W połowie pytania Ed musiał zrobić sobie przerwę. Teoretycznie aby przełknąć ślinę, ale dostrzegłam, iż miał problem z przypomnieniem sobie imienia chłopaka.
Co z Dominikiem? Dlaczego byłam osobą do której kierował to pytanie? Ostatnio widziałam go dzień po wizycie w szpitalu. Z góry założył, że chciałam usunąć to dziecko i zapewnić sobie łatwiejszą przyszłość. Wywnioskował, iż wraz z moją rodziną uknuliśmy świetny plan i mieliśmy mojego partnera za kompletnego idiotę. Było mi go żal. Uświadomiłam to sobie dopiero, gdy zostałam zupełnie sama w Londynie i miałam okazję wszystko przemyśleć. Wcześniej zupełnie nie przywiązywałam uwagi do tego, iż straciłam chłopaka. W czterdzieści osiem godzin dowiedziałam się, że moja matka jest bestią, ojciec... ojciec mógłby w zasadzie nie istnieć, a moje dziecko zostało zabite. Jakie znaczenie miało wtedy rozstanie z Dominikiem? Błądząc wśród najróżniejszych myśli, na twarzy pozostawiałam tajemniczy uśmiech. Sheeran przyglądał mi się dokładnie. Moja odpowiedź była dla niego istotna.
- Nie wiem.
Rozmowa z Rudym sprawiła, że coś się we mnie przełamało. Dopuściłam do głowy myśli, których nie chciałam zbytnio analizować. Unikałam ich odkąd tylko do mnie dotarły, aż w końcu...
Uświadomiłam sobie, że marszczę brwi, a moje oczy są wytrzeszczone i pełne niepokoju. Lekko uchyliłam wargi, czego kompletnie nie kontrolowałam. Siedziałam sztywno, kurczowo zaciskając ręce.
- Bardzo chciałabym go przytulić.
Słowa wypłynęły w moich ust. Poczułam, że jedynie objęcie mnie przez Dominika byłoby w stanie mnie uspokoić. Gdybym była typową Olą, rozpłakałabym się i czekała na tłum ludzi, który zainteresowałby się moim stanem, zaczął przytulać i pocieszać ciepłymi słowami. Wtedy byłam jednak kimś innym. Przerażoną dziewczyną, która pragnęła poczuć, że ktoś kto ją kocha i broni jest blisko. Przez całe życie tak bezinteresowną miłością darzyła mnie tylko jedna osoba. Chłopak, który był ojcem mojego dziecka.
W pewnym momencie Ed chciał mnie przytulić, ale dość szybko się powstrzymał. To dobrze. Nie potrzebowałam wtedy czułości od przypadkowej osoby. Uświadomiłam sobie, iż z Sheeranem praktycznie nic mnie nie łączyło. Ulga, jaka pojawiła się w moim sercu, była nie do opisania. Jeszcze kilka tygodni wcześniej przysięgłabym, iż Rudy był moją bratnią duszą. Teraz, siedząc na ławce, przypominając sobie śmiech Dominika, chciałam uciec daleko od znajdującego się obok mężczyzny i już nigdy nie gościć go w moim życiu.
- Będę się zbierać.
Wstałam, wkładając dłonie do kieszeni i odsunęłam się robiąc kilka kroków w tył. Wciągnęłam powietrze nosem, po czym dodałam.
- Nie musisz dzwonić, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Obiecuję, że wszystko będzie w porządku. Cześć.
Na moment wysunęłam prawą dłoń i wykonałam nią pożegnalny ruch, na twarzy kreując coś na kształt uśmiechu. Był tak cholernie fałszywy, że nawet nie łudziłam się, iż Sheeran się nie zorientuje.
Jak najszybciej dążyłam w stronę mieszkania. Nie żałowałam, że powiedziałam Rudemu o mojej czarnej przeszłości. Powiedziałam o niej również Jake'owi i Ninie. Żałowałam tylko tego, że tak łatwo udało mi się rozkleić. Ostatnio tak dogłębnie przeanalizowałam minione wydarzenia, gdy wraz z Teresą siedziałyśmy na tarasie i nielegalnie piłyśmy szkocką. Było to dzień przed moją ostatnią wizytą w sądzie. Później obiecałam sobie, że będę silna i powstrzymam wybuchy emocji, bo nie chciałam, aby zrujnowały przypadkowo moją przyszłość. Rozmowa z Edem nie do końca ją zrujnowała, ale byłam blisko. Zbyt blisko.
Stracenie pracy w barze nie było tak długim procesem jak mi się wydawało. Olałam dwie ostatnie zmiany, a niepałający do mnie sympatią szef, telefonicznie zakomunikował mi, że nie mam już czego u niego szukać. Znowu powróciłam w moim życiu do punktu, gdy utrzymywałam się z pieniędzy na koncie. Ojciec bez mojej wiedzy, gdy tylko uciekłam z Polski, przelał mi sporą sumę, za którą byłabym w stanie kupić kilka samochodów. W okresach przejściowych pomiędzy złapaniem jednej pracy a drugiej, żyłam wykorzystując te środki. Nienawidziłam tego. Tak samo jak nienawidziłam ojca. Ed, ku mojemu zdziwieniu, ani razu nie starał się ze mną kontaktować. Co jakiś czas dzwonił do mnie Jake, ale tłumaczyłam mu, że mam dużo pracy i nie mogę się spotykać. Fakt faktem, całymi dniami siedziałam w salonie przy włączonej telewizji oraz laptopie, słuchając głośno muzyki. Na środku dywanu, tuż przy kanapie, rozbiłam niewielki obóz. Co wieczór gromadziłam tam niezdrowe jedzenie, colę i oglądałam MTV. Dni zlewały się ze sobą w jedną całość, tworząc, po prostu, długi okres czasu. Chyba przestałam odróżniać właściwy dzień od nocy, gdyż zasypiałam w południe, a po przebudzeniu o zmierzchu zajmowałam się wszystkimi rzeczami, które robiły osoby w depresji. Jadłam, czytałam głupie książki, oglądałam jeszcze głupsze programy... Dokładnie dwudziestego siódmego lutego, w godzinach wieczornych, ktoś zadzwonił do drzwi. Mogłabym poprawić nieco swój wygląd, zanim je uchyliłam, ale wiedziałam, że jednym ruchem dłoni zbyt wiele nie wskóram. Zbyt długo miałam mój wygląd w dupie...
- Koniec.
Nie usłyszałam nawet "Cześć" wypowiadanego przez Sheerana. Zapewne dlatego, że w ogóle nie miał zamiaru wysilać się na jakiekolwiek powitanie.
- Koniec? Nie za bardzo rozumiem o co chodzi.
