środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział XXVIII

Kilka akordów sprawnie zagranych na strunach gitary elektrycznej, a następnie głęboki, przeszywający ciało głos. Jeszcze nie zdążyłam usłyszeć pierwszych wersów piosenki, a w moim uchu wybrzmiał głos Grega.
- Doczekają się tych piw czy mają iść do sklepu i je sobie kupić?!
- Już się za to biorę.
Uwagę przykułam z powrotem do pracy, którą starałam się wykonywać jak najdokładniej. Przyglądałam się niewielkiemu strumieniowi piwa, który spływał powoli po szklanej ściance kufla. Właśnie to było obiektem mojego zainteresowania przez następne dwie godziny. Po tym czasie do blatu barowego podszedł zdyszany i spocony Jimmy, który uśmiechał się delikatnie.
- I jak, podobało się?
- Niestety nie miałam okazji się wsłuchać...
Westchnęłam, wskazując poprzez drygnięcie głową na Grega.
- Czego się napijesz?
Uniosłam ku górze kącik ust, po czym szybko oblizałam palec na którym pozostała odrobina pianki.
- Dziękuję, niczego. Mogę klucz na zaplecze?
- Pewnie.
Pokręciłam się chwilę w miejscu, starając się przypomnieć sobie gdzie ów klucz schowałam, a następnie wysunęłam z kieszeni spodni niewielki kawałek metalu i położyłam na blacie.
- Serio nie chcesz NICZEGO?
Wskazałam dłonią na lodówkę wypełnioną zimnymi sokami, napojami gazowanymi i wodą.
- Nie, dzięki. Spieszę się na ostatni autobus.
Wzdrygnął ramionami uśmiechając się przepraszająco, po czym zanim schował się za drzwiami, dodał.
- Ładny kapelusz!
Automatycznie dotknęłam głowy i ku mojemu zdziwieniu poczułam, że znajduje się na niej prezent od Niny. Zupełnie zapomniałam, że przez cały czas miałam na sobie kapelusz. Uniosłam ku górze kącik ust i odebrałam dzwoniący od kilku sekund telefon.
- Tak?
- Pierwszy raz od dłuższego czasu słyszę Twój głos i czuję się bardzo dziwnie...
- Jake!
Krzyknęłam, po czym odwróciłam się tyłem do klientów stojących przy barze i zatkałam palcem jedno ucho, aby skupić się na rozmowie.
- Dlaczego dzwonisz? Odwołujecie domówkę? 
- Czy ja kiedykolwiek odwołałem imprezę?! Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia.
- Ty to wiesz jak skutecznie mnie przestraszyć...
- Skończyliśmy już nagrywać z Niną i mogę podjechać do pubu, odebrać Cię. Jesteś zbyt ładna, żeby włóczyć się nocą po takiej dzielnicy.
- Dziękuję, to miłe, ale dam sobie radę. Najwyżej zadzwonię po taksówkę.
- Wychodzisz za pół godziny, tak? 
- Tak, nie spóźnij się.
Rozłączyłam się, a następnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie miałam z blondynem kontaktu odkąd "uciekłam" z jego domu za miastem. Było to dość niemiłe z mojej strony, bo ignorowałam wszelkie wiadomości od niego, już o połączeniach nie wspominając. Dlatego zdziwiona byłam, że od tak postanowił odebrać mnie z pracy i zawieźć na własną imprezę. Widocznie był lepszym przyjacielem niż ja.
- Dziękuję za wszystko, pozdrów Grega.
Z momentu intensywnych przemyśleń wyrwał mnie Jimmy, który stanął przed barem i wsunął na blat kluczyk. Zawiesił wzrok na mojej twarzy delikatnie mrużąc przy tym oczy.
- Hm?
Upomniałam się, czekając aż wyjaśni z jakiego powodu wlepił w nią swoje źrenice.
- Na serio fajny ten kapelusz!
Zaśmiał się i pokręcił lekko głową, gdyż zapewne zorientował się jak dziwnie musiał przed sekundą wyglądać.
- Pa.
Dodał na odchodnym, po czym trzasnął za sobą drewnianymi drzwiami wyjściowymi. 

