poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział XXX

Ze łzami w oczach przesiedziałam przy tarasowym stoliku kilkanaście minut. Później okazało się, że ten krótki czas był ponad godzinnym rozmyślaniem w samotności, co uświadomił mi Gosling. Postanowił zostawić mnie samą, abym mogła poukładać sobie świeżą informację w głowie, a następnie powoli zakradł się przez szklane drzwi, sprawdzając, czy wszystko w porządku.
- Może przyniosę Ci wody? Oddychaj głęboko i się nie stresuj.
Zarzucił mi na ramiona marynarkę i starał się wyciszyć głos, aby mnie uspokoić. Nie mogłam się denerwować i powinnam myśleć przede wszystkim o swoim zdrowiu, ale tak ciężko było zignorować fakt, że Athina będzie miała dziecko, a co się z tym wiąże - Ed zostanie ojcem. Przez te wszystkie rady dotyczące wpuszczania powietrza do płuc, którymi pouczał mnie Jake oraz lekarz, sprawiły, że zupełnie zapomniałam jak oddychać. Łapiąc nierównomiernie hausty tlenu zerknęłam na zmartwionego i zmęczonego blondyna, który opierał się bokiem o stolik.
- Wrócimy do środka? Nie możesz się przeziębić.
Wzruszył ramionami. Troszczył się o mnie jak ojciec. A może nawet bardziej.
- Proszę Cię, jedźmy do domu. Możemy?
Odpowiedziałam najcieńszym głosikiem, jaki tylko mogłam z siebie wydobyć. I tak było cudem, że zdołałam wykrztusić z siebie cokolwiek. Towarzysz przytaknął głową, po czym pomógł mi wstać, biorąc mnie pod rękę. Weszliśmy razem z powrotem do środka i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Ed i Athina pozujący razem do zdjęcia. Rzadko widzi się aż tak szczęśliwych ludzi. Zatrzymałam na nich swoje chłodne spojrzenie, gdy w tle usłyszałam głos przyjaciela Andrelos.
- A teraz niech wasza TRÓJKA ustawi się pięknie do zdjęcia...
Wszyscy wokół zaśmiali się, jakby mężczyzna opowiedział niezły dowcip. Zapewne nie opuściły ich jeszcze pozytywne emocje związane z teoretycznie dobrą wiadomością. Opuściłam wzrok. Chciałam, aby do oczu napłynęły mi łzy, ale już chyba wszystkie wykorzystałam. Wtuliłam się delikatnie w Jake'a, po czym poprowadziłam go w kierunku zakochanej pary. Miałam zamiar się odezwać, ale głos utknął mi w gardle i nie miał zamiaru się wydostać. Czułam się, jakby ktoś wypchał mi buzię nie pozwalając się odezwać. Wyręczył mnie mój towarzysz.
- Będziemy się już zbierać. Dziękujemy za zaproszenie.
Uśmiechnęłam się delikatnie obserwując ich roześmiane twarze.
Każdy ruch wykonywałam niesamowicie spokojnie, jakbym cały czas musiała się nad czymś zastanawiać. Pierwszy raz aż tyle czasu zajęło mi założenie kurtki. Gdy w końcu byłam gotowa do wyjścia, opuściliśmy piękny dom i wsiedliśmy do samochodu. W zupełnej ciszy przejechaliśmy całą trasę aż pod moją kamienicę, co zajęło półtorej godziny. Gosling pomógł mi wysiąść, odprowadził mnie do mieszkania i poczekał, aż przebiorę się w piżamę i ułożę w łóżku. Okryta kołdrą, zupełnie wycieńczona wpatrywałam się w oczy przyjaciela, który siedział na skraju łóżka.
- Przyjadę z samego rana.
Uniósł ku górze kącik ust, a następnie cmoknął mnie troskliwie w czoło. Uświadomiłam sobie, że z pewnością ma on mnóstwo pracy i spraw do załatwienia, dlatego nie chcąc zawracać mu głowy następnego dnia - odpowiedziałam szybko ospałym głosem z wyraźną chrypką.
- Nie musisz, poradzę sobie. Jutro wstanę jak nowo narodzona.
Uśmiechnęłam się niechętnie, po czym zamknęłam powieki. Głupia decyzja, bo później nie byłam w stanie ich otworzyć aż do rana.



Minęło kilka dni. W mieszkaniu czułam się jak w więzieniu. Przez cały ten czas wyszłam z niego tylko raz, na swoją zmianę do baru. O dziwo stojąc przez kilka godzin za ladą tęskniłam za łóżkiem w którym spędzałam cały wolny czas. Fascynującym zajęciem okazało się dla mnie gotowanie. Wygrzebałam z szafki stare książki kucharskie, których nigdy w przeszłości nie otwierałam i wykorzystałam kilka przepisów. Jedzenie wyszło paskudne, ale przynajmniej czymkolwiek się zajęłam.
