Zaśmiałam się czując, jak całe moje ciało ogarnia ekscytacja. Nie mogłam doczekać się, aż znajdziemy się z powrotem w domu i porozmawiamy. Tak dawno tego nie robiliśmy. Minęły już jakieś... dwa dni.
- Tyle lat...
Prychnął śmiechem, po czym pokręcił głową. Widziałam, że i on się cieszył. Fajnie było odczuwać radość ze zwykłego spotkania, gdy radość ta była odwzajemniona. Miałam ochotę skakać ze szczęścia, gdyż zakończenie dnia w moim ponurym, cichym mieszkaniu doprowadziłoby mnie do depresji.
Szliśmy powoli, nie zwracając uwagi na chłód, jaki dobijał się z otchłani lasu. Zanim z powrotem znaleźlibyśmy się w zadymionym domu pełnym imprezowiczów, postanowiłam zacząć temat Eda. Wolałam mieć to za sobą.
- Jeśli chodzi o Sheerana... Co o tym wszystkim sądzisz?
Moje policzki zaczęły gromadzić w sobie gorącą krew, która utworzyła na nich rumieńce. W momencie zrobiło mi się gorąco. Nie chciałam powracać do ciężkich wspomnień, ale lepiej było gwałtownie odciąć się od wszelkich wątpliwości, niż przez kolejne dni męczyć się z domysłami.
- Ciężkie pytanie...
Zerknęłam na Goslinga, którego wzroku nigdy się nie bałam. Nawet wtedy. Wiedziałam, iż mój przyjaciel będzie w stanie powiedzieć mi coś mocnego a zarazem nie nazbyt przytłaczającego.
- Nie takie ciężkie. Wal prosto z mostu.
Dodałam półgłosem, gdyż miałam już dość nie dopowiedzeń.
- Początkowo byłem zły... Bardzo zły.
Wciąż patrząc przed siebie, wziął głęboki haust powietrza, po czym wypuścił go i uśmiechnął się szeroko. Spojrzał troskliwie w moje oczy, przygwożdżone do jego twarzy. Mój wzrok pełen był rozpaczy, jakbym szukała u Goslinga rozgrzeszenia. Dlaczego aż tak źle czułam się po pocałunku z Edem... ? A konkretnie kilku pocałunkach... ?
- No ale tak ciężko się na Was złościć.
Mężczyzna objął mnie ręką, po czym cmoknął troskliwie w czoło. Słysząc odpowiedź zmarszczyłam brwi czując rozczarowanie, a następnie spytałam szybko.
- Na Was?
- No tak. Na Ciebie i Eda.
Spodziewałam się raczej, że złościł się tylko na mnie. Podczas rolowania skrętów z Sheeranem raczej nie wyglądali na pokłóconych.
- Myślałam, że jesteś szorstki wyłącznie w stosunku do mnie...
Skąd to rozczarowanie, Panno Sulewski? Czyżbyś spodziewała się, iż Jake'owi bardzo na Tobie zależy? Podejrzewałaś, że jest Tobą zauroczony? Nic bardziej mylnego! 1-0 dla Goslinga.
- Nie nie, Ed po prostu wycierpiał już swoje i zdążyłem z nim poważnie porozmawiać.
Skierował w moją stronę uroczy uśmiech, a ja wciąż czułam obecność jego chłodnej dłoni na moim biodrze. Podświadomość chciałaby zapanować przez chwilę nad moim ciałem, wyrwać się z objęć Goslinga i wykrzyczeć "Nie podobam Ci się?! Nie zależy Ci na mnie?!". Skąd wzięło się we mnie tyle desperacji... ?
- Niby o czym tak poważnie rozmawialiście?
Uniosłam ku górze kącik ust, chcąc zachować zachcianki podświadomości wyłącznie dla siebie. Wolałam, aby mężczyzna brał mnie za spokojną, opanowaną osobę.
- O życiu... I śmierci.
Przewróciłam oczami, po czym spojrzałam wymownie na Goslinga.
- Aha. To wszystko zmienia...
Sarkazm był moją ukochaną formą wypowiedzi, czego nie dało się nie zauważyć.
- Co mam Ci powiedzieć, kochana? Od dawna znam to jego podejście do kobiet, które opiera się na zasadzie "zaliczyć i zostawić", ale sam nie jestem lepszy. Czasami też lubię... Bawić się w ten sposób.