Nadeszła pora gdy władzę w barze przejmował Greg. Po wieczornych koncertach w pomieszczeniu znajdowali się głównie jego znajomi, dlatego wtedy to on stawał się barmanem, a ja mogłam zakończyć pracę. Czas oczekiwania na przyjazd Goslinga "umiliłam sobie" zamiataniem podłogi na której znajdowało się mnóstwo pogniecionych serwetek i najróżniejszych, niewielkich śmieci. Gdy tylko w kieszeni zadzwonił mi alarm, odstawiłam miotłę w kąt i uśmiechnęłam się do szefa.
- Ja lecę. Jutro mam wolne, dlatego cały dzień bierze zmienniczka. Biorę wieczór pojutrze.
Nawet nie pamiętałam imienia dziewczyny, która zajmowała się nalewaniem piwa podczas mojej nieobecności. Właśnie tak kochałam swoją pracę.
- Dobra.
Greg zajął się już znajomymi i zapewne nawet nie dotarło do niego co powiedziałam chwilę wcześniej. Na ramiona narzuciłam kurtkę, po czym opuściłam lokal i zaczerpnęłam głęboki haust powietrza. Właśnie tego od kilku godzin mi brakowało.
- Nowa kurtka?
Jake opierał się tyłem o samochód, mając przy tym skrzyżowane nogi. Palił papierosa w ten swój uroczy sposób, mrużąc oczy przy każdym zaciągnięciu się dymem. Stanęłam jakieś pięć metrów naprzeciw mężczyzny.
- Nowa. Ładna?
- Tak.
Odpowiedział, po czym ponownie się zaciągnął. Przyglądał mi się przez kilka sekund.
- Unikasz dymu?
Skinął głową w moją stronę.
- Nie musisz udawać, że nie wiesz. Przecież spędziłeś z Niną cały dzień w studio. Na pewno się wygadała.
Zaśmiałam się, a następnie założyłam kosmyk włosów za ucho. Skrzyżowałam ręce na wysokości klatki piersiowej, chcąc ograniczyć dostawanie się chłodu z zewnątrz pod kurtkę. Wieczór był okropnie zimny. 
- Dobrze, w takim razie będę pytał o wszystkie szczegóły bez zahamowań. 
Uśmiechnął się szyderczo, po czym zaczął.
- Poznałaś kogoś?
Przewróciłam teatralnie oczami.
- To jedyny powód, żeby wznowić leczenie? Nie, nie poznałam nikogo. Zaskoczę Cię, ale moje życie nie kręci się wyłącznie wokół facetów.
Oburzona obeszłam zdecydowanym krokiem samochód, po czym otworzyłam drzwi od strony pasażera.
- Spokojnie, tylko pytam... 
Rozgniótł peta na krawężniku i wsiadł za kierownicę. Przez chwilę siedzieliśmy bez słowa, w ciemności.
- Dlaczego nie dawałaś znaku życia przez dwa miesiące?
Gosling zdał sobie sprawę, że rozmowa wcale nie będzie należała do najprzyjemniejszych, bo siedziałam naburmuszona wyglądając za przednią szybę. Jego ton był poważniejszy niż wcześniej. Patrzył prosto na moją twarz, a ja wciąż nie miałam zamiaru łapać z nim kontaktu wzrokowego.
- Musiałam odpocząć.
Zaczesał palcami włosy i ułożył dłoń na skrzyni biegów. Przez chwilę miał zamiar zapalić silnik i ruszyć w stronę domu, ale postanowił kontynuować rozmowę.
- Odpocząć od przyjaźni ze mną? Nie rozumiem o co Ci chodzi.
Podniósł głos, wyglądał na zdenerwowanego.
- Traktujecie mnie jak jedną z tych dziewczyn, które od czasu do czasu wpadają na wasze imprezy, żeby zapewnić wam rozrywkę.
W końcu odwróciłam głowę w stronę Jake'a. Ułożyłam dłoń na jego, która znajdowała się na skrzyni biegów. 
- Przepraszam Cię, ale nie będę waszą zabawką. Od czasu do czasu mogę wpadać na wasze imprezy, ale to tyle. Jeżeli Ci to nie pasuje - wysiadam z samochodu i możemy zapomnieć o całej przeszłości.
Uśmiechnęłam się, z całej siły powstrzymując łzy, które nie wiedzieć dlaczego za wszelką cenę chciały wypłynąć z moich oczu. Było mi żal samej siebie. Porażka.
- Co Ty pieprzysz?! Jaką zabawką?! Za cholerę nie wysiądziesz z tego samochodu, nie ma takiej opcji.
Blondyn wyglądał na małego, obrażonego chłopca.
- Kolego, wyluzuj. 
Wzdrygnęłam ramionami i zaśmiałam się nerwowo, chcąc go trochę uspokoić. On ułożył dłoń na moim kolanie i odetchnął głęboko, unosząc kąciki ust lekko w górę. 
- Nie mam takiego zamiaru. Jesteś tak głupia, że nawet nie chce mi się tłumaczyć jak bardzo... Traktuję Cię jak siostrę. Bardzo ładną i pociągającą, ale siostrę. To, że mieliśmy kilka "epizodów" wcale nie znaczy, że mam zamiar Cię wykorzystać albo... No nie wiem co Ty sobie wyobrażałaś. Jesteś świetną przyjaciółką i mogłabyś być matką moich dzieci, ale na razie zadowalam się przelotnymi romansami, co bardzo mi pasuje...
Przewrócił oczami i przez chwilę wyglądał na zamyślonego. Czyżby podczas przemowy do mnie przypominał sobie piękne dziewczyny spotkane w niedalekiej przeszłości? Po kilku sekundach powrócił do tematu.
- Kocham Cię jak Eda i nie mogę Cię stracić. Chociaż brzmi to dramatycznie a za razem trochę gejowsko. 
- Nie.
Odpowiedziałam mu dość szybko. Zaskoczony moją reakcją odsunął się odrobinę, aby dać mi przestrzeń.
- Nie trochę. Bardzo gejowsko.
Zaśmiałam się, a następnie nachyliłam w jego stronę. Objęłam dłońmi twarz blondyna i cmoknęłam go troskliwie w czoło.
Jechaliśmy w ciszy, w pewnym momencie przez głowę przeszła mi myśl aby włączyć radio, ale szybko się jej pozbyłam. Ten moment niepewności podczas podróży samochodem uważałam za coś koniecznego. Oboje powinniśmy wtedy przemyśleć zaistniałą przed momentem sytuację i rozważyć kwestię naszej przyszłości, czy coś... Przynajmniej teoretycznie. W praktyce ja byłam osobą, która z chęcią posłuchałaby muzyki, a Gosling pewnie myślał o pięknych dziewczynach, które wpadną na jego domówkę.

- Bardzo Cię proszę, nie mów nikomu.
Powiedziałam półgłosem po zgaszeniu silnika samochodu przez blondyna. 
- Już jakieś dwa miesiące temu obiecałem, że nie powiem. Spokojnie.
- Ale wiesz... Alkohol, impreza. 
Ujął moją dłoń i cmoknął ją delikatnie przykładając do ust. 
- Jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele dotrzymują tajemnic. 
- Dzięki.
Odetchnęłam, a następnie otworzyłam drzwi samochodu z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Po zatrzaśnięciu ich przeczesałam dłonią włosy i roztrzepałam je nieco, gdyż po całym dniu poza domem zdążyły oklapnąć. Rozglądnęłam się wokół, mierząc wzrokiem ciemną i pustą ulicę. Z góry dobiegały do moich uszu krzyki i głośne śmiechy. Odwróciłam głowę w tamtym kierunku, na tarasie będącym częścią mieszkania Jake'a stał jakiś mężczyzna i towarzyszące mu dwie kobiety. Jedną z nich była Nesbitt.
- Alex, chodź do nas szybko!
Krzyknęła, uśmiechając się szeroko.
- Już!
Odpowiedziałam, po czym spojrzałam na towarzysza i ruszyłam powoli w stronę kamienicy. Po wejściu do apartamentu przykułam uwagę kilku osób w hallu, które kojarzyły mnie z poprzednich imprez. Niektórzy się ze mną przywitali, odpowiedziałam uśmiechem. Zawiesiłam kurtkę na wieszaku i upewniłam się, że stoi za mną Gosling. Do salonu wolałam wejść w jego towarzystwie, gdyż wiedziałam, że w głównym pomieszczeniu znajduje się Ed z którym rozstałam się ostatnio w nieprzyjemny sposób. 
- Idziemy?
Skinęłam w stronę korytarza. Jake popchnął mnie delikatnie do przodu, kładąc dłoń na moich plecach. Idąc obok siebie dotarliśmy aż pod ogromną kanapę na której siedziało kilkanaście osób. Czując, jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce, zlustrowałam wzrokiem każdą twarz po kolei, aż w końcu zatrzymałam się na bladym Edzie pijącym sporymi łykami drinka. Obejmował ramieniem uśmiechniętą, stylowo ubraną, ciemnowłosą dziewczynę.
- Cześć.
Uśmiechnęłam się, patrząc mu prosto w oczy. 
- Hej. Chodź do kuchni, napijesz się czegoś.
Odpowiedział z nie mniejszym uśmiechem, co niesamowicie mnie zaskoczyło. Szybko podniósł się z kanapy i ruszył w stronę marmurowego blatu na którym znajdowało się sporo butelek z różnymi alkoholami. Automatycznie powędrowałam za nim, unosząc przy tym brew i nie wiedząc, czego się spodziewać.
- Wódka z sokiem? Lubisz, z tego co pamiętam...
Zaśmiał się i trzęsącą ręką nalał wódki, choć większość trunku wylał obok szklanki, gdyż ciężko było mu trafić. Resztę miejsca w drinkówce wypełnił sokiem, oczywiście przelał i dość sporo wydostało się poza ściankę. 
- Dziękuję, ale dzisiaj nie piję. Naleję sobie wody.
Odpowiedziałam dopiero po przyglądnięciu się sytuacji, która miała miejsce przed momentem. 
- Słuchaj.
Przysuwając w swoją stronę zwykły kubek spojrzałam na Rudego przerażonym wzrokiem.
- Przepraszam Cię za to, co wtedy powiedziałem. Nie potrafiłem nad sobą zapanować.
Powoli wypełniłam naczynie mineralką, a następnie uśmiechając się nerwowo zakręciłam plastikową butelkę. 
- Teraz Ty mnie posłuchaj. 
Przyłożyłam do ust napój i wzięłam niewielki łyk.
- W tym momencie nie panujesz nad sobą jeszcze bardziej. Nie jestem w stanie zrozumieć jak śmiesz przepraszać mnie będąc w takim stanie...
Odsunęłam się od blatu i tego wieczoru postanowiłam nie odchodzić na krok od Goslinga. Kurczowo się przy nim trzymałam, co jakiś czas zerkając w kierunku nowej dziewczyny Sheerana. Fakt, była bardzo ładna i wyglądała na ułożoną. Co więcej, nie była tak zaprawiona jak on. Dlaczego więc byli parą? Może jeszcze nie uświadomiła sobie, że zasługuje na kogoś zdecydowanie lepszego? Co jakiś czas wplątywałam się w rozmowy przypadkowych ludzi, a co chwilę podchodziła do mnie Nina i mówiła od rzeczy będąc pod wpływem alkoholu. Jako jedyna osoba niepijąca na imprezie, postanowiłam uciec z niej po niespełna dwóch godzinach. Przeprosiłam Jake'a tłumacząc się bólem głowy i pożegnałam się z kilkoma znajomymi, którzy byli dla mnie dość uprzejmi. Do mieszkania wróciłam taksówką i jedyne na co miałam ochotę to sen. Wzięłam długi, gorący prysznic słuchając relaksującej playlisty, po czym wypiłam melisę, aby uspokoić się po dniu pełnym przedziwnych zdarzeń. Przed snem zażyłam przepisane przez lekarza tabletki, a następnie wskoczyłam do miękkiego łóżka. Nawet nie zorientowałam się kiedy odpłynęłam.


- Co?! Tak?! 
Jakimś cudem wymacałam pod poduszką telefon i którymś z palców odebrałam. Mój zachrypnięty głos musiał brzmieć fantastycznie. 
- Przepraszam, że dzwonię o tej porze.
Niezdarnie podniosłam się na łokciach i usiadłam na brzegu łóżka, przecierając dłonią zaspane oczy.
- Nie mam pojęcia z kim rozmawiam, jaki dzisiaj dzień i która godzina. 
Odpowiedziałam, starając się powstrzymać ziewnięcie. 
- Siódmy grudnia, szósta dwadzieścia sześć. Teraz dwadzieścia siedem. Wiadomość o tym, kto dzwoni, pozwolę sobie pozostawić na sam koniec - tu Ed.
Cisza trwała może kilkanaście sekund. Ewentualnie przeciągnęła się do kilku minut. Nie wiedziałam ile czasu zajęło mi pojęcie całej sytuacji i odróżnienie snu od rzeczywistości. 
- Jestem trzeźwy.
- Stało się coś? Chodzi o Jake'a?
Sheeran odetchnął głęboko.
- Chciałem przeprosić.
- Przeprosiny przez telefon liczą się tak samo jak przeprosiny po pijaku. Czyli w ogóle.
- Może dlatego siedzę teraz przed twoimi drzwiami na zimnej jak cholera podłodze o godzinie szóstej rano...
- Szóstej trzydzieści.
Jak na złość musiała dopaść mnie migrena. Tuż po postawieniu bosych stóp na podłodze odczułam pulsujący ból głowy. Trzymając dłoń na czole podeszłam do drzwi z kwaśną miną i otworzyłam je na oścież. Zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że miałam na sobie jedynie majtki i męski podkoszulek.
- Właź.
Szybko odeszłam od nich i powędrowałam do kuchni. Z szafki wyciągnęłam plastikowe opakowanie z lekami i zażyłam dwie tabletki.
- Tak po prostu?
Ed przymknął za sobą drzwi wejściowe i przekroczył przez framugę. Przyglądał mi się przerażonym wzrokiem, jakby oczekiwał sceny wybaczenia rodem z filmu.
- Cholerna migrena... Miałam zamiar wygłosić monolog, ale powstrzymuje mnie ten pieprzony ból głowy.
Odetchnęłam głośno, po czym wypiłam kilka głębokich łyków zimnej wody. Rudy uśmiechnął się delikatnie, wyglądał na zmęczonego.
- Ale ze mnie debil. Od godziny zastanawiałem się co powiedzieć, jak zaczniesz mi robić wyrzuty. 
Podszedł do szafki w której przechowywałam przekąski i wyciągnął z niej paczkę orzeszków. Otworzył ją opierając się tyłem o blat i spojrzał na mnie stojącą obok. Odczekał chwilę i dopowiedział.
- Porozmawialiśmy sobie, pośmialiśmy się...
Nie odrywając wzroku od moich zmęczonych oczu wzruszył ramionami. Słysząc to zaśmiałam się, po czym uderzyłam go pięścią w bok. 
- Nienawidzę Cię. 
Szepnęłam, gdyż wycieńczone gardło nie pozwalało mi na więcej. 
- Brzmi groźnie!
Przeszedł w kilku krokach do salonu i rozłożył się na kanapie, po czym odetchnął głośno. Nogi ułożył na stoliku a głowę oparł o zagłówek. Podeszłam do sofy i stanęłam nad nim przyglądając się jego wygodnej pozycji.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi. Nie jesteśmy nawet znajomymi. Możesz już iść.
Ręką wskazałam drzwi, chcąc wyprosić go z mojego mieszkania. 
- Kobieto, nie spałem całą noc, odprowadziłem moją dziewczynę do domu, przyszedłem pod twoje drzwi, siedziałem przed nimi godzinę i chcesz, żebym teraz wracał pieszo przez pół miasta?! Nie ma opcji!
Uniosłam jedną brew mając ochotę z hukiem wyrzucić go na zewnątrz, lecz zważając na mój aktualny stan, odwróciłam się i ospałym krokiem ruszyłam w stronę sypialni.
- Jak wstanę ma Cię tu nie być.
Odpowiedziałam jak najgłośniej potrafiłam. Będąc w swoim pokoju rzuciłam się na miękkie, wciąż ciepłe łóżko i prawdopodobnie w momencie zasnęłam.

Otworzyłam oczy gdy zaczęło irytować mnie słońce wpadające do sypialni. Jak na grudzień pogoda wyjątkowo dopisywała. Odblokowałam ekran telefonu, aby sprawdzić godzinę, lecz ten otwarty był na spisie połączeń. Dopiero wtedy przypomniałam sobie o porannej wizycie Eda. Powoli zsunęłam się z łóżka i pobiegłam na palcach do salonu, kierując się prosto w stronę kanapy. Znajdował się na niej równo ułożony koc. Na stoliku tuż obok leżała nowa paczka orzeszków oraz opakowanie tabletek. Przeczytałam kartkę przyczepioną do papierowego kartoniku.

Najlepsze na migrenę
Polecam
Ed Sheeran x

Niekontrolowanie uśmiechnęłam się sama do siebie, kręcąc przy tym lekko głową.

10 komentarzy:

  1. Czekam na kolejny! Świetne ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest serio najlepszy fanfic jakiego kiedykolwiek czytałam. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to ♥i z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Powodzenia na maturze :D
    http://gingerlovebyme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedno pytanko, dlaczego na dole kolejne rozdziały nie są zapisane, cały czas tam patrzyłam i nie pojawiały się nawę numery i myślałam, że nie ma nowych rozdziałów. Byłabym wdzięczna za zapisywanie numerów nowych rozdziałów na dole. Z góry dziękuję. A tak w ogóle najlepszy blog jaki w życiu czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedno pytanko, dlaczego na dole kolejne rozdziały nie są zapisane, cały czas tam patrzyłam i nie pojawiały się nawę numery i myślałam, że nie ma nowych rozdziałów. Byłabym wdzięczna za zapisywanie numerów nowych rozdziałów na dole. Z góry dziękuję. A tak w ogóle najlepszy blog jaki w życiu czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wszystko naprawione, przepraszam za problem. :) Dziękuję bardzo i cieszę się, że się podoba. Niedługo kończę matury i biorę się za nowe rozdziały.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Nic się nie stało po prostu myślałam że na tym blogu już nic się nie dzieje ;) Życzę powodzenia na maturze i czekam z niecierpliwością na nowe rozdziały :)

      Usuń