Była godzina 16.29. Dzień piąty w samotności. Stałam w kuchni, oparta o blat, wpatrując się w zegar zawieszony nad drzwiami. W akcie desperacji postanowiłam włączyć telefon i sprawdzić, kto próbował się ze mną skontaktować. Cała skrzynka zasypana była wiadomościami od Niny i Jake'a, parę smsów wysłała mi zmienniczka z pracy. Wśród wszystkich wiadomości jedna zabolała najbardziej. Ta od Sheerana. Nawet jej nie odczytałam, po prostu usunęłam, aby nie musieć na nią patrzeć. Bez zastanowienia zadzwoniłam do Goslinga, który z pewnością się o mnie martwił.
- Ale jesteś głupia! Nie dało się odezwać wcześniej?!
- Przepraszam Cię, potrzebowałam czasu dla siebie.
- Myślałem, że się powiesiłaś!
Prychnęłam głośnym śmiechem, którego nie byłam w stanie powstrzymać. Ton mojego przyjaciela był poważny, ale słowa które wypowiadał były na tyle radykalne, że brzmiały po prostu komicznie. Przewróciłam teatralnie oczami i westchnęłam.
- Spotkamy się dzisiaj?
Krótka cisza.
- Siedzę z Niną w studio, możesz wpaść na chwilę.
Prawie podskoczyłam z radości na wieść o tym, że w końcu miałam możliwość wystrojenia się i wyjścia z mieszkania.
- Będę za jakąś godzinę.
Rozłączyłam się i przeszłam kilkoma szybkimi krokami do sypialni. Z szafy wygrzebałam świeże, ładne ubrania, dobrałam najnowszą biżuterię, której nie miałam okazji jeszcze założyć, po czym zabrałam się za nakładanie makijażu. Kursy wizażu zainspirowały mnie do zrobienia ogromnych zakupów kosmetycznych, dzięki czemu toaletka ledwie mieściła wszystkie opakowania i pędzle. Po półgodzinnych przygotowaniach do wyjścia, zgarnęłam okrycie wierzchnie, wsunęłam buty i wyszłam. Początkowy plan przewidywał spacer do studia, gdyż nie znajdowało się ono aż tak daleko, ale panujący na zewnątrz mróz skutecznie przekonał mnie do tego, aby wezwać taksówkę. Po przejechaniu zaledwie dwóch kilometrów, wyskoczyłam z samochodu i szybko popędziłam do drzwi wejściowych, nie mogąc się doczekać, aż zobaczę się z Nesbitt, której nie widziałam od dłuższego czasu. Tuż przed złapaniem klamki, usłyszałam dźwięk z telefonu oznajmujący, że dostałam smsa. Wysunęłam z kieszeni telefon, po czym sprawdziłam skrzynkę. Nadawcą wiadomości był nieznany numer, co było dla mnie rzadkością.

Apartament wciąż czeka na odbiór.
Pozdrawiam
Dawid Sulewski

Tak dawno nie czytałam niczego po polsku, że otrzymanie wiadomości w tym języku było czymś dziwnym. Patrząc na litery poukładane w polskie słowa czułam się nieswojo, a gdy dodatkowo przyglądnąć się ich treści - przez moje ciało przeszedł dreszcz i zamarłam. Wzięłam głęboki wdech, po czym gwałtownie otworzyłam skrzydło drzwiowe, chcąc znaleźć się w końcu w towarzystwie przyjaciół. Szybkim krokiem przemierzałam korytarz, rozglądając się w poszukiwaniu pomieszczenia, gdzie postanowili nagrywać tego dnia Jake i Nina. W malutkim, wytłumionym pokoju na kanapie siedziała Nesbitt, obgryzając paznokcie jednej ręki, a drugą podtrzymując czarną gitarę. Przy komputerze miejsce zajmował skupiony na pracy Gosling. Podeszłam do mężczyzny i cmoknęłam go z zaskoczenia w policzek.
- No witam.
Przywitałam się uśmiechając się przy tym szeroko, a następnie przytuliłam mocno Ninę, gdyż zdążyłam się za nią stęsknić. W międzyczasie Jake oderwał się od pracy i wstał, aby wyciągnąć coś z szafki. Kilka sekund po tym na blacie biurka ustawiona była whisky i dwie szklanki. Zmierzyłyśmy wzrokiem do połowy opróżnioną butelkę, a następnie zerknęłam na zadowolonego blondyna.
