wtorek, 6 maja 2014

Rozdział IX

Miła atmosfera nie trwała jednak zbyt długo. Już po kilku sekundach Ed zmuszony był powrócić do postawy do której zdołał przywyknąć, gdyż obok nas pojawiła się Nina wraz z Jake'iem. Oboje szeroko się uśmiechali i najwidoczniej byli zadowoleni z właśnie zakończonego pokazu. Nie czując przyjemności ze stania obok Sheerana, podeszłam na palcach do Goslinga i objęłam go w pasie. On czując mój ruch automatycznie odpowiedział tym samym i mówił przy tym coś do rudzielca. Szczególnie nie wsłuchiwałam się w jego słowa, gdyż bardziej interesowały mnie myśli, jakie mogły wtedy przeskakiwać w głowie Sheerana. Był na mnie o coś obrażony? A może po prostu nie lubił utrzymywać kontaktu z fanami? Nie miałam pojęcia na czym mógł polegać jego problem.
- A Ty czego się napijesz?
Z głębokich przemyśleń wyrwał mnie głos blondyna. Nie miałam pojęcia o czym przed chwilą rozmawiał z towarzyszami, gdyż jak zwykle wolałam słuchać cichego głosu w mojej głowie, niżeli głosów ludzi znajdujących się w moim otoczeniu.
- Tonic z lodem i cytryną. Dzisiaj Ci potowarzyszę i też pobawię się bez alkoholu.
Uniosłam głowę w górę i uśmiechnęłam się lekko, gdyż Jake był ode mnie wyższy. Momentalnie po uzyskaniu odpowiedzi odszedł wraz z Edem w stronę baru znajdującego się tuż przy wejściu. Zostałam razem z uśmiechniętą, jak zwykle zresztą, Nesbitt na środku sali.
- Chyba siedzimy obok stolika młodej pary. Idziemy?
Spytała, wzrokiem wciąż lustrując przechodzących obok nas ludzi. Ja robiłam to samo. Interesowały mnie osoby, które zostały zaproszone na uroczystość. Wszyscy wyglądali na ludzi poważnych i prawdopodobnie bogatych. Idealnie dopasowane garnitury oraz oryginalne, modne kreacje kobiet. Już sama woń perfum roznosząca się po przejściu którejś z pań świadczyła o majętności. W końcu nie każdy był w stanie wydać setki funtów na 100 mililitrów przyjemnego zapachu.
- Jasne.
Odpowiedziałam, uśmiechając się lekko, a następnie złapałam jedną dłonią za materiał mojej pobrudzonej, nieco zmiętej sukni i szłam krok w krok za Niną. Zaprowadziła mnie ona do stolika znajdującego się w kącie pomieszczenia. Było to raczej spokojne miejsce, gdyż w najbliższym otoczeniu nie znajdował się żaden stolik oprócz tego należącego do pary młodej i rodziców. Stoły były niewielkie, okrągłe. Na każdym z nich znajdowała się porządnie wypolerowana zastawa oraz śnieżnobiałe, lniane serwetki. Przy naszym stanowisku rozłożone zostały wyłącznie cztery nakrycia. Przeczytałam kolejno wszystkie wizytówki znajdujące się na blacie. „Jake Gosling, Ed Sheeran, Nina Nesbitt”. Czwarta wizytówka była pusta, nie widniało na niej żadne imię czy nazwisko. Z zainteresowaniem uniosłam ją i obejrzałam z każdej strony.
- Najwidoczniej nie mam imienia.
Zaśmiałam się na widok pustej karteczki, po czym usiadłam na skraju krzesła i położyłam na blacie kopertówkę. Nina zajęła miejsce tuż obok mnie, zachowując się bardzo podobnie.
- Tak właściwie... wiem, że głupio to zabrzmi, ale jakie jest Twoje pełne imię?
Nesbitt uśmiechnęła się i przyglądała mi się z zainteresowaniem, jakbym co najmniej miała jej za chwilę zdradzić jakiś ogromny sekret. Odpowiedziałam jej nieco rozdrażniona.
- Aleksandra Julia Sulewska.
Blondynka przyglądała mi się niepewnie, jakby oczekiwała na ciąg dalszy odpowiedzi. Nie mając w planie nic do powiedzenia, spytałam.
- O co chodzi?
Byłam nieco zdezorientowana, gdyż zupełnie nie wiedziałam czego oczekuje.
- A po naszemu… ?
Słysząc jej pytanie zaśmiałam się i szybko odpowiedziałam.
- Alexandra Juliet Sulewski.
- Nina Lindberg Nesbitt.
Wyciągnęła dłoń w moją stronę w celu przywitania się, a ja z szerokim uśmiechem na twarzy uścisnęłam ją, po czym zaśmiałam się cicho. W międzyczasie do stolika podszedł Jake oraz Ed. Mój towarzysz położył przede mną szklankę zimnego napoju, zaś Sheeran przyniósł ze sobą dwa kieliszki szampana i wręczył jeden z nich Ninie. 
Zaczęły się przemowy. Oczywiście na początku powitaliśmy oklaskami rodziców państwa młodych, którzy zalani łzami opowiadali o żenujących sytuacjach z dzieciństwa swoich potomków, co docelowo miało rozbawić gości. Później zaproszono na scenę najbliższych przyjaciół, którzy starali się przyciągnąć uwagę publiczności perfekcyjną znajomością życiorysów świeżo zaślubionych. Kolejna godzina została skradziona przez przemowy osób, które zgłosiły się z własnej woli lub pod przymusem osób towarzyszących. Podsumowując – kilkanaście razy mogłam usłyszeć jaką zdolną i sprytną kajakarką była Annie oraz w jaki męski sposób Damien reprezentował swoją drużynę skautów. Kątem oka co jakiś czas zerkałam na Goslinga, który starał się jak najstaranniej zakamuflować ziewnięcia podczas przemówień. Cieszyłam się, że miał na ich temat podobne zdanie. Mojej uwadze nie umknęło również zachowanie Sheerana oraz Niny. Oczy dziewczyny były nieustannie zmrużone, gdyż ten ogromny uśmiech przymykał je, tworząc z nich niewielkie szparki. Ciekawe jakim cudem nie miała jeszcze zmarszczek? Ed oczywiście bez przerwy spoglądał na wyświetlacz telefonu znajdującego się pod stołem, licząc na to, że żaden z gości nie zauważy jego niestosownego zachowania. Nie miałam nawet ochoty zwracać mu uwagi. Poza tym – czy moja opinia na ten temat zmieniłaby cokolwiek w jego życiu?
Nie minęła chwila a na sali zaczęli pojawiać się kelnerzy rozdający kolację. Akurat wyjątkowo nie byłam głodna, co nie zdarzało mi się dosyć często. Gdy tylko postawiono przede mną talerz pełen jedzenia, westchnęłam cicho, gdyż nie miałam ochoty choćby próbować czegokolwiek z podanej porcji. Reszta osób zasiadających przy stoliku w momencie wzięła się za degustację.
- Dlaczego nie jesz? Jesteś wegetarianką?
Spytał dyskretnie Jake i uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja wzruszyłam ramionami patrząc na pięknie podany posiłek.
- Nie no co Ty, zjadłabym, bo wygląda bardzo smacznie. Po prostu nie mam apetytu. Przepraszam.
Zacisnęłam wargi i wzięłam łyka tonicu, w którym zdążyły roztopić się kostki lodu. Niespodziewanie poczułam, iż ktoś za mną stoi i nachyla się przy mojej twarzy.
- Widziałam jak wylądowałaś na ziemi. Co powiesz na zmianę kreacji?
Była to Annie, od razu rozpoznałam ten lekko zachrypnięty głos. Słysząc propozycję uśmiechnęłam się sama do siebie, gdyż rzeczywiście chłód na stopach stawał się coraz bardziej dokuczliwy, a brudna, biała sukienka wcale nie prezentowała się najlepiej. Bez chwili zastanowienia wstałam z miejsca i powiedziałam na odchodnym.
- Zaraz wracam!
Podążałam za tą cudownie prezentującą się suknią przez cały namiot, aż w końcu znalazłyśmy się na zewnątrz. Coraz bardziej się ściemniało. Niebo przybierało odcienie turkusu oraz granatu, które przełamywał mocno oranżowy zachód słońca. Ścieżka do domu podświetlana była przez ustawione po obu stronach lampiony, które pewnie w późniejszym czasie zamierzano wypuścić w niebo.  Ann, zupełnie nie przejmując się tym, iż jej suknia sunie po brudnych płytkach, przy okazji zahaczając o trawę, przemierzała w szybkim tempie trasę, aż w końcu znalazła się za drzwiami wykonanymi ze szkła. Gdy tylko weszła do środka, oparła się o kanapę i ściągnęła szpilki, które najwyraźniej zmęczyły jej nogi.
- Chodźmy do mojej garderoby. Coś dla Ciebie znajdę.
Uśmiechnęła się dokonując wszelkich starań, by uspokoić przyspieszony oddech. Powędrowałam za nią. Prowadziła mnie przez dziwne, cienkie korytarzyki na pierwszym piętrze, których istnienia nawet się nie spodziewałam. W końcu dotarłyśmy do średniej wielkości, błękitnego pokoju, w którym panował idealny porządek. Przy każdej ze ścian zamontowane były rozsuwane drzwi za którymi zapewne znajdowały się ubrania. Ann odsunęła szybkim ruchem jedne z nich i przeglądała błyskawicznie sukienki. Miała ich tam może kilkaset, każda na osobnym wieszaku. W przeróżnych odcieniach, o przeróżnych krojach. W końcu trafiła na jedną, która musiała szczególnie jej się spodobać. Wyciągnęła ją i rzuciła na fotel, który umieszczony był na środku pomieszczenia. Z zainteresowaniem podeszłam do odrzuconej rzeczy i przyglądałam się jej, podczas gdy kobieta wciąż grzebała w szafie. Wyglądało na to, iż szukała jakiś konkretnych strojów. Zanim zdążyłam dokładnie obejrzeć pierwszą podrzuconą kreację, już przed moim nosem wylądowała kolejna. Usatysfakcjonowana Ana usiadła po turecku przy ścianie i uśmiechnęła się do mnie szeroko. Jej suknia wyglądała w tej pozycji jak ogromna beza.
- No to mierz!
Uniosłam ostrożnie w górę jedną z sukienek i na jej widok nie mogłam powstrzymać śmiechu. Sukienka była zapewne w rozmiarze 34, gdyż na wieszaku przypominała raczej podkoszulek. Uszyto ją z bardzo obcisłego materiału i w większości pokryta była złotymi oraz granatowymi cekinami. Jedynie średniej grubości ramiączka i niewielki obszar w okolicach biustu pokrywało jednolite, czarne tworzywo. Długość sukienki sięgała mniej więcej do połowy uda.
- Co Cię śmieszy?!
Ann uniosła jedną brew, uśmiechając się lekko i nie rozumiejąc mojej reakcji.
- Naprawdę sądzisz, że pokażę się w czymś takim Twoim rodzicom?
W sumie nie powinno obchodzić mnie zdanie rodziców Goslinga. Przecież nawet się nie spotykaliśmy, a jego matka była mi obcą osobą. Ojciec też nie należał do grona najlepszych przyjaciół. Jednak liczyła się dla mnie ich opinia i byłam świadoma tego, że mogliby bardzo krytycznie mnie ocenić.
- Mam kilkadziesiąt, jak nie kilkaset takich sukienek. Już nie będę miała okazji ich ubrać, bo od dzisiaj będą mówić na mnie „Pani Anna Stewart”. Gdy byłam w Twoim wieku nie wyobrażałam sobie, że mogłabym kiedyś założyć sukienkę dłuższą niż mini. Jesteś za młoda, żeby przejmować się moimi rodzicami. Uwierz mi.
Annie przechyliła na bok głowę i uniosła ku górze kącik ust, licząc na przekonanie mnie do założenia sukienki. Postanowiłam sprawdzić jeszcze drugą opcję, która została mi przygotowana. Kolejna była przynajmniej bardziej elegancka. Prawie cała wykonana z czarnego, obcisłego materiału. Jedynie z przodu wszyto w nią beżowy, pionowy, szeroki pas obszyty czarną koronką. Nie miała ramiączek, a przy biodrach przyszyte były delikatne, również czarne, baskinki. Bez chwili namysłu wybrałam opcję numer dwa, gdyż nawet nie śniło mi się wkraczać na parkiet w dwukolorowych cekinach.
Gdy już wcisnęłam się w, o rozmiar mniejszą, sukienkę, przeglądnęłam się w lustrze i wygładziłam strój rękoma. Rzeczywiście, nie było tak źle jak przypuszczałam. Annie przyglądała się każdemu mojemu ruchowi z delikatnym uśmiechem, a następnie z trudem podniosła się z podłogi i podeszła do mnie od tyłu. Kilkoma zgrabnymi ruchami wyplątała moje włosy z gumki do włosów i wyciągnęła z nich kwiat. Po tej czynności wbiła palce w moje gęste włosy i poczochrała je delikatnie.
- No i w końcu wyglądasz na swój wiek.
Uśmiechnęła się do mojego odbicia w lustrze, po czym spojrzała na zegar, który znajdował się nad drzwiami od garderoby i wzięła szybko powietrze w płuca.
- O matko, przecież dzisiaj moje wesele…
Zaśmiała się głośno i złapała suknię z obu stron, po czym wyszła z pomieszczenia. Będąc już na korytarzu, krzyknęła.
- Dołącz do nas za chwilę, musisz być na rzucaniu bukietem!
- Okej!
Odpowiedziałam, cały czas obserwując bacznie swoje odbicie. Jeszcze nigdy nie widziałam siebie w takiej odsłonie. Wyglądałam zarówno drapieżnie i elegancko. Ten strój dodawał mi niesamowitej pewności siebie oraz sprawiał, iż wyglądałam nieco poważniej. Gdy już wykorzystałam w myślach wszystkie przymiotniki, jakimi mogłabym określić mój aktualny wygląd, postanowiłam powrócić z powrotem na imprezę. Od mojego wyjścia zdążyła minąć godzina jak nie więcej, więc nie chcąc zostawiać Jake’ a samego, przymknęłam do końca drzwi od szafy. Już miałam wyjść, gdy uświadomiłam sobie, że przecież wciąż nie miałam na nogach butów. Moje wejście nawet w tej normalnej sukience przykułoby uwagę gości, gdyż bez obuwia wyglądałabym jak typowa manifestantka na rzecz ochrony przyrody i środowiska naturalnego. Bez chwili zastanowienia zaczęłam otwierać kolejno szafy, aby sprawdzić ich zawartość. W ostatniej w sposób estetyczny, na jasnych półkach, poukładane były buty wyjściowe. W myślach modląc się o mój rozmiar, sprawdziłam podeszwę pierwszego lepszego sandałka. 37! Strzał w dziesiątkę! Zdecydowałam, iż wybiorę jakieś znoszone buty najlepiej nieznanej marki. Nie miałam zamiaru pożyczać od Annie markowych, nowych butów. Z pewnością ta garderoba była jej największym skarbem. Kolejno sprawdzałam wkładki butów, aby wybrać jakieś o nieznanej marce. Jimmy Choo, Louboutin, Louboutin, Louboutin, Valentino, Jmmy Choo, Chanel, Dior, Valentino. Czy ta kobieta nie znała innych marek?! Zmieszana i zmartwiona obecną sytuacją, postanowiłam wybrać pierwsze z brzegu. Trafiły mi się klasyczne sandałki od Valentino w odcieniu nude. Zadowolona z pięknej pary butów włożyłam je na stopy i uśmiechnęłam się z pełną satysfakcją. Czułam, że mogłam z czystym sumieniem powrócić do towarzystwa.
Opuściłam niewielki pokoik i znalazłam się w jednym z nieznanych mi korytarzy. No tak. Przecież moja orientacja w terenie była na poziomie zerowym. Zgasiłam za sobą światło w pokoju, co było ogromnym błędem, bo w całym domu panowała ciemność. Opuszkami palców dotykałam ścian, gdyż starałam się odnaleźć włącznik światła. Szłam wzdłuż ściany w zupełnej ciszy i jedynym co słyszałam był stukot szpilek o parkiet. Nieoczekiwanie usłyszałam, iż z drugiej strony korytarza ktoś zmierza w moim kierunku. Kroki stawiane przez drugą osobę były dość mocne, więc wywnioskowałam, iż był to mężczyzna.
- Halo?
Usłyszałam męski głos. Przynajmniej w rozpoznawaniu męskich kroków byłam dobra. Odpowiedziałam, śmiejąc się sama z siebie.
- Szukam włącznika, ale chyba jeszcze trochę mi na tym zejdzie. Mógłby Pan włączyć?
Gdy tylko uświadomiłam sobie jak głupio ta sytuacja musiała wyglądać w oczach mężczyzny, roześmiałam się głośno, gdyż nie mogłam się powstrzymać. Zawstydzona przeczesałam palcami zmierzwione włosy i oparłam się o ścianę oczekując na zapalenie się lamp.
- Jasne, proszę chwilkę poczekać. Nie tylko Pani ma problem ze znalezieniem włącznika.
Mężczyzna najwyraźniej również był rozbawiony zaistniałą sytuacją. Słyszałam jego kroki oraz cichy śmiech. Zapewne szedł tuż przy ścianie, aby znaleźć włącznik. Czy tak ciężko było właścicielom umieścić w korytarzu więcej niż jeden włącznik światła?! Słyszałam, że ta tajemnicza osoba znajdowała się już praktycznie obok mnie i wydawało mi się to dość dziwne.
- Mam!
W końcu cały korytarz rozświetlił się dzięki kilku lampom dającym delikatne, żółtawe światło. W momencie dostrzegłam naprzeciwko mnie szeroko uśmiechającego się rudzielca ubranego w spodnie od garnituru oraz lekko rozpiętą, białą koszulę. Gdy tylko uświadomił sobie, iż tajemniczą „Panią” byłam ja, z jego twarzy znikł uśmiech i zastąpiło go totalne zaskoczenie. Lustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, co wywołało na mojej twarzy nie mały rumieniec. Jego zdezorientowanie właśnie zaistniałą sytuacją wprowadzało okropnie krępującą atmosferę.
- Przepraszam… Nie wiedziałam, że to Ty.
Powiedziałam, ledwo wydobywając z siebie głos. Moje gardło zacisnęło się, a ciało przylegało do ściany, chcąc dać Sheeran’ owi jak najwięcej przestrzeni. Czułam się, jakby za chwilę miał przewiercić mnie wzrokiem. Brakowało tylko tego, aby zaczął strzelać laserami z tych swoich zielono-szarych tęczówek.
- Przepraszam, ale…


Nagle chwycił mnie mocno za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Przerażona i zaskoczona wpatrywałam się w te piękne tęczówki. W myślach wręcz błagałam, aby przewierciły mnie na wylot. Sheeran odwrócił mnie i docisnął plecami do ściany, przez co światło na długości całego korytarza z powrotem wygasło. W zupełnych ciemnościach słyszałam tylko jego przyspieszony oddech, który wywoływał u mnie palpitacje serca. I tak mój wzrok na nic się nie zdawał, dlatego przymknęłam powoli powieki i uchyliłam usta, gdyż inhalacja stawała się dla mnie coraz większym problemem. Dłoń Eda powędrowała od mojego kolana wzdłuż uda. Druga naśladowała ją i gdy obie zatrzymały się w tym samym miejscu obu nóg, mężczyzna uniósł mnie, a ja objęłam dolnymi kończynami jego biodra. Chłodne palce prawej dłoni ułożył na moim rozpalonym karku i zbliżył się do mnie. Na moich ustach złożył delikatny i soczysty pocałunek, a ja czując jak nasze usta łączą się, wbiłam palce lewej dłoni w jego włosy i uśmiechnęłam się delikatnie. To, co robiłam, było bardzo złe. I chyba właśnie dlatego tak bardzo tego chciałam. 

6 komentarzy:

  1. "...a później.obudziłam się na środku garderoby"? :D kobieto, dalej! *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu, no znowu to zrobiłaś. Jesteś człowiekiem bez serca wiesz? :)))
    Hahahaha "...i nagle zobaczyłam Goslinga z Niną którzy szli w naszym kierunku" xdd :D Pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak wszyscy coś dopisują to ja też: ,,Nagle światło zapaliło się i zza korytarza zaczęła się pojawiać znana mi sylwetka Annie" xD
    Czekam na kolejny i zakładam, że nawet po tej akcji Ed nie stanie się dla Alex lepszy :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, w ciągu mojej trzy i pół letniej kariery Sheerio czytałam miliony fanficów o Edzie, większość po angielsku, ale twoje to naprawdę jedno z lepszych! Zakochałam się w tym, a jeżeli znowu zawiesisz bloga na rok to znajdę Cię, przykuję do krzesła i zmuszę do pisania hahaha. Masz cudowny styl, innymi słowy masz ogromny talent! Jeszcze teraz chcę nawiązać do treści więc;
    a) scfvdbgufgydgtyrtdfctr ja cały czas przeżywam takie sceny i doprowadziłaś mnie do załamania emocjonalnego, bo chcę więcej!
    b) wybrałaś do historii moich ulubieńców i kocham Cię za to, ale przyłapuję się, że za Goslinga podstawiam sobie wizerunek Toma Odella haha
    I mam prośbę, jeżeli znasz jakieś polskie ff o Edzie (dobre ff o Edzie oczywiście) to proszę o link!:)

    Zapraszam Cię na mojego bloga, który nie jest żadnym fanficem, ani opowiadaniem, byłoby mi bardzo miło gdybyś poświęciła na niego kilka chwil.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu *-* Znalazłam ten blog niedawno i zakochałam się od pierwszego wrażenia. ♥ Przeczytałam go i cały czas się uśmiechałam :DD niesamowite zakończenie, wspaniałe porównania, zabawne teksty, świetny pomysł. Kocham sposób w jaki piszesz rozdziały. Proszę Cię, znalazłam tylko kilka opowiadań o Ed'zie i naprawdę ten jest moim ULUBIONYM, ale proszę nie pisz rozdziałów jeden na rok, bo się zabije. XD nie wytrzymam po prostu z ciekawości. Kocham Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. What the fuck?? Co tu się w ogóle dzieje.. takie ten.. w ogóle się nie lubią ani nic, a tu nagle BUM!! i się całują!!

    OdpowiedzUsuń