wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział XXXVIII

Następny dzień rozpoczął się dość... nudno. Wstałam, przez ponad godzinę zmywałam naczynia, odkurzyłam mieszkanie, wypolerowałam podłogi w każdym pomieszczeniu, dzięki czemu w całym lokum pachniało konwaliami. Warto było kupić płyn o kwiatowej woni. Jedynym, co wciąż wadziło przy każdorazowym przejściu przez salon, były ogromne kolumny. Jake miał po nie przyjechać dopiero koło dziewiętnastej, po skończeniu sesji z Niną. Podziwiałam tą dwójkę moich przyjaciół. Po imprezie, na której wypili zdecydowanie za dużo, musiał zżerać ich kac, ale mimo wszystko wzięli się do pracy.
Będąc już ubrana, mając na twarzy lekki makijaż, rozglądnęłam się w poszukiwaniu jakiegoś ciekawego zajęcia. Jak na zawołanie, w kieszeni jeansów zaczął wibrować telefon.
- Halo?
Odebrałam, nie zwracając uwagi na to, kto dzwonił.
- Dzień dobry. Pani Aleksandra Sulewska?
- Tak.
W słuchawce usłyszałam damski głos. Nie to jednak mnie zaskoczyło. Kobieta mówiła po polsku! Wszystko rozumiałam, ale bałam się, że wyszłam z wprawy w posługiwaniu się swoim ojczystym językiem.
- Czy jest pani córką Dawida Sulewskiego?
Zawstydzona, gdyż martwiłam się, że popełnię poważny błąd językowy, odpowiedziałam.
- Tak. O co chodzi? Proszę szybko.
Nie za bardzo chciałam rozmawiać o ojcu. Zerwałam kontakt z rodziną nie dlatego, że tak mi się podobało. Chodziło o coś zdecydowanie więcej.
- Pani ojciec ma poważne problemy zdrowotne. Prosił, aby się z panią nie kontaktować, ale nie mogłam go tak zostawić...
- Skoro prosił, żeby się ze mną nie kontaktować, to widocznie pomyliła pani numery. Żegnam.
Rozłączyłam się, mając dość tej polskiej patologii. Co jakiś czas Dawid Sulewski męczył mnie wiadomościami, które przypominały, że w kraju czeka na mnie wspaniały apartament. Czy był jakiś sens w kupowaniu prezentu córce po tym, gdy jej matka zabiła twojego wnuka i postarała się o to, abyś już nigdy nie mógł zostać dziadkiem? Dlaczego chciał odkupić winy Marii Sulewskiej?
Przełknęłam ślinę, zachowując zimną krew. Przeszłość trzeba było zostawić za sobą. Tego nauczył mnie... Ed Sheeran? Uniosłam jedną brew, przypominając sobie o tym Rudym, dziwnym człowieku. Uświadomiłam sobie, że po wczorajszej rozmowie nasze relacje znacznie się oziębiły. A co, jeśli od teraz mieliśmy unikać siebie nawzajem? Co, jeśli jedyną okazją do spotkania miałyby stać się popijawy u Goslinga, na które przychodziłby z pięknymi, głupimi kobietami? Na samą myśl, zaczęło walić mi serce. Jego przyspieszona akcja prawdopodobnie doprowadziła do krwawienia. Tak przynajmniej czułam. Marszcząc brwi, wsunęłam na nogi czarne botki. Jak najszybciej opuściłam mieszkanie. Pobyt w nim sprawiał, że czułam się jak w klatce. Po wyjściu nawet nie zamknęłam drzwi na klucz. Och, jakby co najmniej ktokolwiek chciał zajrzeć do środka i coś ukraść... Mieszkałam na takim odludziu, że o włamaniach nie było mowy.

