- Napijesz się herbaty?
Dlaczego jedyną rzeczą, która przyszła mi
do głowy była herbata? Psucie klimatu było jedną z czynności z którymi radziłam
sobie najlepiej. Wstałam szybko z kanapy i z lekkim uśmiechem na ustach
odeszłam w stronę kuchni, przygryzając dolną wargę.
- Mogłaś się bardziej wysilić.
Jake zaśmiał się, po czym dodał szybko.
- Zielona, jeśli można.
Słysząc jego słowa odwróciłam się i
podbiegłam na palcach do kanapy, po czym ułożyłam dłonie na ramionach mężczyzny
i wbiłam go w miękkie oparcie. Usiadłam na jego kolanach, obejmując udami jego
nogi. Od jego twarzy moją dzieliło kilka centymetrów, które zdawały się nie
istnieć.
- Tak wysilić?
Delikatnie przejechałam opuszkami palców
po policzku mężczyzny, kierując się w stronę warg, gdzie zatrzymałam palec
wskazujący. Jake był wręcz rozpalony. Czułam jego przyspieszone bicie serca, a
moja twarz mogła doświadczyć tego jak szybko oddychał. Nasze wargi dzieliły już
tylko milimetry.
- Ile słodzisz?
Zapytałam szeptem, starając się
naśladować seksowny akcent. Niestety nie do końca mi to wyszło, dlatego słysząc
moją nieudaną grę aktorską zaśmiałam się i wstałam tym razem pewnym krokiem
zmierzając w kierunku kuchni. Gosling najwyraźniej nie był zadowolony z
rozwiązania akcji, gdyż krzyknął do mnie wciąż siedząc na kanapie.
- Nie możesz robić ze mnie idioty i mnie
tak zostawiać! Dwie łyżeczki.
Uśmiechnęłam się sama do siebie, szukając czystych kubków w zmywarce. Gdy usłyszałam, iż mężczyzna zbliża się do mnie,
przeczesałam włosy i oparłam się o kuchenny blat.
- Nie możesz całować mnie bez
uprzedzenia!
Odpowiedziałam pouczająco, lecz na mojej
twarzy wciąż znajdował się uśmiech. W sumie sama nie wiedziałam, czy to co
zrobił mi przeszkadzało, czy też wręcz przeciwnie. Z pewnością sprawiło mi to
przyjemność i nie było niczym złym, ponieważ ani ja ani on nie byliśmy
zaangażowani w żaden związek ani też z nikim się nie spotykaliśmy. Był to
jednak niespodziewany ruch zważając na fakt, iż poznaliśmy się nieco więcej niż
dobę wcześniej.
- A z uprzedzeniem?
Spytał, a na jego twarzy malowała się
czysta powaga. Wiedziałam jednak, że pytanie wręcz przepełnione było sarkazmem.
- Z uprzedzeniem i za zgodą obu stron –
owszem.
Odpowiedziałam, skupiając się na parzeniu
herbaty. Tylko na chwilkę rzuciłam mu spojrzenie, z którego gdyby się dobrze
przypatrzyć, odczytać można było zadowolenie i satysfakcję.
- Co powiesz na ślub?
Słysząc pytanie w momencie przestałam
mieszać osadzony na dnie kubka cukier i z zaniemówieniem odwróciłam się w jego
stronę. Wpatrywałam się w, zajętego przeglądaniem adnotacji na lodówce,
Goslinga, z zupełnym niedowierzaniem. Po kilkunastu sekundach dodał.
- Moja siostra bierze jutro ślub i
powinienem pójść. Najlepiej z kimś. W przeciwnym wypadku wyjdę na zgorzkniałego
kawalera.
Słysząc drugą część informacji
odetchnęłam z ulgą i powróciłam do mieszania gorącego napoju. Starałam się
wypuścić z siebie powietrze jak najciszej, ale Jake i tak usłyszał moją oznakę
ulgi.
- No w sumie… Pierwsze pytanie mogło
zabrzmieć… Zaskakująco.
Uśmiechnął się delikatnie, po czym
powrócił do czytania kolorowych karteczek. Jego zainteresowanie moimi notatkami
powoli zaczęło mnie denerwować. Może znalazł jakieś głupoty, które kiedyś tam
umieściłam i teraz nie pokazując tego po sobie miał ze mnie niezły ubaw?
- Musisz to czytać?
Spytałam, uwalniając gromadzącą się we
mnie od kilku minut irytację.
- Muszę.
Odpowiedział, po czym sięgnął dłonią po
kubek gorącej, zielonej herbaty, której zapach wypełnił całe pomieszczenie.
Zerknęłam na zegar ścienny, a następnie spojrzałam na Goslinga.
- Lepiej pośpiesz się z herbatą, bo za
pół godziny mam być w pracy.
Ruszyłam szybkim krokiem w stronę
sypialni, gdzie znajdowała się komoda, w której zgromadziłam wszystkie moje
ubrania. Uchyliłam szufladę numer jeden. Cała wypełniona była odzieżą w kolorze
czarnym. Dress code, który obowiązywał w knajpie gdzie pracowałam, nakazywał
ubierać się kelnerkom na czarno, więc szybko zrzuciłam z siebie ubranie i
zaczęłam naciągać na nogi ciemne rajstopy.
- Pracujesz w restauracji czy w klubie ze
striptizem?
Opierający się o framugę drzwi Jake
zaśmiał się cicho i wziął kilka łyków napoju.
- W klubie ze striptizem.
Odpowiedziałam, po czym powróciłam do
wkładania rajstop. Mimo tego, iż odziana byłam wyłącznie w bieliznę i w połowie
założone rajstopy, obecność mężczyzny zupełnie mi nie przeszkadzała. Czułam się
przy nim jak przy bracie, który najzwyczajniej na świecie mnie pocałował.
Gdy już miałam na sobie skompletowany strój, składający się z rozkloszowanej, dość
krótkiej sukienki oraz bordowego fartuszka spytałam w celu upewnienia.
- Nie jest zbyt wyzywająco, no nie? Tylko
tym razem serio.
Uśmiechnęłam się, splatając z tyłu głowy
irytujące włosy w kucyka. Blondyn zlustrował mnie wzrokiem i potaknął
kilkukrotnie.
- Bardzo dobrze. Dałbym Ci nawet napiwek.
- Dziękuję, łaskawco.
Zaśmiałam się, po czym zbliżyłam się do
mojej torebki i zaczęłam w niej grzebać. Gdy większość jej zawartości
wylądowała już na pościeli łóżka, w końcu udało mi się znaleźć fiolkę perfum.
Rozproszyłam je w okolicach szyi, a następnie na wewnętrznej stronie
nadgarstków.
- Idziemy?
Spytałam uśmiechając się zachęcająco,
lecz Gosling szybko zgasił mój entuzjazm.
- Jak wypijesz herbatę…
Palec wskazujący skierował na drzwi do
kuchni i uśmiechnął się, delektując się swoim napojem.
*
Podłożyłam Jake’owi pod nos puszkę
zimnej, świeżo wyciągniętej z lodówki Coca-Coli. Następnie rozglądnęłam się, w
kwestii upewnienia, że manager restauracji jeszcze nie przyszedł, po czym
podparłam się łokciami o blat baru. Po drugiej stronie, na wysokim krześle
siedział Jake. Objął puszkę palcami i uśmiechnął się patrząc mi w oczy.
- Czyli nie mogę pobawić się w
potencjalnego klienta i złożyć zamówienia?
Uniósł jedną brew spoglądając na mój
biały, pusty notesik położony na barze.
- Możesz co najwyżej liczyć na Colę. Ja
stawiam.