Poruszył brwiami, chcąc podkreślić, iż jego "drapieżna" i teoretycznie "męska" strona nie śpi i jedynie czeka na nowe ofiary w postaci naiwnych dziewczyn.
- Rozumiem...
Początkowo sama traktowałam Sheerana jako zabawkę i ciekawy obiekt żartów. Nie byłam lepsza od tej dwójki. Może dlatego sugestia Jake'a, iż Rudy chciał mnie tylko wykorzystać zupełnie mnie nie zdziwiła. Dostałam jednak nową informację - cały motyw z przytuleniem na dachu kamienicy i przeprosinami był niczym innym jak zaproszeniem do jego łóżka. Nie, Sheeran. Nie.
- Zauważyłem też, że Ty powoli ulegasz tym uroczym uśmieszkom i uprzejmości ze strony mojego cudownego przyjaciela... Proszę Was, nie wygłupiajcie się. Możesz mieć kogo zechcesz, jesteś piękna, inteligentna, piękna i... piękna. A Ed to Ed. Napisze piosenkę o domku z lego i pozamiatane. Zaliczy setki lasek. Jak się ze sobą prześpicie już nic nie będzie takie samo...
- Co?! Że co?! Pff...
Odruch wymiotny i zawrót głowy. Tylko to poczułam, gdy usłyszałam w jednej wypowiedzi słowa "prześpicie" i "Ed".
- Błagam, powiedz, że tego nie powiedziałeś.
- Mówię, że tego nie mówiłem. Chociaż to powiedziałem. I cieszę się, że to zrobiłem, bo musisz mieć świadomość, że po jednym wspólnym orgazmie przyjaźń przestaje istnieć!
- A to co?! Wychowanie do życia w rodzinie?!
Słowo "orgazm" wypowiadane przez Goslinga brzmiało co najmniej niesmacznie. Zwłaszcza, gdy odnosiło się do Sheerana. Nie chciałam dalej ciągnąć rozmowy, która prowadziła w nieznane zakamarki mej wyobraźni. Zimnymi dłońmi przetarłam twarz, chcąc ostudzić świeże rumieńce.
- Nie sypiajcie ze sobą. Proszę.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że Jake uważał mnie i Eda za przyjaciół. Naszych kontaktów nie nazwałabym nawet "znajomością", a co dopiero czymś więcej. Kiedy Gosling zdążył zauważyć w naszych powiązaniach przyjaźń?
- A ja proszę Cię, abyś nawet nie myślał o takich rzeczach...
Odpowiedziałam mu półgłosem, bo na zdecydowany ton nie starczyło mi siły. Mężczyzna najwyraźniej zauważył mój wyraz twarzy, gdyż szybko odpowiedział.
- Dobrze... Myślałem, że na serio coś do niego czujesz.
- Nie.
Szepnęłam, wchodząc mu w zdanie. Ta rozmowa powinna była zakończyć się już dawno temu.
Światła. W końcu zobaczyłam światła dobiegające z domu, które ponownie stały się oznaką końca męczarni. Blondyn nie miałby ochoty na kontynuowanie drażliwych tematów pośród swoich przyjaciół na hucznej imprezie. Szliśmy przed siebie w ciszy. Oboje intensywnie myśleliśmy o dopiero co zakończonej rozmowie, z tą różnicą, że Jake pewnie rozwijał coraz to nowsze wątki i zastanawiał się nad moimi słowami i czynami, a ja skupiałam się na wykasowaniu pogaduszki o orgazmie i przyjaźni z Rudzielcem.
Nagle przed nami wyłoniła się postura człowieka. Zmrużyłam oczy, aby lepiej przyjrzeć się postaci, lecz nie byłam w stanie stwierdzić kim była osoba naprzeciw nas. Postawiliśmy jeszcze kilka kroków, a Gosling, ku memu zaskoczeniu, głośno krzyknął.
- Zjarany to do domu!
Uśmiechał się przy tym szeroko, a ja przyglądałam się jego twarzy zupełnie zdezorientowana.
- Co?
Uniosłam jedną brew, po czym wróciłam wzrokiem na posturę ciemnej postaci. Powitajmy Pana Eda Sheerana. Mój towarzysz zignorował moje pytanie i wciąż szczerząc zęby zagadał do przyjaciela.
- Gdzie się wybierasz?
Rudy odpowiedział mu uroczym, niewinnym uśmiechem i uciekł swym szklistym wzrokiem gdzieś daleko. Wyglądał, jakby nad czymś myślał.
- A, wiesz...
Gosling wzdrygnął ramionami i nie tracąc entuzjazmu wyczekiwał dokończenia wypowiedzi.
- No nie wiem, dlatego pytam.
Spojrzał na mnie śmiejąc się cicho, a ja odpowiedziałam teoretycznie ładnym uśmiechem.
- Zrobiło się gorąco, wszyscy są już pijani, musiałem się przejść.
Idiota.
- Chodźmy. Zimno mi.
Wiedziałam, że jedynie zrobienie z siebie ofiary losu podziała i będziemy mogli spokojnie wrócić do domu. Jakoś nie specjalnie cieszyłam się na myśl o pogaduszkach z Edem.
- Wracaj szybko, stary. Musimy się napić.
Jego donośny głos poniósł się echem po lesie, a ja wtuliłam się mocniej w objęcia Goslinga.
Mimowolnie odwróciłam się, aby sprawdzić, czy Sheeran przypadkiem nie podąża za nami. Nie wiem skąd wzięła się we mnie ta myśl, ale podświadomość zdołała przejąć kontrolę nad moim ciałem. Szybko pożałowałam tego odruchu, gdyż spojrzenie Rudego piorunująco zetknęło się z moim. Poczułam jak wzrok ten wbija się gwałtownie w moje ciało i rozchodzi po każdym jego fragmencie. Zadrżałam z zaskoczenia i zdziwienia. Czy musiał odwrócić się właśnie wtedy? Ułożyłam rękę na dłoni blondyna i wplotłam swoje palce w jego. Poczułam, że jest moją ostoją i daje mi upragniony spokój, którego tak potrzebowałam mając kontakt z Sheeranem.
- Napijemy się wódki.
Ucałował troskliwie moje włosy, po czym zaśmiał się cicho. Jego nietypowa dbałość o mnie była jedną z niewielu rzeczy, które wciąż podtrzymywały mnie przy życiu.
Głośna, energiczna impreza zamieniła się w ogromną noc zwierzeń. Ludzie podobierali się w niewielkie grupy i rozmawiali półgłosem na przeróżne, życiowe tematy. Obawiając się, iż jedna z grup, spalonych i pijanych imprezowiczów będzie chciała przygarnąć mnie jako nowego członka, uciekłam szybko do kuchni i wypełniłam czysty kubek do połowy wódką. Wolne miejsce naczynia dopełniłam sokiem grejpfrutowym. Moje gusta co do alkoholi nigdy nie były zbytnio wygórowane, a spora ilość goryczy w jednym miejscu wydawała się być rozsądnym rozwiązaniem na me gorzkie jak diabli problemy.
- Jake!
Krzyknęłam, chcąc przywołać przyjaciela. Ten szybko pojawił się w progu, nieustannie szczęśliwy.
- Skręć mi dwa papierosy i dam Ci święty spokój. Muszę się położyć.
- Skręcić to ja Ci mogę dwa jointy! Jest impreza! Nie śpimy!
Na myśl o tym, że do białego rana miałabym rozmawiać z nietrzeźwymi ludźmi o zwierzętach, chorobach i zakończonych związkach zupełnie mnie nie przekonywała. Co dopiero fakt, że w pokoju miałby znajdować się Ed. Nie, nie, musiałam iść spać.
- Lecę jutro do Budapesztu, rano chcę wpaść na kursy wizażu. Pozwól, że napijemy się w innym terminie. Teraz proszę jedynie o dwa papierosy i koc.
Blondyn podszedł do mnie, ujął z niezwykłą delikatnością moje ramiona i złożył na moich ustach delikatny i szybki pocałunek. Dlaczego mnie to nie zdziwiło? Całowanie mnie przez Jake'a było czymś na porządku dziennym. Nie do końca rozumiałam ideę tych gestów, ale nie sprzeciwiałam się, bo mężczyzna jako jedyna osoba na świecie utwierdzał mnie w fakcie, że komukolwiek na mnie zależy.
- Fajnie...
Zaśmiałam się, po czym wzięłam głęboki łyk drinka. Jeśli tak mogłam nazwać moją miksturę.
- Znajdę sobie pokój, a Ty w tym czasie doniesiesz mi dwa jagodowe, dobrze?
Gosling wysunął z kieszeni bletki, po czym umieścił między wargami cienki filtr.
- Jasne, Panno Sulewski. Idź do pokoju Ann, połóż się w jej łóżku.
Przytaknęłam głową, a następnie odwróciłam się i kurczowo trzymając przy sobie kubek opuściłam kuchnię. Przemierzałam korytarze domu Państwa Gosling czując się jak u siebie w domu. Co prawda byłam tu wcześniej tylko raz, ale drogi do raju, jakim była garderoba Anne, nigdy nie potrafiłabym zapomnieć. Gdy znalazłam się w ciemnym korytarzu, zatrzymałam się momentalnie i spojrzałam w czarną otchłań. "Mógłby Pan zapalić światło?" - co za głupota! Przypomniałam sobie okropny moment z mojej przeszłości. Dlaczego całowaliśmy się na środku korytarza?! Dlaczego na weselu Anne?!
- Racja, wiąże się z tym trochę wspomnień...
Usłyszałam głos dobiegający zza moich pleców.
- Daj sobie spokój.
Zapaliłam światło, po czym odeszłam szybkim krokiem w stronę sypialni. Nie był to czas na rozmowy z Edem. Nie teraz.
- Możesz chociaż przez chwilę nie udawać, że nie widzieliśmy się poprzedniej nocy i powiedzieć mi... cokolwiek? Nie martw się, nikt nas nie widzi.
Zatrzymałam się mimowolnie. Musiałam przemyśleć, czy chcę wymienić z nim choć kilka zdań.
- Gdy mówiłeś Jake'owi o tych paru pocałunkach jakoś nie odczuwałeś potrzeby rozmowy ze mną. Dlaczego odczuwasz ją teraz? Boli? Ola nie chce się przespać z Edem Sheeranem? Przykra historia. Pozwól, że noc spędzę z kubkiem wódki, nie z Tobą.
Odwróciłam się i szarpnęłam za klamkę. Pociągnęłam za nią raz jeszcze. I trzeci.
- Nie wiem gdzie nasłuchałaś się takich historii, ale są po prostu komiczne...
Czując, że chyba nie uda mi się uciec do pokoju i zakopać pod kołdrą, spojrzałam na Eda. Rozmowa z nim była czymś nieuniknionym. Niestety.
- Jake Gosling jako źródło informacji o Sheeranie.
Wzdrygnęłam ramionami, po czym odetchnęłam głośno.
- Ah... Dobrze. Ma rację. I co z tego? To źle, że chcę się z Tobą przespać?
Wspaniale, Ruda paskudo, wspaniale. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego zakończenia wieczoru niż seks z Rudym, wrednym wyrywaczem puszczalskich dziewcząt.
- To źle...
Odpowiedziałam mu szeptem, gdyż nie miałam już siły na wydobycie z siebie czegoś więcej. Resztkami energii uniosłam kubek w stronę warg i wysączyłam kilka sporych łyków obrzydliwego napoju. Smakował jak moje życie. Miałam ochotę płakać i użalać się nad swoim losem, lecz nawet to zostało mi uniemożliwione. Utknęłam w korytarzu z gościem, którego celem od kilku tygodni było zaliczenie mnie jako nowej zdobyczy.
- Szkoda.
Pogrzebał chwilę w kieszeni spodni, po czym wyciągnął z niej klucz i otworzył przede mną drzwi do pokoju Anne.
- Miałeś go cały czas?
Rudy uśmiechnął się szeroko.
- Gosling wysłał mnie z misją otworzenia Ci sypialni.
- Ty gnoju...
Wbiłam pięść w jego ramię, co spowodowało okropny ból w knykciach. Miałam nadzieję, że on odczuł ten ból jeszcze mocniej. Obawiałam się jednak, że najmocniej odczuło go moje serce. Nie chciałam nawet wyobrażać sobie, co miałoby wydarzyć się, gdy pozostałabym sama w sypialni. Modliłam się tylko, by pod wpływem impulsu nie zrujnować pokoju czy garderoby Anne... Weszłam spokojnym krokiem do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Nie do końca wiedząc co powinnam była zrobić, podeszłam do łóżka i usiadłam na jego skraju. Krzyczeć? Rozwalić ułożone równo poduszki? Płakać i tupać nogami niczym małe dziecko? Nie miałam pojęcia za co się zabrać. Prawdopodobnie moje słabe ciało było na tyle ogarnięte przytłaczającymi emocjami, że nie zdołało zareagować w żaden konkretny sposób. Ciężar ciała przełożyłam do tyłu i powoli opadłam na materac. Ze zrezygnowaniem podkurczyłam nogi, przysuwając kolana jak najbliżej podbródka. W końcu, po długim czasie, mrugnęłam. Skoro już nieco się poruszyłam, postanowiłam wziąć wdech. Podobno bez powietrza człowiek umiera. Ale czy jest to tylko sprawa powietrza? Bez niego umiera ciało, ale dusza umiera z zupełnie innych powodów. Poczułam, że minione dwadzieścia cztery godziny były zamachem na moją duszę. Kto go zorganizował? I dlaczego? Nie miałam już siły i chyba nadeszła pora, aby w końcu się poddać. Z kieszeni wysunęłam telefon i napisałam krótką wiadomość, która miała posłużyć jako biała flaga. Byłam przegrana.
Nie mam już siły. Proszę, daj mi spokój. Proszę.
Ed Sheeran... Wyślij...
~*~
Nie odrywałem wzroku od framugi. Nie była to wina zielska. Umiałem panować nad ilością palonych blantów i tego wieczoru ograniczyłem je do minimum. Nie specjalnie miałem ochotę na spalenie się do nieprzytomności.
W drzwiach do kuchni nikt się nie pojawiał. Minęły już dwie minuty i osiemnaście sekund. Wciąż pusto. Dziewiętnaście, dwadzieścia, dwadzieścia jeden... Postanowiłem poczekać pięć minut, żeby nie wyjść na natarczywego prześladowcę. Palcami wystukiwałem jakiś rytm, a bębnem stał się dla mnie blat kuchenny. Dlaczego sekundy aż tak się dłużyły?! Miałem ochotę wyskoczyć przez okno i pobiec za nią, bo to co zrobiłem było co najmniej żałosne. Na samą myśl o moim niezwykle dojrzałym zachowaniu twarz rozpalała się do czerwoności. Co za kompromitacja!
- Idę do gości.
Gosling rzucił w przelocie, zmierzając już w stronę salonu. Nie odpowiedziałem mu, gdyż zbyt zajęty byłem odliczaniem sekund. Przeczesałem palcami włosy, modląc się w duchu, aby wróciła. Przecież nie mogła być aż tak głupia. Zaczęło się ściemniać. Ktoś mógłby ją zabić. Ten las był jedną, wielką zagadką dla wszystkich okolicznych mieszkańców. A co jeśli zamieszkiwał go jakiś seryjny zabójca, który jedynie czekał aż rozzłoszczona dziewczyna wybiegnie w nocy z domu? Trzy minuty i pięćdziesiąt osiem sekund. Od kiedy minuta trwała aż tyle?! Wypełniłem najbliższy kieliszek wódką, po czym wypiłem go szybko. Za pierwszym od razu poleciał drugi. Nie było na co czekać. Trzeci wypiłem dla zasady. Nie lubiłem kończyć kolejki na liczbie parzystej. Po trzecim straciłem rachubę czasu. Może minęło pół godziny a może sześć sekund. Kogo to obchodziło?! Musiałem wyjść.
Szybkim krokiem przeszedłem przez pomieszczenie, a następnie wybiegłem z domu. Nie przeszkadzał mi fakt, że nic nie widziałem. Po prostu szedłem przed siebie po mokrej od rosy trawie na której co jakiś czas ślizgały mi się podeszwy. Modliłem się o to, aby skręcić kostkę. Może znowu chciałaby odratować mnie mrożonką... ? Teraz to ja powinienem był ratować ją. Seryjny zabójca już pewnie brał się do pracy.
Gdzieś przede mną dostrzegłem zarysy dwóch postaci. Przemierzali drogę w objęciu. Chciałbym objąć tak Olę. Poczuć, że jej pomogłem. Sprawić, że poczułaby się przy mnie bezpiecznie.
- Zjarany to do domu!
Znajomy głos rozniósł się echem. Dlaczego?
~*~
Oparłem się plecami o ścianę, a następnie osunąłem się na ziemię. Rozprostowałem nogi. Nie wierzyłem... Nie mogłem uwierzyć...
Nie mam już siły. Proszę, daj mi spokój. Proszę.
- Brawo. Brawo gnoju.
Jesteś genialna. Dodawaj rozdziały częście, bo czekanie to tortura :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Już czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest genialne, powinnaś to wydać jako książkę, bo czyta się genialnie xd
OdpowiedzUsuńNie mogę sie już doczekać na następny rozdział. Szkoda, że trzeba tak długo czekać :/ no ale trudno ;) Dodawaj coś szybciutko.
Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga o Edzie :) (niestety gorszego od twojego :/ )
http://yoursweatsandwich.blogspot.com/
Genialne *_* Przeczytałam wszystko w kilka godzin ♡♡♡ Wow wow wow. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńHeeej. Więc tak, masz super bloga! Uzaleznilam się :) Mam nadzieję że szybko dodasz następny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny :*
OdpowiedzUsuń€mily
Hej wiem, że od jakiegoś czasu nie komentowałam. Przepraszam. Mój telefon się zepsuł. Co do rozdziału (w sumie to dwóch) ganialny niesamowity wspaniały cudowny ekscytujący dhdhhdhchcus. Jejku nawet nie wiem co mam o Edzie myśleć. Końcówka świetna. Kocham mocno. Życzę weny i wesołych świąt.
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy coś już komentowałam, ale serio kocham Twojego bloga i nie mogę się doczekać na więcej. <3 Kiedy następny rozdział? Mam nadzieję, że nie zrezygnowałaś...? Trzymam kciuki, życzę weny oraz najlepszego w 2015 roku! :D
weszłam tu na chwile, a przesiedziałam na blogu całą noc. świetne opowiadanie, fajny pomysł na historię. nic tylko życzyć dużo weny i chęci do pisania. pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze nie rezygnujesz... Kocham Twojego bloga i nie dalabym rady bez niego zyc. Uzaleznienie XD
OdpowiedzUsuńLicze na to ze szybko wrocisz z kolejnymi rozdzialami
kocham
-BlueAgain
Otóż chciałabym przeprosić za nieskomentowanie rozdziału od 3 miesięcy. Twój sposób pisania jest naprawdę wspaniały, a ty zyskujesz coraz większe grono czytelników. Uwielbiam humor, nastrój, który panuje w tym opowiadaniu. Nawet, gdy dodasz kolejny rozdział, nie będę mogła być na Ciebie zła, gdyż "przesiąkną" mnie pozytywne emocje związane z dalszymi losami bohaterów. Mam nadzieję, że nie rezygnujesz, a gdyby nawet to dasz nam znać, abyśmy nie mieli ślepej nadziei. Tak więc proszę Cię odezwij się, daj znać, że żyjesz, jesteś zdrowa, cokolwiek.
OdpowiedzUsuńMiłej pracy
Czekamy niecierpliwie na nexta...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDoczekamy się kolejnego rozdziału? :/
OdpowiedzUsuńNatknelam sie na tego bloga wczoraj i... matko, chyba sie zakochalam! Swietnie piszesz, niczego nie moge ci zarzucic :) twoj Ed jest inny, podoba mi sie tez, ze Jake tez tu jest, bo jeszcze nigdy nie napotkalam go w zadnym opowiadaniu :) czekam na nastepny rozdzial i mam nadzieje, ze nie robisz znowu zadnej rocznej przerwy jak kiedys :(
OdpowiedzUsuńKarolina x
Chciałam ci tylko napisać, że masz prze zajebisty, minimalistyczny szablon - dokładnie takie uwielbiam.
OdpowiedzUsuńNowy nagłówek, postępy są, czyli żyjesz! :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zapomniałaś o tym blogu bo świetnie piszesz i czekam na więcej rozdziałów.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe opowiadanie w dwa dni, po prostu mega :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że po maturach znajdziesz czas na pisanie i dodasz coś mocnego bo już nie mogę się doczekać czo ten Ed. Czyżby obudziły się w nim emocje? To opowiadanie jest tak zaskakujące i świetne, że chciałoby się żeby ciągnęło się w nieskończoność :)) czekam na dalsze części!! :)