- Dzień dobry.
Zaczęłam, nie mając pojęcia, co robię ze swoim życiem.
- Dzień dobry?
Z zaskoczeniem uniósł kącik ust. Miał na sobie czarne spodnie i zlewający się kolorystycznie podkoszulek. Gdy tylko uchylił drzwi, dobiegł do mnie zapach dobrych perfum. Zaciągnęłam się tą wonią, nie mogąc się powstrzymać. Zdarzyło mi się to po raz drugi w jego obecności. Liczyłam na to, że nie zwrócił uwagi.
- Porozmawiamy?
Założyłam za ucho kosmyk włosów, chcąc jakkolwiek rozruszać ciało. Na jego widok zesztywniałam, gdyż nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Po co właściwie do niego przyszłam?
- Znowu? Olka, nie będę się tłumaczył w nieskończoność. Całowaliśmy się, spaliśmy koło siebie, ale... to nic wyjątkowego. Nie będziemy razem. Myślałem, że zrozumiałaś... ?
Przewrócił oczami, nie mogąc uwierzyć, że wciąż ciągnęłam temat. Ależ było mi głupio. Chciałam wyskoczyć przez okno. Gdyby tylko jakieś znajdowało się w pobliżu...
- Porozmawiajmy.
Na więcej słów nie miałam siły. Zgrywałam stanowczą, ale wewnątrz... tak jakby się rozpadłam. Silny charakter rozkruszyły bolesne słowa.
- Wchodź. Dam ci tylko chwilę, bo zaraz będę musiał zbierać się na spotkanie.
Zrobił krok do tyłu, aby dać mi możliwość wejścia do środka. Przeszłam przez znajome mi lokum, aż w końcu usiadłam na wysokim krześle przy wyspie kuchennej.
- Z tym, że nie chcę słyszeć, jak bardzo zależało ci na naszej wspólnej nocy i jak bardzo chcesz zaangażować się we wspaniały związek...
Pokręcił kilkukrotnie głową, wyglądając na zirytowanego. Nie miałam w planach spektakularnego wyznania miłości, ale to zdanie jakoś mnie uśmierciło. Ciekawe, czy byłam w stanie coś powiedzieć. Musiałam spróbować.
- Spokojnie, obejdzie się bez tego.
Uśmiechnęłam się smutno. Oby nie widział tego zawodu! Dalej, Ola! Dasz radę! Wpakuj na twarz ten sztuczny uśmiech!
- Dzisiaj dotarło do mnie, że po wczorajszej rozmowie najprawdopodobniej zerwiemy kontakt.
Zaczęłam, jakimś cudem zgrywając rozluźnioną. Że niby nie miałam ochoty na kilkugodzinny płacz.
- To nieuniknione...
Dodał Ed, czego się nie spodziewałam. Przełknęłam głośno ślinę, szukając, tam w środku, siły.
- Lubię cię. Nie chodzi o to, że chcę z tobą być, bo nie chcę. Po prostu cię lubię. Nawet teraz, gdy powinnam cię nienawidzić.
Smutny uśmiech nie uciekał. Trzymał się mojej twarzy, co sprawiało, że wyglądałam na sierotę. Ed przyglądał mi się uważnie, jakby liczył na to, że za chwilę się rozpłaczę lub zacznę awanturę. Widocznie czekał na rozwój akcji. Spojrzałam w dół, aby powstrzymać się i nie dać mu satysfakcji.
- To głupie, Sulewski.
Dodał marszcząc brwi, a następnie obojętnie podszedł do blatu, z którego zgarnął butelkę wody. Wypił kilka głębokich łyków. Męczył mnie swoim wzrokiem. Męczył mnie też swoim milczeniem.
- Ja kocham Alice, ty kochasz Dominika. Wydaje nam się, że będziemy świetnymi przyjaciółmi, ale tak naprawdę nie potrafimy nawet rozmawiać. Nadszedł czas, żeby powiedzieć to na głos.
Sheeran przygryzł dolną wargę, wyczekując mojej reakcji. Nadal czekał na ten płacz. Albo krzyk. Albo wyjście z hukiem. Chciałam, bardzo chciałam, aby też poczuł rozczarowanie.
- Pokręciłeś coś.
W końcu moją twarz rozjaśnił prawdziwy uśmiech.
- Ty kochasz Alice, ja kocham ciebie. Jestem w stanie rozmawiać z tobą godzinami, ale nie chcesz poświęcić mi choćby jednej. Reszta się zgadza, bo nadszedł czas, aby powiedzieć to na głos.

2 komentarze: