niedziela, 4 maja 2014

Rozdział VII

- Napijesz się herbaty?
Dlaczego jedyną rzeczą, która przyszła mi do głowy była herbata? Psucie klimatu było jedną z czynności z którymi radziłam sobie najlepiej. Wstałam szybko z kanapy i z lekkim uśmiechem na ustach odeszłam w stronę kuchni, przygryzając dolną wargę.
- Mogłaś się bardziej wysilić.
Jake zaśmiał się, po czym dodał szybko.
- Zielona, jeśli można.
Słysząc jego słowa odwróciłam się i podbiegłam na palcach do kanapy, po czym ułożyłam dłonie na ramionach mężczyzny i wbiłam go w miękkie oparcie. Usiadłam na jego kolanach, obejmując udami jego nogi. Od jego twarzy moją dzieliło kilka centymetrów, które zdawały się nie istnieć.
- Tak wysilić?
Delikatnie przejechałam opuszkami palców po policzku mężczyzny, kierując się w stronę warg, gdzie zatrzymałam palec wskazujący. Jake był wręcz rozpalony. Czułam jego przyspieszone bicie serca, a moja twarz mogła doświadczyć tego jak szybko oddychał. Nasze wargi dzieliły już tylko milimetry.
- Ile słodzisz?
Zapytałam szeptem, starając się naśladować seksowny akcent. Niestety nie do końca mi to wyszło, dlatego słysząc moją nieudaną grę aktorską zaśmiałam się i wstałam tym razem pewnym krokiem zmierzając w kierunku kuchni. Gosling najwyraźniej nie był zadowolony z rozwiązania akcji, gdyż krzyknął do mnie wciąż siedząc na kanapie.
- Nie możesz robić ze mnie idioty i mnie tak zostawiać! Dwie łyżeczki.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, szukając czystych kubków w zmywarce. Gdy usłyszałam, iż mężczyzna zbliża się do mnie, przeczesałam włosy i oparłam się o kuchenny blat.
- Nie możesz całować mnie bez uprzedzenia!
Odpowiedziałam pouczająco, lecz na mojej twarzy wciąż znajdował się uśmiech. W sumie sama nie wiedziałam, czy to co zrobił mi przeszkadzało, czy też wręcz przeciwnie. Z pewnością sprawiło mi to przyjemność i nie było niczym złym, ponieważ ani ja ani on nie byliśmy zaangażowani w żaden związek ani też z nikim się nie spotykaliśmy. Był to jednak niespodziewany ruch zważając na fakt, iż poznaliśmy się nieco więcej niż dobę wcześniej.
- A z uprzedzeniem?
Spytał, a na jego twarzy malowała się czysta powaga. Wiedziałam jednak, że pytanie wręcz przepełnione było sarkazmem.
- Z uprzedzeniem i za zgodą obu stron – owszem.
Odpowiedziałam, skupiając się na parzeniu herbaty. Tylko na chwilkę rzuciłam mu spojrzenie, z którego gdyby się dobrze przypatrzyć, odczytać można było zadowolenie i satysfakcję.
- Co powiesz na ślub?
Słysząc pytanie w momencie przestałam mieszać osadzony na dnie kubka cukier i z zaniemówieniem odwróciłam się w jego stronę. Wpatrywałam się w, zajętego przeglądaniem adnotacji na lodówce, Goslinga, z zupełnym niedowierzaniem. Po kilkunastu sekundach dodał.
- Moja siostra bierze jutro ślub i powinienem pójść. Najlepiej z kimś. W przeciwnym wypadku wyjdę na zgorzkniałego kawalera.
Słysząc drugą część informacji odetchnęłam z ulgą i powróciłam do mieszania gorącego napoju. Starałam się wypuścić z siebie powietrze jak najciszej, ale Jake i tak usłyszał moją oznakę ulgi.
- No w sumie… Pierwsze pytanie mogło zabrzmieć… Zaskakująco.
Uśmiechnął się delikatnie, po czym powrócił do czytania kolorowych karteczek. Jego zainteresowanie moimi notatkami powoli zaczęło mnie denerwować. Może znalazł jakieś głupoty, które kiedyś tam umieściłam i teraz nie pokazując tego po sobie miał ze mnie niezły ubaw?
- Musisz to czytać?
Spytałam, uwalniając gromadzącą się we mnie od kilku minut irytację.
- Muszę.
Odpowiedział, po czym sięgnął dłonią po kubek gorącej, zielonej herbaty, której zapach wypełnił całe pomieszczenie. Zerknęłam na zegar ścienny, a następnie spojrzałam na Goslinga.
- Lepiej pośpiesz się z herbatą, bo za pół godziny mam być w pracy.
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę sypialni, gdzie znajdowała się komoda, w której zgromadziłam wszystkie moje ubrania. Uchyliłam szufladę numer jeden. Cała wypełniona była odzieżą w kolorze czarnym. Dress code, który obowiązywał w knajpie gdzie pracowałam, nakazywał ubierać się kelnerkom na czarno, więc szybko zrzuciłam z siebie ubranie i zaczęłam naciągać na nogi ciemne rajstopy.
- Pracujesz w restauracji czy w klubie ze striptizem?
Opierający się o framugę drzwi Jake zaśmiał się cicho i wziął kilka łyków napoju.
- W klubie ze striptizem.
Odpowiedziałam, po czym powróciłam do wkładania rajstop. Mimo tego, iż odziana byłam wyłącznie w bieliznę i w połowie założone rajstopy, obecność mężczyzny zupełnie mi nie przeszkadzała. Czułam się przy nim jak przy bracie, który najzwyczajniej na świecie mnie pocałował. 
Gdy już miałam na sobie skompletowany strój, składający się z rozkloszowanej, dość krótkiej sukienki oraz bordowego fartuszka spytałam w celu upewnienia.
- Nie jest zbyt wyzywająco, no nie? Tylko tym razem serio.
Uśmiechnęłam się, splatając z tyłu głowy irytujące włosy w kucyka. Blondyn zlustrował mnie wzrokiem i potaknął kilkukrotnie.
- Bardzo dobrze. Dałbym Ci nawet napiwek.
- Dziękuję, łaskawco.
Zaśmiałam się, po czym zbliżyłam się do mojej torebki i zaczęłam w niej grzebać. Gdy większość jej zawartości wylądowała już na pościeli łóżka, w końcu udało mi się znaleźć fiolkę perfum. Rozproszyłam je w okolicach szyi, a następnie na wewnętrznej stronie nadgarstków.
- Idziemy?
Spytałam uśmiechając się zachęcająco, lecz Gosling szybko zgasił mój entuzjazm.
- Jak wypijesz herbatę…
Palec wskazujący skierował na drzwi do kuchni i uśmiechnął się, delektując się swoim napojem.

*

Podłożyłam Jake’owi pod nos puszkę zimnej, świeżo wyciągniętej z lodówki Coca-Coli. Następnie rozglądnęłam się, w kwestii upewnienia, że manager restauracji jeszcze nie przyszedł, po czym podparłam się łokciami o blat baru. Po drugiej stronie, na wysokim krześle siedział Jake. Objął puszkę palcami i uśmiechnął się patrząc mi w oczy.
- Czyli nie mogę pobawić się w potencjalnego klienta i złożyć zamówienia?
Uniósł jedną brew spoglądając na mój biały, pusty notesik położony na barze.
- Możesz co najwyżej liczyć na Colę. Ja stawiam.
Pokręciłam głową, a następnie przetarłam blat czystą ścierką, gdyż lodowaty, zapuszkowany napój pod wpływem ciepła, wytwarzał kropelki wody. Gosling otworzył szybko puszkę i wziął małego łyka.
- O której kończysz pracę?
Spytał, widząc jak zmieniam rolkę w kasie i robię pewne obliczenia na notesie obok. Po chwili milczenia i pełnego skupienia odpowiedziałam.
- Pewnie jakoś koło czwartej. Zależy do której będą siedzieli goście.
Wzruszyłam lekko ramionami. Nagle ktoś klepnął mnie w jedno z nich i powiedział dość głośno.
- Dobry wieczór, Alex. Wypoleruj kieliszki i wybierz sobie stoliki na dzisiaj.
Manager tuż po wypowiedzeniu tych słów schował się na zapleczu.
- Dobra Gosling, spadaj.
Powiedziałam półgłosem, zapisując sobie stoliki, które chciałam obsługiwać tego wieczoru. Jake uśmiechnął się delikatnie i pstryknął mnie w nos.
- Przyjadę jutro o trzynastej. Tylko proszę Cię – nie ubieraj tej sukienki.
Spojrzał na mój strój z nieustannym uśmiechem, a następnie niespodziewanie cmoknął mnie w policzek i wyszedł. Relacja między nami była całkiem fajna. Nie potrzebowaliśmy zbyt wielu słów, gdyż i bez nich się rozumieliśmy. Każdy gest mógł być pozostawiony bez komentarza, a i tak każde z nas myślało tak samo.

Noc w restauracji była wyjątkowo spokojna. Zazwyczaj podczas obsługi z piątku na sobotę miałam do czynienia z wieloma nietrzeźwymi, natrętnymi panami oraz osobami, które popadały w głęboką, końcowo-tygodniową depresję i leczyły ją alkoholem. Mniej więcej o drugiej w nocy, gdy ostatni klienci jeszcze siedzieli przy stolikach i rozmawiali lub już zbierali się do wyjścia, siedziałam za barem i przeglądałam portale społecznościowe. Facebook przepełniony był zdjęciami z imprez na których przebywali aktualnie moi znajomi z Polski, a na Twitterze co kilka minut pojawiały się wiadomości od Sheerana. Mojemu bardzo kreatywnemu zajęciu przerwało odchrząknięcie.
- Dobry wieczór.
Powiedziałam uprzejmym tonem, wciąż nie odrywając wzroku od telefonu, gdyż chciałam się wylogować. Gdy jednak szybko spojrzałam na dopiero co przybyłą osobę - nie ukryłam zdziwienia. Przede mną usiadła tleniona blondynka, która uśmiechała się uroczo. Uśmiech ten powodował, że na jej policzkach tworzyły się urocze dołeczki.
- Alex, tak?
Nina spytała niepewnie, po czym wyciągnęła z kieszeni czarnej, skórzanej ramoneski telefon komórkowy i położyła go na blacie tuż przed sobą.
- Jake wspomniał mi, że tu Cię spotkam.
Byłam na tyle zdezorientowana, że ciężko było mi wydusić z siebie choćby słowo. Jeszcze wczoraj dziewczyna leżała na kanapie i nie wykazywała jakiejkolwiek chęci rozmowy, a dzisiaj przyszła do mojej pracy jak najlepsza przyjaciółka. Odwzajemniłam jednak jej uśmiech, gdyż ciężko było tego nie zrobić i zaczęłam.
- Tak, pracuję tutaj. O co chodzi? Tak ogólnie?
Na moich ustach wciąż królował uśmiech. Nie potrafiłam się go pozbyć. Patrząc na te duże, ciemne oczy dziewczyny i dziecięcą, bladą twarz ciężko było zachować powagę.
- Słyszałam, że idziesz na jutrzejszy ślub jako osoba towarzysząca Jake'a . Jako jedyna dziewczyna, którą znam z jutrzejszego towarzystwa, musisz mi pomóc. Nie wiem co ubrać...
Odetchnęła głośno rozglądając się po całym pomieszczeniu. Byłam bardzo zdziwiona jej zachowaniem, ale chyba jednak na plus. Wczorajsza smutna i nijaka Nina Nesbitt okazała się być normalną, uśmiechniętą dziewczyną z całkiem normalnymi problemami.
- Pomogłabym Ci, ale sama dowiedziałam się o tym ślubie jakieś trzy godziny temu.
Zaśmiałam się i pokręciłam delikatnie głową. Z drugiej strony dobrze, że Nesbitt w ogóle przypomniała mi o jutrzejszym wydarzeniu. Gdyby nie ona zapewne spałabym spokojnie dopóki nie przyjechałby po mnie Gosling i mnie nie obudził. Blondynka wydawała się być zaskoczona właśnie uzyskaną informacją.
- Jak to trzy godziny temu? Przecież wiedział o tym ślubie od paru dobrych tygodni.
Mimo zdziwienia jej twarz wciąż promieniała radością. Ale czyżby nie wiedziała o tym, że Goslinga znałam tak krótko? Postanowiłam, iż nie będę plątać się w niepotrzebne konflikty i nieporozumienia.
- Tak wyszło. Ale chyba ubiorę jakąś lekką, białą sukienkę i zepnę włosy.
Odpowiedziałam nie będąc nawet pewna, czy mam w szafie jakąkolwiek białą sukienkę. W myślach przejrzałam zawartość komody z ubraniami i już zestresowana brakiem jakichkolwiek sukienek przypomniałam sobie, że przecież Gemma miała ich mnóstwo. Jak przystało na rasową imprezowiczkę.
- Boże… Czy ja mam w ogóle jakieś sukienki?
Dziewczyna spytała sama siebie, a następnie zaśmiała się cicho, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Zabawny wydawał się być fakt, że w sumie przed kilkoma sekundami przeżywałam wewnętrznie ten sam problem. Widząc śmiejącą się Nesbitt sama zaśmiałam się i dodałam.
- Ja właśnie nie mam, ale może coś wygrzebię od przyjaciółki.
Przewróciłam teatralnie oczami, po czym spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dostałam nową wiadomość. Pod ladą otworzyłam SMS-a.

Trafiła do Ciebie Panna Nina Nebitt?

Oczywiście wiadomość nie od kogo innego jak Goslinga. Po przeczytaniu jej szybko zakomunikowałam blondynce.
- Jake upewnia się, czy trafiłaś.
- To, że jestem blondynką, wcale nie oznacza, że nie umiem trafić do baru oddalonego kilkaset metrów od studia!
Oburzona Nina zaśmiała się a następnie westchnęła cicho, spoglądając na butelkę Jack’ a Daniels’ a.
- Mogę Cię prosić o dobrego Daniels’ a z Colą? Tylko proszę, zachowaj ludzkie proporcje. Mam słabą głowę.
Ja, słysząc pytanie, momentalnie zabrałam się do przyrządzania napoju. Robienie drinków było jedyną rozrywką jaka mogła spotkać mnie na nocnej zmianie. Nesbitt przyglądała się uważnie mojej pracy i z widocznym zainteresowaniem śledziła każdy mój ruch.
- Dlaczego włóczysz się w środku nocy po Londynie?
Spytałam powoli nalewając trunek do szklanki i spojrzałam kątem oka na blondynkę.
- Ed i Jake nagrali coś w studio i poszli do mieszkania, a moje przyjaciółki wyjechały do Irlandii. Nie mam co robić, a nie lubię spać w nocy. Sen mnie męczy.
Blondynka roześmiała się i odetchnęła głośno, a ja słysząc jej słowa również nie mogłam opanować śmiechu.

*

Już około dwunastej zaczęłam powoli i delikatnie przymierzać śnieżnobiałą, zwiewną sukienkę. Oczywiście pożyczyłam ją z samego rana od mojej kochanej G., która zakupiła ją jakieś kilka dni wcześniej. Gdy tylko ją kupiła zadzwoniła do mnie, aby pochwalić się nowym nabytkiem, ale ja jedynie nakrzyczałam na nią jak matka, gdyż uważałam zakup takiej sukienki za bezsensowne wydanie zaoszczędzonych pieniędzy. Strój jednak okazał się dobrą inwestycją, gdyż NIEKTÓRZY ZNAJOMI lubili zapraszać mnie na śluby dzień wcześniej.
Gdy tylko dopięłam zamek, zadzwonił dzwonek. Zdziwiona podeszłam do drzwi i uchyliłam je niepewnie. Za nimi stał ubrany w czarne, eleganckie spodnie oraz białą koszulę Jake. Wyglądał bardzo dobrze, a pachniał jeszcze lepiej. Na jego widok uśmiechnęłam się automatycznie i otworzyłam szerzej drzwi, bacznie obserwując jego strój.
- Dzień dobry Panu.
Potaknęłam kilkukrotnie wciąż lustrując go wzrokiem. Ciężko było mi uwierzyć, że to ten sam Gosling z którym rozmawiałam kilkanaście godzin wcześniej. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech, gdy mężczyzna wchodził do mieszkania.
- Wiedz, że ciężko mi to powiedzieć, ale… Wyglądasz pięknie. Naprawdę.
Jake uśmiechnął się i nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Podobnie jak ja od niego.
- Miałeś być później. Masz szczęście, że akuratnie przymierzałam sukienkę.
Przygryzłam dolną wargę obserwując bacznie swoje odbicie w lustrze, które znajdowało się w przedpokoju. Włosy upięłam w koczka, z którego niedbale wystawały jasne pasma włosów. Aby urozmaicić fryzurę dodałam do niej duży, biały kwiat. Wykonałam jasny, lekko połyskujący makijaż, który dodawał strojowi uroku, a na nogi włożyłam lekkie sandałki na szpilce, które były jedynymi wygodnymi szpilkami znalezionymi w szafie.
- To co, gotowa?
Słysząc pytanie zręcznym ruchem zgarnęłam z komody kopertówkę i uśmiechnęłam się delikatnie do mężczyzny.

- Gotowa. 

~ * ~
Miałam dodać to wcześniej, ale jakoś nie mogłam dokończyć. Przepraszam i mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Pozdrawiam. :)

3 komentarze:

  1. Super rozdział ;3 kocham tego bloga, na prawde! Czekam na kolejny rozdział i życzę ci weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Olka zrobiła się nagle taka odważna w stosunku do Goslinga :D Ciekawie, ciekawie...
    Zaskoczyło mnie przybycie Niny tak samo jak naszą główną bohaterkę ;) Ale na szczęście przyszła z taką lekką sprawą, już myślałam, że będzie chciała się z nią o coś wykłócać 0.0 (nie mam pojęcia o co, ale o coś^^)
    Strasznie jestem ciekawa tego ślubu :3 Wprost nie mogę się doczekać.
    Pisz szybko następny rozdział, choć nie gwarantuję, bym skomentowała go przed weekendem. Kochana szkoła...
    Ściskam i życzę mnóstwo weny!
    Enough

    OdpowiedzUsuń
  3. Na ogół nie lubię takich rzeczy, ale to jest naprawdę dobre :3 wciągające :3 czekam na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń