się od niej na kilkanaście centymetrów i zaczesałam ciemne pasmo jej włosów za ucho. Starałam się nieustannie uśmiechać, gdyż wiedziałam, że stan depresyjny przyjaciółki może bardzo łatwo powrócić...

- Cześć Carol, dzwoniłaś jakieś... piętnaście sekund temu - zaśmiałam się szeptem, a następnie spojrzałam w kierunku sypialni, gdzie spała Gemma.
- Dlaczego mówisz szeptem? Z tego co wiem na koncertach jest raczej głośno? - zwróciła uwagę Caroline, chcąc doprawić swoją wypowiedź nieco dziarskim akcentem.
- Jestem w mieszkaniu. Z Gemmie. Znowu wymiotowała - odetchnęłam głośno i oparłam się jedną ręką o blat drewnianego stołu. Drugą dłoń przyłożyłam do ciepłego czoła i zacisnęłam wargi.
- Ola, znasz ją. Wiesz jaka jest. Chcę Ci tylko przypomnieć, że czekasz na ten koncert od… zawsze? Musisz tam być. To jest Twój dzień.
Zrobiło mi się nieco przykro. Rzeczywiście, ten koncert był moim marzeniem. Jeszcze pół roku temu nawet nie pomyślałabym o tym, aby móc opuścić tak ważne wydarzenie. Ale dzisiaj... Dzisiaj sytuacja wyglądała nieco inaczej. Moja dobita psychicznie przyjaciółka leżała u mnie w łóżku, a Ed Sheeran… On zszedł na drugi plan.
- Zaraz przyjadę i zajmę się Gemmą. I tak nie mam nic ciekawszego do roboty… - oznajmiła rozmówczyni.
- Nie Caroline, nie musisz. Radzę sobie. Nie muszę przecież iść na ten koncert. Ed pewnie nie jest nikim więcej niż tylko nadętym chłopcem z gitarą, który leci z playbacku - prychnęłam zabawnie, uśmiechając się sama do siebie.
Dopiero po kilku sekundach uświadomiłam sobie, co właśnie powiedziałam. Zapewne poprzedniego dnia nawet nie przeszłoby mi to przez gardło.

Stałam przed lustrem i przyglądałam się z uniesioną brwią swojemu odbiciu. Pierwszy raz od bardzo dawna zrobiłam sobie porządny makijaż i założyłam buty na obcasie. Podsumowując - prezentowałam się całkiem dobrze. Jeszcze raz skierowałam wzork na Caroline, która przygotowywała jakieś ziółka dla Gemmy. Obdarzyłam ją szerokim uśmiechem.
- Idę. Będę przed północą - rzuciłam na odchodnym.
Wyślizgnęłam się z mieszkania, na twarzy pozostawiając delikatny uśmiech pełen ekscytacji...

6 komentarzy:

  1. Nieźle ;) jedynie rzuciło mi się w oczy z tym kartonem mleka- czy na pewno można go postawić z hukiem?:D Wpadnę jeszcze, pozdrawiam.
    stories.blog4u.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze napisane, ale strasznie długo czekało się na ten pierwszy rozdział, zobaczymy co z tego będzie ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz zamiar pisać jeszcze to opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Uduszę Cię, jeśli nie napiszesz kolejnego rozdziału! To najlepsze polskie fan fiction o Edzie jakie kiedykolwiek czytałam! Nie możesz odebrać mi tej przyjemności! Rozumiesz?

    OdpowiedzUsuń
  5. Tylko jedno słowo : CUDOO *.*

    OdpowiedzUsuń