Pokręciłam głową, a następnie przetarłam
blat czystą ścierką, gdyż lodowaty, zapuszkowany napój pod wpływem ciepła,
wytwarzał kropelki wody. Gosling otworzył szybko puszkę i wziął małego łyka.
- O której kończysz pracę?
Spytał, widząc jak zmieniam rolkę w kasie
i robię pewne obliczenia na notesie obok. Po chwili milczenia i pełnego
skupienia odpowiedziałam.
- Pewnie jakoś koło czwartej. Zależy do
której będą siedzieli goście.
Wzruszyłam lekko ramionami. Nagle ktoś
klepnął mnie w jedno z nich i powiedział dość głośno.
- Dobry wieczór, Alex. Wypoleruj
kieliszki i wybierz sobie stoliki na dzisiaj.
Manager tuż po wypowiedzeniu tych słów schował się na zapleczu.
- Dobra Gosling, spadaj.
Powiedziałam półgłosem, zapisując sobie
stoliki, które chciałam obsługiwać tego wieczoru. Jake uśmiechnął się
delikatnie i pstryknął mnie w nos.
- Przyjadę jutro o trzynastej. Tylko
proszę Cię – nie ubieraj tej sukienki.
Spojrzał na mój strój z nieustannym
uśmiechem, a następnie niespodziewanie cmoknął mnie w policzek i wyszedł. Relacja
między nami była całkiem fajna. Nie potrzebowaliśmy zbyt wielu słów, gdyż i bez
nich się rozumieliśmy. Każdy gest mógł być pozostawiony bez komentarza, a i tak
każde z nas myślało tak samo.
Noc w restauracji była wyjątkowo spokojna.
Zazwyczaj podczas obsługi z piątku na sobotę miałam do czynienia z wieloma
nietrzeźwymi, natrętnymi panami oraz osobami, które popadały w głęboką,
końcowo-tygodniową depresję i leczyły ją alkoholem. Mniej więcej o drugiej w
nocy, gdy ostatni klienci jeszcze siedzieli przy stolikach i rozmawiali lub już
zbierali się do wyjścia, siedziałam za barem i przeglądałam portale
społecznościowe. Facebook przepełniony był zdjęciami z imprez na których
przebywali aktualnie moi znajomi z Polski, a na Twitterze co kilka minut
pojawiały się wiadomości od Sheerana. Mojemu bardzo kreatywnemu zajęciu
przerwało odchrząknięcie.
- Dobry wieczór.
Powiedziałam uprzejmym tonem, wciąż nie
odrywając wzroku od telefonu, gdyż chciałam się wylogować. Gdy jednak szybko
spojrzałam na dopiero co przybyłą osobę - nie ukryłam zdziwienia. Przede mną
usiadła tleniona blondynka, która uśmiechała się uroczo. Uśmiech ten powodował,
że na jej policzkach tworzyły się urocze dołeczki.
- Alex, tak?
Nina spytała niepewnie, po czym
wyciągnęła z kieszeni czarnej, skórzanej ramoneski telefon komórkowy i położyła
go na blacie tuż przed sobą.
- Jake wspomniał mi, że tu Cię spotkam.
Byłam na tyle zdezorientowana, że ciężko
było mi wydusić z siebie choćby słowo. Jeszcze wczoraj dziewczyna leżała na
kanapie i nie wykazywała jakiejkolwiek chęci rozmowy, a dzisiaj przyszła do
mojej pracy jak najlepsza przyjaciółka. Odwzajemniłam jednak jej uśmiech, gdyż
ciężko było tego nie zrobić i zaczęłam.
- Tak, pracuję tutaj. O co chodzi? Tak
ogólnie?
Na moich ustach wciąż królował uśmiech.
Nie potrafiłam się go pozbyć. Patrząc na te duże, ciemne oczy dziewczyny i
dziecięcą, bladą twarz ciężko było zachować powagę.
- Słyszałam, że idziesz na jutrzejszy
ślub jako osoba towarzysząca Jake'a . Jako jedyna dziewczyna, którą znam z
jutrzejszego towarzystwa, musisz mi pomóc. Nie wiem co ubrać...
Odetchnęła głośno rozglądając się po całym
pomieszczeniu. Byłam bardzo zdziwiona jej zachowaniem, ale chyba jednak na plus.
Wczorajsza smutna i nijaka Nina Nesbitt okazała się być normalną, uśmiechniętą
dziewczyną z całkiem normalnymi problemami.
- Pomogłabym Ci, ale sama dowiedziałam
się o tym ślubie jakieś trzy godziny temu.
Zaśmiałam się i pokręciłam delikatnie
głową. Z drugiej strony dobrze, że Nesbitt w ogóle przypomniała mi o
jutrzejszym wydarzeniu. Gdyby nie ona zapewne spałabym spokojnie dopóki nie przyjechałby
po mnie Gosling i mnie nie obudził. Blondynka wydawała się być zaskoczona
właśnie uzyskaną informacją.
- Jak to trzy godziny temu? Przecież
wiedział o tym ślubie od paru dobrych tygodni.
Mimo zdziwienia jej twarz wciąż
promieniała radością. Ale czyżby nie wiedziała o tym, że Goslinga znałam tak
krótko? Postanowiłam, iż nie będę plątać się w niepotrzebne konflikty i
nieporozumienia.
- Tak wyszło. Ale chyba ubiorę jakąś
lekką, białą sukienkę i zepnę włosy.
Odpowiedziałam nie będąc nawet pewna, czy
mam w szafie jakąkolwiek białą sukienkę. W myślach przejrzałam zawartość komody
z ubraniami i już zestresowana brakiem jakichkolwiek sukienek przypomniałam
sobie, że przecież Gemma miała ich mnóstwo. Jak przystało na rasową
imprezowiczkę.
- Boże… Czy ja mam w ogóle jakieś
sukienki?
Dziewczyna spytała sama siebie, a
następnie zaśmiała się cicho, ukazując szereg śnieżnobiałych zębów. Zabawny
wydawał się być fakt, że w sumie przed kilkoma sekundami przeżywałam
wewnętrznie ten sam problem. Widząc śmiejącą się Nesbitt sama zaśmiałam się i
dodałam.
- Ja właśnie nie mam, ale może coś
wygrzebię od przyjaciółki.
Przewróciłam teatralnie oczami, po czym
spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Dostałam nową wiadomość. Pod ladą otworzyłam
SMS-a.
Trafiła do Ciebie Panna Nina Nebitt?
Oczywiście wiadomość nie od kogo innego
jak Goslinga. Po przeczytaniu jej szybko zakomunikowałam blondynce.
- Jake upewnia się, czy trafiłaś.
- To, że jestem blondynką, wcale nie
oznacza, że nie umiem trafić do baru oddalonego kilkaset metrów od studia!
Oburzona Nina zaśmiała się a następnie
westchnęła cicho, spoglądając na butelkę Jack’ a Daniels’ a.
- Mogę Cię prosić o dobrego Daniels’ a z
Colą? Tylko proszę, zachowaj ludzkie proporcje. Mam słabą głowę.
Ja, słysząc pytanie, momentalnie zabrałam się
do przyrządzania napoju. Robienie drinków było jedyną rozrywką jaka mogła spotkać mnie na
nocnej zmianie. Nesbitt przyglądała się uważnie mojej pracy i z widocznym
zainteresowaniem śledziła każdy mój ruch.
- Dlaczego włóczysz się w środku nocy po
Londynie?
Spytałam powoli nalewając trunek do
szklanki i spojrzałam kątem oka na blondynkę.
- Ed i Jake nagrali coś w studio i poszli
do mieszkania, a moje przyjaciółki wyjechały do Irlandii. Nie mam co robić, a
nie lubię spać w nocy. Sen mnie męczy.
Blondynka roześmiała się i odetchnęła
głośno, a ja słysząc jej słowa również nie mogłam opanować śmiechu.
*
Już około dwunastej zaczęłam powoli i
delikatnie przymierzać śnieżnobiałą, zwiewną sukienkę. Oczywiście pożyczyłam ją
z samego rana od mojej kochanej G., która zakupiła ją jakieś kilka dni
wcześniej. Gdy tylko ją kupiła zadzwoniła do mnie, aby pochwalić się nowym
nabytkiem, ale ja jedynie nakrzyczałam na nią jak matka, gdyż uważałam zakup takiej
sukienki za bezsensowne wydanie zaoszczędzonych pieniędzy. Strój jednak okazał
się dobrą inwestycją, gdyż NIEKTÓRZY ZNAJOMI lubili zapraszać mnie na śluby
dzień wcześniej.
Gdy tylko dopięłam zamek, zadzwonił
dzwonek. Zdziwiona podeszłam do drzwi i uchyliłam je niepewnie. Za nimi stał
ubrany w czarne, eleganckie spodnie oraz białą koszulę Jake. Wyglądał bardzo
dobrze, a pachniał jeszcze lepiej. Na jego widok uśmiechnęłam się automatycznie
i otworzyłam szerzej drzwi, bacznie obserwując jego strój.
- Dzień dobry Panu.
Potaknęłam kilkukrotnie wciąż lustrując
go wzrokiem. Ciężko było mi uwierzyć, że to ten sam Gosling z którym
rozmawiałam kilkanaście godzin wcześniej. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech, gdy mężczyzna wchodził do mieszkania.
- Wiedz, że ciężko mi to powiedzieć, ale…
Wyglądasz pięknie. Naprawdę.
Jake uśmiechnął się i nie mógł oderwać
ode mnie wzroku. Podobnie jak ja od niego.
- Miałeś być później. Masz szczęście, że akuratnie
przymierzałam sukienkę.
Przygryzłam dolną wargę obserwując
bacznie swoje odbicie w lustrze, które znajdowało się w przedpokoju. Włosy
upięłam w koczka, z którego niedbale wystawały jasne pasma włosów. Aby
urozmaicić fryzurę dodałam do niej duży, biały kwiat. Wykonałam jasny, lekko
połyskujący makijaż, który dodawał strojowi uroku, a na nogi włożyłam lekkie
sandałki na szpilce, które były jedynymi wygodnymi szpilkami znalezionymi w
szafie.
- To co, gotowa?
Słysząc pytanie zręcznym ruchem zgarnęłam
z komody kopertówkę i uśmiechnęłam się delikatnie do mężczyzny.
- Gotowa.
~ * ~
Miałam dodać to wcześniej, ale jakoś nie mogłam dokończyć. Przepraszam i mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Pozdrawiam. :)
Super rozdział ;3 kocham tego bloga, na prawde! Czekam na kolejny rozdział i życzę ci weny ;3
OdpowiedzUsuńOlka zrobiła się nagle taka odważna w stosunku do Goslinga :D Ciekawie, ciekawie...
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie przybycie Niny tak samo jak naszą główną bohaterkę ;) Ale na szczęście przyszła z taką lekką sprawą, już myślałam, że będzie chciała się z nią o coś wykłócać 0.0 (nie mam pojęcia o co, ale o coś^^)
Strasznie jestem ciekawa tego ślubu :3 Wprost nie mogę się doczekać.
Pisz szybko następny rozdział, choć nie gwarantuję, bym skomentowała go przed weekendem. Kochana szkoła...
Ściskam i życzę mnóstwo weny!
Enough
Na ogół nie lubię takich rzeczy, ale to jest naprawdę dobre :3 wciągające :3 czekam na kolejny rozdział ^^
OdpowiedzUsuń