Gdy tylko przekroczył próg, w korytarzu rozniósł się zapach niesamowitej wody kolońskiej. Niekontrolowanie głęboko się nim zaciągnęłam. Miał na sobie czarne spodnie, biały podkoszulek oraz puchową kurtkę. Na nogach jak zwykle jakieś Jordany. Wygoda była najważniejsza. Pierwszy raz od dawna wyglądał, jakby starał się w jakikolwiek sposób ułożyć włosy. Bezskutecznie. No ale doceniałam dobre chęci. Przyznaję, poczułam się brzydka i odrzucająca. Niedopasowana piżama, dwie różne skarpetki, szlafrok, który niedbale zwisał z jednego ramienia i ta głowa... Zarówno twarzy jak i włosów wolałam nie komentować.
- Ostatnio źle się wyraziłam.
Przypomniałam sobie moment w którym odchodziłam od ławki. Mogłam z góry mu powiedzieć, żeby się ode mnie odwalił.
- Chcę zerwać kontakt.
Ed roześmiał się. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Gdy tak głośno się śmiał, wyczułam w jego oddechu woń przyjemnej mięty. Jego wygląd po raz pierwszy mnie onieśmielał. Chyba dlatego, że po raz pierwszy Ed Sheeran wyglądał lepiej od Oli Sulewski.
- Co Cię tak śmieszy?!
Krzyknęłam, czując, jak bardzo zazdroszczę mu tego, iż ma okazję ładnie się ubrać i wyjść z domu. Dotarło do mnie, że muszę wyglądać obrzydliwie. Musiał opuścić to miejsce. Nie powinien na mnie patrzeć.
- Godzinę temu też leżałem w salonie z mnóstwem jedzenia i... przyznaję. Znam całą ramówkę MTV. Podwinął odrobinę rękaw kurtki i spojrzał na nadgarstek, gdzie znajdował się czarny zegarek. Był ładny. Chyba nowy.
- Za kilka minut "Jersey Shore".
Wzruszył ramionami, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu, choć tak bardzo chciałam zachować go tylko dla siebie. Nie lubiłam, gdy poprawiał mi humor, bo wtedy uświadamiałam sobie, że ciężko będzie mi o nim zapomnieć jak już finalnie zakończę znajomość.
- Tak, jesteś zabawny. A teraz proszę Cię - idź. Czas definitywnie zakończyć tą masakrę, która...
Rękoma starałam się wskazać na niewidoczny obiekt pomiędzy mną a mężczyzną.
- Która cały czas się między nami ciągnie.
Przełknęłam głośno ślinę, a następnie z lekkim uśmiechem założyłam ręce w oczekiwaniu, aż opuści moje mieszkanie. On również się uśmiechał, lecz w jego oczach nie byłam w stanie dostrzec nawet odrobiny zawodu czy rozczarowania. Pokręcił kilkukrotnie głową, przecząc.
- Właśnie wygrzebałem się z kilkunastodniowej depresji i czuję, że Ty również psujesz sobie życie. Czas coś sobie uświadomić.
Zbliżył się do mnie w dwóch krokach i spojrzał mi głęboko w oczy, chcąc mieć pewność, że zapamiętam jego słowa. Dłonie ułożył na moich ramionach i mocno na nie napierał. Przebił mnie wzrokiem i szarymi tęczówkami.
- Koniec z wracaniem do przeszłości. Jeśli cały czas będziemy to robić... Kto zajmie się przyszłością?
Wzruszyłam ramionami udając, że te słowa w ogóle do mnie nie dotarły.
- Ty możesz się nią zająć. Idę oglądać "Jersey Shore".
Odwróciłam się gwałtownie i przeszłam do salonu. Bez zastanowienia rzuciłam się na miękką kanapę.
- Ola!
Krzyknął za mną Sheeran, który, moim zdaniem, był w zbyt dobrym nastroju. Musiał znaleźć świetnego dilera.
- Ed!
Odkrzyknęłam, wpatrując się w sufit i uśmiechając się przy tym szeroko. Moja odpowiedź nawet nie była śmieszna, ale nic innego nie wpadło mi do głowy.
- Ha-ha?
Przyglądnął mi się, unosząc przy tym brew i kręcąc powoli głową.
- Weź prysznic, ubierz się ładnie, zrób Smoky Eyes, czy co wy tam sobie nakładacie na twarz i chodź. Nie wyjdę stąd dopóki nie staniesz się znowu człowiekiem.
Pierwszy raz od bardzo dawna uwolniłam swój głośny śmiech. Nienawidziłam dźwięku mojego śmiechu, ale tym razem był tak prawdziwy, że nawet nie przeszkadzało mi jego brzmienie. Mając świadomość, że dzięki Rudzielcowi, który kątem oka spoglądał na ekran telewizora, choć w niewielkiej części powrócił mój dobry nastrój, wstałam z kanapy i przeszłam do sypialni.
- Smoky Eyes? Jak sobie życzysz...
Chodziłam po swoim pokoju i zbierałam kolejno rzeczy, które miały przydać mi się w łazience.
Bacznie przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Moja cera tak dawno nie miała na sobie ni grama makijażu, że teraz z trudem poznawałam dziewczynę stojącą naprzeciw. Z niedowierzaniem przymykałam stosunkowo ciemne powieki na których, za rozkazem Eda, utworzyłam delikatny, złocisty efekt Smoky Eyes. Dość dużo czasu zajęło mi malowanie ust na kolor krwistoczerwony, gdyż bardzo chciałam, aby wyglądały idealnie. Myśląc o wystrojonym Sheeranie robiłam się zazdrosna. Jakbym spotkała przyjaciółkę sprzed lat, która schudła i wyładniała. Włosy ułożyłam w delikatne fale, które luźno spływały po moich ramionach. Na sobie miałam czerwoną, obcisłą sukienkę. Świetnie pasowała do pomadki. Kilka złotych dodatków, czarne botki na szpilce i byłam gotowa do wyjścia. Nie miałam pojęcia co będę robić przez cały wieczór, ale Rudy miał rację. Trzeba było wydostać się z nory i rozpocząć właściwe życie. Pełne emocji, zaskakujących zdarzeń, łez i śmiechu. Uśmiechnęłam się do własnego odbicia i już miałam wyjść, gdy w drzwiach stanął Ed.
- Musimy się zbierać, bo zdążyłem oglądnąć odcinek w którym zobaczyłem więcej niż bym chciał.
Na chwilę zawiesił na mnie wzrok i zacisnął usta, ale szybko przeczesał sobie włosy i odwrócił się z powrotem w stronę wyjścia. Udawał, że nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Miałam nadzieję, że chociaż strzeli kilkoma komplementami, bo naprawdę postarałam się, aby wyglądać świetnie. Skoro sam z siebie tego nie wykrztusił, musiałam się o to upomnieć.
- Dobrze Ci w białym.
Rzuciłam, gdy oboje zajęci byliśmy zakładaniem kurtek. Odpowiedział, gdy owijałam już szyję delikatnym szalikiem.
- Dzięki.
Serio?! A gdzie, chociażby wymuszone, "dobrze Ci w czerwonym"? Odchrząknęłam, wiedząc, że nie mam na co liczyć. Musiałam zadowalać się swoimi własnymi komplementami tworzonymi w głowie. Stojąc do niego tyłem przewróciłam teatralnie oczami, po czym podążyłam za nim za próg drzwi i zamknęłam je na klucz.
Ed raczej wiedział gdzie nas prowadzi, dlatego szłam jakiś metr za nim zupełnie nie zwracając uwagi na to, że powinniśmy rozmawiać. Tak zazwyczaj robiła dwójka znajomych zmierzających w to samo miejsce. Skupiałam się głównie na tym, aby nie poślizgnąć się w tych wysokich szpilkach. Towarzysz wypominałby mi to później do końca życia...
Zatrzymaliśmy się kilka metrów przed klubem z którego dobiegała głośna muzyka. Wejście oświetlone było na fioletowo, a wokół kręciło się kilku ochroniarzy oraz niezliczona ilość osób, które chciały wejść do środka. Gdy dotarło do mnie, że jest też grupka trzymająca profesjonalne aparaty, spojrzałam z wyrzutem na Sheerana.
- To nie jest przypadkowa impreza?
Wzruszył ramionami, a następnie zmarszczył brwi.
- Przepraszam.
Westchnęłam głośno czując, że Ed dokładnie zaplanował cały wieczór. Nie miałam jeszcze pojęcia co mnie czeka, ale czułam, że nic fajnego. Plany Eda zazwyczaj kończyły się nieciekawie. Dodał dość szybko, widząc moją minę.
- Muszę tu być. To bardzo ważne.
Przytaknęłam kilkukrotnie, ale zrobiłam to tylko dlatego, że moja doskonała kreacja nie mogła się marnować. Cokolwiek planował Rudy - chciałam wejść i dobrze się bawić. Uniosłam dłoń i wykonałam nią zapraszający gest w kierunku wejścia. Mężczyzna podszedł do ochroniarza, a ten widząc uśmiechniętego Sheerana, zaczął.
- Ed Sheeran! Masz świetne teksty, człowieku.
Nawet nie sprawdził, czy jest na liście. Po prostu odsunął przed nami gruby, czarny sznur, który teoretycznie blokował wejście do środka. Będąc za drzwiami, zsunęliśmy kurtki i oddaliśmy je do przepełnionej okryciami wierzchnimi szatni. Gdy odbierałam tabliczki z numerami podawane przez szatniarkę, Ed obserwował dokładnie moją sukienkę. Czułam to i nawet nie musiałam na niego patrzeć. Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie. Było to lepsze niż wszelkie komplementy. Zeszliśmy w dół po srebrnych, brokatowych schodach, które błyszczały na tyle, iż ledwo byłam w stanie skupić się na dokładnym stawianiu kroków. Na dole wybrzmiewała głośna muzyka i mocny bas. Rozglądnęłam się wokół, mierząc wzrokiem tańczących ludzi. Nagle z zupełnym zaskoczeniem zatrzymałam spojrzenie na wysokiej kobiecie, która podskakiwała w rytm muzyki śmiejąc się przy tym głośno. Wyróżniała się z tłumu nie tylko dzięki swemu wzrostowi, ale uwagę przykuwała również jej srebrna mini. Jakim cudem znalazłam się na imprezie razem z Taylor Swift? Wszystko tłumaczyła obecność Sheerana tuż przy moim boku. Przytaknęłam sama do siebie, widząc, że mężczyzna dokładnie lustruje wzrokiem pomieszczenie.
- Szukasz kogoś?
Spytałam, co jakiś czas zerkając na Swift. Była śliczna. Chciałabym całkowicie oderwać od niej wzrok, ale nie dawałam rady.
- Tak.
Odpowiedział, po czym nachylił się w moją stronę i zbliżył usta do mojego ucha.
- Gdzieś tu jest Athina.
Oburzona odskoczyłam od niego, a w moich oczach zaczęły tańczyć iskry nienawiści.
- Przed chwilą wygłosiłeś mi, że mamy zapomnieć o przeszłości.
Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, oczekując jego reakcji. Wsunął palce we włosy i uśmiechnął się przy tym z zakłopotaniem.
- Tak, ale... to trochę ciężko...
- Pierdol się.
Jak najszybciej weszłam w tłum ludzi i chciałam zniknąć z pola widzenia Eda. Kierowałam kroki w stronę podświetlanego na niebiesko baru, który prezentował się niesamowicie. Wokół niego znajdowały się wysokie krzesła obite srebrną imitacją skóry. Dostrzegłam jedno wolne miejsce, dlatego szybko je zajęłam i już miałam zamiar zamówić lampkę martini, gdy przypomniałam sobie o leczeniu.
- Bezalkoholowe mojito proszę.
Poczułam się taka zrezygnowana... Miałam ochotę wypić dużą ilość alkoholu i bawić się jak nigdy wcześniej, ale mój plan szlag trafił.
- Impreza z drinkiem bezalkoholowym? Szaleństwo.
Napomknął siedzący obok blondyn o szarych tęczówkach. Kolorem przypominały oczy Sheerana. Swoim sarkazmem również przypominał mojego towarzysza. Pewnie się znali.
- Lubię iść na całość.
Odpowiedziałam i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że zabrzmiało to dwuznacznie. Przełknęłam głośno ślinę mając nadzieję, że facet nie jest typowym napaleńcem, który źle odebrałby mój tekst.
- Zauważyłem...
Zmierzył mnie ponętnym wzrokiem od dołu do góry, zupełnie nie przejmując się faktem, że dokładnie widzę jego spojrzenie. Poczułam nagłą falę obrzydzenia. Dopiłam jak najszybciej napój, po czym wstałam pośpiesznie i kierowałam się w stronę loży, gdzie chciałam znaleźć wolne miejsce. Niechcący wpadłam na... Taylor Swift? Codzienność.
- Przepraszam.
Uśmiechnęłam się mając nadzieję, że choćby na mnie spojrzy. Pamiętałam doskonale nasze ostatnie spotkanie, gdy obie wyglądałyśmy jak trupy, gdyż byłyśmy po ciężkiej nocy. Chciałam jednak, aby ta wystrojona, energiczna piosenkarka, która cieszyła się dużą popularnością na owej imprezie, podarowała mi choćby jedno spojrzenie.
- Alexandra? Cześć!
Przytuliła mnie ostrożnie, schylając się, gdyż w swoich wysokich szpilkach była o głowę wyższa. Jakim cudem pamiętała moje imię? Byłam dosłownie... nikim.
- Chodź do mojej loży. Dawno się nie widziałyśmy.
Z szerokim uśmiechem na ustach przeprowadziła mnie przez parkiet, trzymając mój nadgarstek. Byłam w stanie przemilczeć fakt, że przez całe nasze życie widziałyśmy się jedynie raz. Również zdążyłam się za nią stęsknić. Na białej, półokrągłej kanapie, która znajdowała się w osobnym pomieszczeniu, siedziało kilka osób. Nic specjalnego. Ellie Goulding, Cara Delevingne i jacyś znajomi. Czując, jak ciężko powstrzymać mi uśmiech pełen ekscytacji, zajęłam miejsce obok Ellie i rozglądnęłam się. Tuż przy mnie rozsiadła się Tay. Nieco zdyszana zaczęła rozmowę.
- Jak się tu znalazłaś?
Sama chciałabym wiedzieć jakie zło przyciągnęło mnie aż tutaj.
- Nie miałam co robić dziś wieczorem, a Ed wybierał się na tą imprezę, więc...
Wzruszyłam ramionami czując, że towarzyszki dopowiedzą sobie resztę historii. Byłam straszną kłamczuchą, ale ładne kłamstwa brzmiały zdecydowanie lepiej.
- Ed tu jest?! Nie widziałam go od miesięcy! Jak mu się układa z Athiną?
Swift wysączyła odrobinę trunku ze szklanki nie odrywając ode mnie wzroku. Wyglądała na bardzo zainteresowaną moją odpowiedzią.
- Cóż... Pytaj Sheerana.
Westchnęłam cicho przypominając sobie jego wzrok pełen ekscytacji, gdy starał się odnaleźć na sali Andrelos. Pewnie już siedzą razem, opowiadają sobie urocze żarty, niedługo złapią się za ręce... Wszystko tak jakoś się potoczy.
- No właśnie. Trzeba będzie go znaleźć.
Moja rozmówczyni rzuciła Carze oczywiste spojrzenie, a ta przytaknęła w odpowiedzi. Widocznie obie były zainteresowane towarzystwem Rudzielca. Dlaczego?
- Chodźmy tańczyć. Nie można marnować tak dobrej muzyki.
Taylor zaczęła podrygiwać w rytm piosenki podczas wstawania z wygodnej kanapy. W sumie taniec i imprezowanie ze Swift nie wydawało się być najgorszym pomysłem na spędzenie wieczoru. Z szerokim uśmiechem podążałam tanecznym krokiem za dziewczyną, aż w końcu znalazłyśmy się w dużej, klimatyzowanej sali, która rozświetlana była przez kolorowe światła oraz magicznie migoczące żyrandole. Wskoczyłyśmy na środek parkietu i zaczęłyśmy komicznie tańczyć. Nie podejrzewałam samej siebie, że będę w stanie aż tak się wygłupiać. Podczas wolniejszej piosenki, gdy wokół nas łączyły się pary, uciekłyśmy pod bar, aby móc czymś złagodzić pragnienie. Moja blond towarzyszka zamówiła pina coladę, a ja postawiłam na mój klasyk - bezalkoholowe mojito. Z napojami poradziłyśmy sobie w zaskakująco szybkim tempie, dlatego gdy tylko DJ postanowił rozruszać imprezowiczów, wskoczyłyśmy w tłum i zajęłyśmy się tańcem. Nie minęła chwila, a poczułam, jak ktoś podchodzi do mnie od tyłu. Nagle spostrzegłam, że na moich biodrach ułożone są męskie dłonie. Odwróciłam głowę i szybko tego pożałowałam. Blondyn, który jeszcze niedawno mierzył mnie obrzydliwym spojrzeniem tuż przy barze, teraz próbował swoich sił na parkiecie.
- Odwal się od niej!
Widząc grymas na mojej twarzy, Taylor krzyknęła z wyraźną złością i pchnęła w ramię mężczyzny. Jej reakcja bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Natychmiast odwdzięczyłam się szerokim uśmiechem i powróciłam do energicznego tańca. Skakałyśmy do dźwięków kilku kolejnych utworów, co bardzo mi odpowiadało. Tańcząc z tak energiczną i pozytywną osobą czułam się wspaniale. Co chwilę śmiałam się szczerze i wymieniałam z towarzyszką śmieszne miny. Poczułam, że ktoś stoi coraz bliżej mnie. Oczywiście, sala była zatłoczona, ale nie na tyle, abym nie mogła się ruszyć. Znowu poczułam męską dłoń. Tym razem zaczęło się od powolnego sunięcia po mojej talii, aż w końcu zatrzymała się na tyłku. Już chciałam odwrócić się, aby móc odegrać dramatyczną scenę, gdzie drę się na faceta i histeryzuję, ale jedyne co dostrzegłam to odchylony ode mnie blondyn dotykający dłonią nosa z którego ciekła niewielka strużka krwi.
- O matko, Tay...
Zaśmiałam się głośno, odwracając głowę w stronę, gdzie liczyłam zobaczyć jej twarz. Zamiast tego obok mnie stał zdyszany Sheeran, który kilkukrotnie machnął prawą ręką, aby pomóc jej dojść do siebie.
- Może raczej - o matko, Ed.
Uśmiechnął się odpowiadając i ukazując przy tym swe białe zęby, a ja postarałam się o jak najszybsze wyjście z tłumu. Stanęłam przy drzwiach, które prowadziły do sali dla palących, gdyż nikogo tam nie było. Nie czekałam zbyt długo, a dołączył do mnie Rudy. Byłam mu wdzięczna za imponującą i spontaniczną reakcję na parkiecie, ale wciąż darzyłam go jeszcze większą nienawiścią.
- Zanim zmierzysz mnie tym swoim okropnym spojrzeniem...
Zerknął na mnie niepewnie, uśmiechając się przy tym kwaśno.
- Właśnie tym.
Odetchnął, po czym kontynuował swój monolog.
- Źle odebrałaś tą akcję z Athiną. Powinnaś dać mi szansę to wszystko wytłumaczyć.
Wzruszyłam ramionami nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Nie rozumiem dlaczego czujesz potrzebę tłumaczenia się przede mną, ale dawaj.
Chciał zacząć, ale znów przypadkowo zatrzymał wzrok na mojej sukience i zupełnie zgubił wątek. Minęło kilka sekund zanim był w stanie cokolwiek z siebie wydobyć. Przyjęłam to jako kolejny komplement, chociaż wolałabym, aby powiedział mi prosto w twarz, że dobrze wyglądam.
- Zadzwoniła do mnie i chciała, żebyśmy zaczęli jeszcze raz, ale... nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody?
Sposób w jaki podsumował swoją wypowiedź był zabawny, ale musiałam powstrzymać śmiech, choć było to trudne.
- Będę się zbierać.
Uśmiechnął się szeroko, po czym odpowiedział.
- Jesteś wspaniała...
Odetchnął, a jego słowa wręcz tonęły w sarkazmie. Nie było nawet sensu na nie odpowiadać. Wykonując coraz większe i szybsze kroki zaczęłam wspinać się po srebrnych schodach. Mimo tego, iż nie wypiłam łyka alkoholu, obraz przed moimi oczami był trochę chwiejny. Na tych stopniach wylądowała zdecydowanie zbyt duża ilość brokatu. Podeszłam do okienka szatni, gdzie oddałam mój numer, a w zamian otrzymałam kurtkę. Zaczęłam ją zakładać, gdy u mego boku pojawił się Ed. Zrobił dokładnie to samo.
- Co robisz? Ja wracam do domu.
Oznajmiłam mu, dziwiąc się, że również ma zamiar zakończyć imprezę.
- Myślisz, że ten facet na parkiecie był jedyny? W środku nocy na ulicach Londynu tylko czekają napaleńcy, którzy rzucą się na ten skrawek materiału.
Wskazał dłonią na mój strój, a ja po raz pierwszy tego wieczoru poczułam, że ta uwaga nie miała być komplementem. Zmrużyłam oczy, po czym odwróciłam się i wyszłam z lokalu. Rudy bez pytania do mnie dołączył. Stawiałam niewielkie kroki, gdyż czułam, że moje stopy są niesamowicie obolałe. Na parkiecie nie czułam tego kłucia.
- Wszystko okej?
Mężczyzna spojrzał na moją nieciekawą minę. Po prostu koncentrowałam się na tym, aby nie zwracać uwagi na palce u stóp. Piekły jak cholera.
- Oprócz tego, że jest mróz, wieje wiatr, który przenika do wnętrza mojego organizmu i chyba mrozi wszystkie organy, obtarły mnie buty, chodzę w szpilkach po śniegu i lodzie... tak. Wszystko w porządku.
Tak bardzo zazdrościłam mu teraz Jordanów. Chciałabym poczuć miękkość wkładki buta, jaką on pewnie czuł przez cały wieczór.
- Możesz spać u mnie.
Roześmiałam się słysząc propozycję, po czym odwróciłam głowę w jego kierunku.
- Chciałeś powiedzieć u Jake'a.
Poprawiłam go, czując dzięki temu przewagę. On jednak odpowiedział mi triumfalnym, wrednym uśmiechem.
- Nie. Kupiłem mieszkanie.
Słysząc jego słowa praktycznie padłam trupem na środku ośnieżonej ulicy. Musiałam się zatrzymać, gdyż ciężko było mi uwierzyć. Przełknęłam głośno ślinę, po czym pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Co się dzieje z tym światem...
Dołączyłam do niego, gdyż moje nagłe zatrzymanie się sprawiło, iż wyprzedził mnie o kilka kroków.
- Muszę je przetestować.
- Koniec.
Nie usłyszałam nawet "Cześć" wypowiadanego przez Sheerana. Zapewne dlatego, że w ogóle nie miał zamiaru wysilać się na jakiekolwiek powitanie.
- Koniec? Nie za bardzo rozumiem o co chodzi.
Gdy tylko przekroczył próg, w korytarzu rozniósł się zapach niesamowitej wody kolońskiej. Niekontrolowanie głęboko się nim zaciągnęłam. Miał na sobie czarne spodnie, biały podkoszulek oraz puchową kurtkę. Na nogach jak zwykle jakieś Jordany. Wygoda była najważniejsza. Pierwszy raz od dawna wyglądał, jakby starał się w jakikolwiek sposób ułożyć włosy. Bezskutecznie. No ale doceniałam dobre chęci. Przyznaję, poczułam się brzydka i odrzucająca. Niedopasowana piżama, dwie różne skarpetki, szlafrok, który niedbale zwisał z jednego ramienia i ta głowa... Zarówno twarzy jak i włosów wolałam nie komentować.
- Ostatnio źle się wyraziłam.
Przypomniałam sobie moment w którym odchodziłam od ławki. Mogłam z góry mu powiedzieć, żeby się ode mnie odwalił.
- Chcę zerwać kontakt.
Ed roześmiał się. Nie takiej reakcji się spodziewałam. Gdy tak głośno się śmiał, wyczułam w jego oddechu woń przyjemnej mięty. Jego wygląd po raz pierwszy mnie onieśmielał. Chyba dlatego, że po raz pierwszy Ed Sheeran wyglądał lepiej od Oli Sulewski.
- Co Cię tak śmieszy?!
Krzyknęłam, czując, jak bardzo zazdroszczę mu tego, iż ma okazję ładnie się ubrać i wyjść z domu. Dotarło do mnie, że muszę wyglądać obrzydliwie. Musiał opuścić to miejsce. Nie powinien na mnie patrzeć.
- Godzinę temu też leżałem w salonie z mnóstwem jedzenia i... przyznaję. Znam całą ramówkę MTV. Podwinął odrobinę rękaw kurtki i spojrzał na nadgarstek, gdzie znajdował się czarny zegarek. Był ładny. Chyba nowy.
- Za kilka minut "Jersey Shore".
Wzruszył ramionami, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu, choć tak bardzo chciałam zachować go tylko dla siebie. Nie lubiłam, gdy poprawiał mi humor, bo wtedy uświadamiałam sobie, że ciężko będzie mi o nim zapomnieć jak już finalnie zakończę znajomość.
- Tak, jesteś zabawny. A teraz proszę Cię - idź. Czas definitywnie zakończyć tą masakrę, która...
Rękoma starałam się wskazać na niewidoczny obiekt pomiędzy mną a mężczyzną.
- Która cały czas się między nami ciągnie.
Przełknęłam głośno ślinę, a następnie z lekkim uśmiechem założyłam ręce w oczekiwaniu, aż opuści moje mieszkanie. On również się uśmiechał, lecz w jego oczach nie byłam w stanie dostrzec nawet odrobiny zawodu czy rozczarowania. Pokręcił kilkukrotnie głową, przecząc.
- Właśnie wygrzebałem się z kilkunastodniowej depresji i czuję, że Ty również psujesz sobie życie. Czas coś sobie uświadomić.
Zbliżył się do mnie w dwóch krokach i spojrzał mi głęboko w oczy, chcąc mieć pewność, że zapamiętam jego słowa. Dłonie ułożył na moich ramionach i mocno na nie napierał. Przebił mnie wzrokiem i szarymi tęczówkami.
- Koniec z wracaniem do przeszłości. Jeśli cały czas będziemy to robić... Kto zajmie się przyszłością?
Wzruszyłam ramionami udając, że te słowa w ogóle do mnie nie dotarły.
- Ty możesz się nią zająć. Idę oglądać "Jersey Shore".
Odwróciłam się gwałtownie i przeszłam do salonu. Bez zastanowienia rzuciłam się na miękką kanapę.
- Ola!
Krzyknął za mną Sheeran, który, moim zdaniem, był w zbyt dobrym nastroju. Musiał znaleźć świetnego dilera.
- Ed!
Odkrzyknęłam, wpatrując się w sufit i uśmiechając się przy tym szeroko. Moja odpowiedź nawet nie była śmieszna, ale nic innego nie wpadło mi do głowy.
- Ha-ha?
Przyglądnął mi się, unosząc przy tym brew i kręcąc powoli głową.
- Weź prysznic, ubierz się ładnie, zrób Smoky Eyes, czy co wy tam sobie nakładacie na twarz i chodź. Nie wyjdę stąd dopóki nie staniesz się znowu człowiekiem.
Pierwszy raz od bardzo dawna uwolniłam swój głośny śmiech. Nienawidziłam dźwięku mojego śmiechu, ale tym razem był tak prawdziwy, że nawet nie przeszkadzało mi jego brzmienie. Mając świadomość, że dzięki Rudzielcowi, który kątem oka spoglądał na ekran telewizora, choć w niewielkiej części powrócił mój dobry nastrój, wstałam z kanapy i przeszłam do sypialni.
- Smoky Eyes? Jak sobie życzysz...
Chodziłam po swoim pokoju i zbierałam kolejno rzeczy, które miały przydać mi się w łazience.
Bacznie przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Moja cera tak dawno nie miała na sobie ni grama makijażu, że teraz z trudem poznawałam dziewczynę stojącą naprzeciw. Z niedowierzaniem przymykałam stosunkowo ciemne powieki na których, za rozkazem Eda, utworzyłam delikatny, złocisty efekt Smoky Eyes. Dość dużo czasu zajęło mi malowanie ust na kolor krwistoczerwony, gdyż bardzo chciałam, aby wyglądały idealnie. Myśląc o wystrojonym Sheeranie robiłam się zazdrosna. Jakbym spotkała przyjaciółkę sprzed lat, która schudła i wyładniała. Włosy ułożyłam w delikatne fale, które luźno spływały po moich ramionach. Na sobie miałam czerwoną, obcisłą sukienkę. Świetnie pasowała do pomadki. Kilka złotych dodatków, czarne botki na szpilce i byłam gotowa do wyjścia. Nie miałam pojęcia co będę robić przez cały wieczór, ale Rudy miał rację. Trzeba było wydostać się z nory i rozpocząć właściwe życie. Pełne emocji, zaskakujących zdarzeń, łez i śmiechu. Uśmiechnęłam się do własnego odbicia i już miałam wyjść, gdy w drzwiach stanął Ed.
- Musimy się zbierać, bo zdążyłem oglądnąć odcinek w którym zobaczyłem więcej niż bym chciał.
Na chwilę zawiesił na mnie wzrok i zacisnął usta, ale szybko przeczesał sobie włosy i odwrócił się z powrotem w stronę wyjścia. Udawał, że nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Miałam nadzieję, że chociaż strzeli kilkoma komplementami, bo naprawdę postarałam się, aby wyglądać świetnie. Skoro sam z siebie tego nie wykrztusił, musiałam się o to upomnieć.
- Dobrze Ci w białym.
Rzuciłam, gdy oboje zajęci byliśmy zakładaniem kurtek. Odpowiedział, gdy owijałam już szyję delikatnym szalikiem.
- Dzięki.
Serio?! A gdzie, chociażby wymuszone, "dobrze Ci w czerwonym"? Odchrząknęłam, wiedząc, że nie mam na co liczyć. Musiałam zadowalać się swoimi własnymi komplementami tworzonymi w głowie. Stojąc do niego tyłem przewróciłam teatralnie oczami, po czym podążyłam za nim za próg drzwi i zamknęłam je na klucz.
Ed raczej wiedział gdzie nas prowadzi, dlatego szłam jakiś metr za nim zupełnie nie zwracając uwagi na to, że powinniśmy rozmawiać. Tak zazwyczaj robiła dwójka znajomych zmierzających w to samo miejsce. Skupiałam się głównie na tym, aby nie poślizgnąć się w tych wysokich szpilkach. Towarzysz wypominałby mi to później do końca życia...
Zatrzymaliśmy się kilka metrów przed klubem z którego dobiegała głośna muzyka. Wejście oświetlone było na fioletowo, a wokół kręciło się kilku ochroniarzy oraz niezliczona ilość osób, które chciały wejść do środka. Gdy dotarło do mnie, że jest też grupka trzymająca profesjonalne aparaty, spojrzałam z wyrzutem na Sheerana.
- To nie jest przypadkowa impreza?
Wzruszył ramionami, a następnie zmarszczył brwi.
- Przepraszam.
Westchnęłam głośno czując, że Ed dokładnie zaplanował cały wieczór. Nie miałam jeszcze pojęcia co mnie czeka, ale czułam, że nic fajnego. Plany Eda zazwyczaj kończyły się nieciekawie. Dodał dość szybko, widząc moją minę.
- Muszę tu być. To bardzo ważne.
Przytaknęłam kilkukrotnie, ale zrobiłam to tylko dlatego, że moja doskonała kreacja nie mogła się marnować. Cokolwiek planował Rudy - chciałam wejść i dobrze się bawić. Uniosłam dłoń i wykonałam nią zapraszający gest w kierunku wejścia. Mężczyzna podszedł do ochroniarza, a ten widząc uśmiechniętego Sheerana, zaczął.
- Ed Sheeran! Masz świetne teksty, człowieku.
Nawet nie sprawdził, czy jest na liście. Po prostu odsunął przed nami gruby, czarny sznur, który teoretycznie blokował wejście do środka. Będąc za drzwiami, zsunęliśmy kurtki i oddaliśmy je do przepełnionej okryciami wierzchnimi szatni. Gdy odbierałam tabliczki z numerami podawane przez szatniarkę, Ed obserwował dokładnie moją sukienkę. Czułam to i nawet nie musiałam na niego patrzeć. Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie. Było to lepsze niż wszelkie komplementy. Zeszliśmy w dół po srebrnych, brokatowych schodach, które błyszczały na tyle, iż ledwo byłam w stanie skupić się na dokładnym stawianiu kroków. Na dole wybrzmiewała głośna muzyka i mocny bas. Rozglądnęłam się wokół, mierząc wzrokiem tańczących ludzi. Nagle z zupełnym zaskoczeniem zatrzymałam spojrzenie na wysokiej kobiecie, która podskakiwała w rytm muzyki śmiejąc się przy tym głośno. Wyróżniała się z tłumu nie tylko dzięki swemu wzrostowi, ale uwagę przykuwała również jej srebrna mini. Jakim cudem znalazłam się na imprezie razem z Taylor Swift? Wszystko tłumaczyła obecność Sheerana tuż przy moim boku. Przytaknęłam sama do siebie, widząc, że mężczyzna dokładnie lustruje wzrokiem pomieszczenie.
- Szukasz kogoś?
Spytałam, co jakiś czas zerkając na Swift. Była śliczna. Chciałabym całkowicie oderwać od niej wzrok, ale nie dawałam rady.
- Tak.
Odpowiedział, po czym nachylił się w moją stronę i zbliżył usta do mojego ucha.
- Gdzieś tu jest Athina.
Oburzona odskoczyłam od niego, a w moich oczach zaczęły tańczyć iskry nienawiści.
- Przed chwilą wygłosiłeś mi, że mamy zapomnieć o przeszłości.
Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, oczekując jego reakcji. Wsunął palce we włosy i uśmiechnął się przy tym z zakłopotaniem.
- Tak, ale... to trochę ciężko...
- Pierdol się.
Jak najszybciej weszłam w tłum ludzi i chciałam zniknąć z pola widzenia Eda. Kierowałam kroki w stronę podświetlanego na niebiesko baru, który prezentował się niesamowicie. Wokół niego znajdowały się wysokie krzesła obite srebrną imitacją skóry. Dostrzegłam jedno wolne miejsce, dlatego szybko je zajęłam i już miałam zamiar zamówić lampkę martini, gdy przypomniałam sobie o leczeniu.
- Bezalkoholowe mojito proszę.
Poczułam się taka zrezygnowana... Miałam ochotę wypić dużą ilość alkoholu i bawić się jak nigdy wcześniej, ale mój plan szlag trafił.
- Impreza z drinkiem bezalkoholowym? Szaleństwo.
Napomknął siedzący obok blondyn o szarych tęczówkach. Kolorem przypominały oczy Sheerana. Swoim sarkazmem również przypominał mojego towarzysza. Pewnie się znali.
- Lubię iść na całość.
Odpowiedziałam i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że zabrzmiało to dwuznacznie. Przełknęłam głośno ślinę mając nadzieję, że facet nie jest typowym napaleńcem, który źle odebrałby mój tekst.
- Zauważyłem...
Zmierzył mnie ponętnym wzrokiem od dołu do góry, zupełnie nie przejmując się faktem, że dokładnie widzę jego spojrzenie. Poczułam nagłą falę obrzydzenia. Dopiłam jak najszybciej napój, po czym wstałam pośpiesznie i kierowałam się w stronę loży, gdzie chciałam znaleźć wolne miejsce. Niechcący wpadłam na... Taylor Swift? Codzienność.
- Przepraszam.
Uśmiechnęłam się mając nadzieję, że choćby na mnie spojrzy. Pamiętałam doskonale nasze ostatnie spotkanie, gdy obie wyglądałyśmy jak trupy, gdyż byłyśmy po ciężkiej nocy. Chciałam jednak, aby ta wystrojona, energiczna piosenkarka, która cieszyła się dużą popularnością na owej imprezie, podarowała mi choćby jedno spojrzenie.
- Alexandra? Cześć!
Przytuliła mnie ostrożnie, schylając się, gdyż w swoich wysokich szpilkach była o głowę wyższa. Jakim cudem pamiętała moje imię? Byłam dosłownie... nikim.
- Chodź do mojej loży. Dawno się nie widziałyśmy.
Z szerokim uśmiechem na ustach przeprowadziła mnie przez parkiet, trzymając mój nadgarstek. Byłam w stanie przemilczeć fakt, że przez całe nasze życie widziałyśmy się jedynie raz. Również zdążyłam się za nią stęsknić. Na białej, półokrągłej kanapie, która znajdowała się w osobnym pomieszczeniu, siedziało kilka osób. Nic specjalnego. Ellie Goulding, Cara Delevingne i jacyś znajomi. Czując, jak ciężko powstrzymać mi uśmiech pełen ekscytacji, zajęłam miejsce obok Ellie i rozglądnęłam się. Tuż przy mnie rozsiadła się Tay. Nieco zdyszana zaczęła rozmowę.
- Jak się tu znalazłaś?
Sama chciałabym wiedzieć jakie zło przyciągnęło mnie aż tutaj.
- Nie miałam co robić dziś wieczorem, a Ed wybierał się na tą imprezę, więc...
Wzruszyłam ramionami czując, że towarzyszki dopowiedzą sobie resztę historii. Byłam straszną kłamczuchą, ale ładne kłamstwa brzmiały zdecydowanie lepiej.
- Ed tu jest?! Nie widziałam go od miesięcy! Jak mu się układa z Athiną?
Swift wysączyła odrobinę trunku ze szklanki nie odrywając ode mnie wzroku. Wyglądała na bardzo zainteresowaną moją odpowiedzią.
- Cóż... Pytaj Sheerana.
Westchnęłam cicho przypominając sobie jego wzrok pełen ekscytacji, gdy starał się odnaleźć na sali Andrelos. Pewnie już siedzą razem, opowiadają sobie urocze żarty, niedługo złapią się za ręce... Wszystko tak jakoś się potoczy.
- No właśnie. Trzeba będzie go znaleźć.
Moja rozmówczyni rzuciła Carze oczywiste spojrzenie, a ta przytaknęła w odpowiedzi. Widocznie obie były zainteresowane towarzystwem Rudzielca. Dlaczego?
- Chodźmy tańczyć. Nie można marnować tak dobrej muzyki.
Taylor zaczęła podrygiwać w rytm piosenki podczas wstawania z wygodnej kanapy. W sumie taniec i imprezowanie ze Swift nie wydawało się być najgorszym pomysłem na spędzenie wieczoru. Z szerokim uśmiechem podążałam tanecznym krokiem za dziewczyną, aż w końcu znalazłyśmy się w dużej, klimatyzowanej sali, która rozświetlana była przez kolorowe światła oraz magicznie migoczące żyrandole. Wskoczyłyśmy na środek parkietu i zaczęłyśmy komicznie tańczyć. Nie podejrzewałam samej siebie, że będę w stanie aż tak się wygłupiać. Podczas wolniejszej piosenki, gdy wokół nas łączyły się pary, uciekłyśmy pod bar, aby móc czymś złagodzić pragnienie. Moja blond towarzyszka zamówiła pina coladę, a ja postawiłam na mój klasyk - bezalkoholowe mojito. Z napojami poradziłyśmy sobie w zaskakująco szybkim tempie, dlatego gdy tylko DJ postanowił rozruszać imprezowiczów, wskoczyłyśmy w tłum i zajęłyśmy się tańcem. Nie minęła chwila, a poczułam, jak ktoś podchodzi do mnie od tyłu. Nagle spostrzegłam, że na moich biodrach ułożone są męskie dłonie. Odwróciłam głowę i szybko tego pożałowałam. Blondyn, który jeszcze niedawno mierzył mnie obrzydliwym spojrzeniem tuż przy barze, teraz próbował swoich sił na parkiecie.
- Odwal się od niej!
Widząc grymas na mojej twarzy, Taylor krzyknęła z wyraźną złością i pchnęła w ramię mężczyzny. Jej reakcja bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Natychmiast odwdzięczyłam się szerokim uśmiechem i powróciłam do energicznego tańca. Skakałyśmy do dźwięków kilku kolejnych utworów, co bardzo mi odpowiadało. Tańcząc z tak energiczną i pozytywną osobą czułam się wspaniale. Co chwilę śmiałam się szczerze i wymieniałam z towarzyszką śmieszne miny. Poczułam, że ktoś stoi coraz bliżej mnie. Oczywiście, sala była zatłoczona, ale nie na tyle, abym nie mogła się ruszyć. Znowu poczułam męską dłoń. Tym razem zaczęło się od powolnego sunięcia po mojej talii, aż w końcu zatrzymała się na tyłku. Już chciałam odwrócić się, aby móc odegrać dramatyczną scenę, gdzie drę się na faceta i histeryzuję, ale jedyne co dostrzegłam to odchylony ode mnie blondyn dotykający dłonią nosa z którego ciekła niewielka strużka krwi.
- O matko, Tay...
Zaśmiałam się głośno, odwracając głowę w stronę, gdzie liczyłam zobaczyć jej twarz. Zamiast tego obok mnie stał zdyszany Sheeran, który kilkukrotnie machnął prawą ręką, aby pomóc jej dojść do siebie.
- Może raczej - o matko, Ed.
Uśmiechnął się odpowiadając i ukazując przy tym swe białe zęby, a ja postarałam się o jak najszybsze wyjście z tłumu. Stanęłam przy drzwiach, które prowadziły do sali dla palących, gdyż nikogo tam nie było. Nie czekałam zbyt długo, a dołączył do mnie Rudy. Byłam mu wdzięczna za imponującą i spontaniczną reakcję na parkiecie, ale wciąż darzyłam go jeszcze większą nienawiścią.
- Zanim zmierzysz mnie tym swoim okropnym spojrzeniem...
Zerknął na mnie niepewnie, uśmiechając się przy tym kwaśno.
- Właśnie tym.
Odetchnął, po czym kontynuował swój monolog.
- Źle odebrałaś tą akcję z Athiną. Powinnaś dać mi szansę to wszystko wytłumaczyć.
Wzruszyłam ramionami nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Nie rozumiem dlaczego czujesz potrzebę tłumaczenia się przede mną, ale dawaj.
Chciał zacząć, ale znów przypadkowo zatrzymał wzrok na mojej sukience i zupełnie zgubił wątek. Minęło kilka sekund zanim był w stanie cokolwiek z siebie wydobyć. Przyjęłam to jako kolejny komplement, chociaż wolałabym, aby powiedział mi prosto w twarz, że dobrze wyglądam.
- Zadzwoniła do mnie i chciała, żebyśmy zaczęli jeszcze raz, ale... nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody?
Sposób w jaki podsumował swoją wypowiedź był zabawny, ale musiałam powstrzymać śmiech, choć było to trudne.
- Będę się zbierać.
Uśmiechnął się szeroko, po czym odpowiedział.
- Jesteś wspaniała...
Odetchnął, a jego słowa wręcz tonęły w sarkazmie. Nie było nawet sensu na nie odpowiadać. Wykonując coraz większe i szybsze kroki zaczęłam wspinać się po srebrnych schodach. Mimo tego, iż nie wypiłam łyka alkoholu, obraz przed moimi oczami był trochę chwiejny. Na tych stopniach wylądowała zdecydowanie zbyt duża ilość brokatu. Podeszłam do okienka szatni, gdzie oddałam mój numer, a w zamian otrzymałam kurtkę. Zaczęłam ją zakładać, gdy u mego boku pojawił się Ed. Zrobił dokładnie to samo.
- Co robisz? Ja wracam do domu.
Oznajmiłam mu, dziwiąc się, że również ma zamiar zakończyć imprezę.
- Myślisz, że ten facet na parkiecie był jedyny? W środku nocy na ulicach Londynu tylko czekają napaleńcy, którzy rzucą się na ten skrawek materiału.
Wskazał dłonią na mój strój, a ja po raz pierwszy tego wieczoru poczułam, że ta uwaga nie miała być komplementem. Zmrużyłam oczy, po czym odwróciłam się i wyszłam z lokalu. Rudy bez pytania do mnie dołączył. Stawiałam niewielkie kroki, gdyż czułam, że moje stopy są niesamowicie obolałe. Na parkiecie nie czułam tego kłucia.
- Wszystko okej?
Mężczyzna spojrzał na moją nieciekawą minę. Po prostu koncentrowałam się na tym, aby nie zwracać uwagi na palce u stóp. Piekły jak cholera.
- Oprócz tego, że jest mróz, wieje wiatr, który przenika do wnętrza mojego organizmu i chyba mrozi wszystkie organy, obtarły mnie buty, chodzę w szpilkach po śniegu i lodzie... tak. Wszystko w porządku.
Tak bardzo zazdrościłam mu teraz Jordanów. Chciałabym poczuć miękkość wkładki buta, jaką on pewnie czuł przez cały wieczór.
- Możesz spać u mnie.
Roześmiałam się słysząc propozycję, po czym odwróciłam głowę w jego kierunku.
- Chciałeś powiedzieć u Jake'a.
Poprawiłam go, czując dzięki temu przewagę. On jednak odpowiedział mi triumfalnym, wrednym uśmiechem.
- Nie. Kupiłem mieszkanie.
Słysząc jego słowa praktycznie padłam trupem na środku ośnieżonej ulicy. Musiałam się zatrzymać, gdyż ciężko było mi uwierzyć. Przełknęłam głośno ślinę, po czym pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Co się dzieje z tym światem...
Dołączyłam do niego, gdyż moje nagłe zatrzymanie się sprawiło, iż wyprzedził mnie o kilka kroków.
- Muszę je przetestować.
Zuza ze względu na naszą długą znajomość chciałabym powiedzieć jak bardzo niszczysz mi życie tym opowiadaniem! Czytam i wszystko za szybko się kończy! Napisz książkę czy coś! Kupie! Sheeran to typowy facet. Znowu namiesza Oli w głowie. Ostatnio pokochałam imię Ola :))))
OdpowiedzUsuńNajlepsza impreza z Ellie i Tay. Kto by pomyślał ze to takie ziomalki. Skończyłam czytać i moja wyobraźnia w tej chwili to takie hehehehe "Ed co chcesz przetestować?'To trochę strasznie bo nie wiem czy ze mną wszystko okej.
Ale w głowie i tak mama taką kochającą i słodka wersje Rudzielca.
Bardzo bardzo kocham Cie za to opowiadanie! Dziękuje, że mogę sobie to czytać i czuć się tak dobrze!
Jest super, czekam na więcej, i powiedz mi dlaczego mam wrażenie że oni kiedyś będą razem? przynajmniej przez chwilę :D błagam.. takie tam... :P
OdpowiedzUsuń