- A dla Ciebie...
Podał mi maleńki soczek pomarańczowy w kartoniku. Ostatnio widziałam coś takiego w przedszkolu. Zaśmiałam się trzymając w dłoni niewielkie opakowanie, po czym westchnęłam cicho.
- Dziękuję.
Raz jeszcze zerknęłam na szklaną butelkę wypełnioną moim ulubionym trunkiem. Z żalem dodałam.
- Cholernie tęsknię za alkoholem.
- Alkoholik!
Krzyknęła Nesbitt i pstryknęła mnie w nos, po czym obie się zaśmiałyśmy.
- A właśnie! Sprawdzaliśmy teraz z Jake'iem co się dzieje dzisiaj w mieście. Niedaleko jest koncert.
Przytaknęłam, nie za bardzo wiedząc co mam wspólnego z tym wydarzeniem. Czekałam na ciąg dalszy informacji wpatrując się w Ninę.
- Stwierdziliśmy, że się przejdziemy. Wychodzimy za kilkanaście minut i bierzemy Cię ze sobą. Może być?
O ile nie miał być to koncert Sheerana - poszłabym z przyjemnością.
- A kto gra?
Spytałam, po czym przyssałam się do rurki soczku. Pijąc go czułam się okropnie. Przecież nie dało się kupić soku w butelce. Jake musiał mi to zrobić.
- Kodaline. Może nas wpuszczą na backstage.
Nesbitt wzięła niewielki łyk trunku. a następnie skrzywiła się.
- O ile wciąż podobam się gitarzyście.
Dodała i puściła mi przy tym oczko. Jake przewrócił oczami i odpowiedział.
- Nigdy mu się nie podobałaś.
Zbulwersowana blondynka wstała szybko z kanapy, po czym zaczęła okładać Goslinga pięściami. Wyglądali jak typowe rodzeństwo. Blondyn udając, że toczy poważną walkę, popijał sporymi łykami whisky. Gdy skończyli swoją bójkę, która opierała się głównie na łaskotkach i szturchaniu, zaczęli zakładać kurtki uświadamiając sobie, że już za chwilę musimy wychodzić, żeby nie spóźnić się na koncert. Cieszył mnie fakt, że idziemy na występ zespołu, którego czasem słuchałam. Przyjaźń z muzykami miała ogromne plusy. W tym darmowe wejściówki na wydarzenia za które sama z siebie pewnie bym nie zapłaciła. Nie ściągałam kurtki ani butów, dlatego wstałam tylko z kanapy i stanęłam obok drzwi, czekając, aż towarzystwo się zbierze. Nagle wystraszyłam się, gdyż skrzydło drzwiowe znajdujące się za mną uchyliło się. Zza framugi wyłoniła się twarz Eda. Spoglądnęłam w jego stronę, po czym uciekłam szybkim krokiem na drugą stronę pomieszczenia.
- Hej hej. Jak tam nagrywanie?
Jego optymistyczny uśmiech szybko przerodził się w zaskoczenie.
- Idziemy na koncert!
Krzyknęła zadowolona Nina, która cieszyła się jak mała dziewczynka idąca na występ swojego idola. Widocznie sama obecność na koncertach sprawiała jej taką radość, bo z tego co było mi wiadomo, nie była wybitną fanką Kodaline.
- Ty też?
Ed spojrzał na mnie, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- Dlaczego nie? Idę.
Rudy spojrzał zawiedziony na Jake'a, po czym podszedł do whisky i uzupełnił nią do połowy szklankę Goslinga. Wypił w kilku łykach cały trunek, który dopiero co przelał, a następnie rozpoczął.
- I nie macie zamiaru mnie zaprosić? Może też chciałbym gdzieś wyjść?
Rozłożył ręce, oczekując jakiegoś zainteresowania z naszej strony.
- Jako odpowiedzialny ojciec powinieneś siedzieć w domu i pomagać matce Twojego dziecka.
Blondyn prychnął śmiechem, wkładając butelkę alkoholu z powrotem do szafki. Słysząc zdanie wypowiedziane przez mojego przyjaciela wzdrygnęłam się, wyobrażając sobie Eda trzymającego na rękach niemowlę. Nesbitt objęła mnie, widząc moją skrzywioną minę i uśmiechając się szeroko w moją stronę.
- Idziemy panno Sulewski?
Dziewczyna miała dość słabą głowę, dlatego wystarczyło kilka łyków mocniejszego alkoholu, aby zaczęła zachowywać się... dziwnie.
- Idziemy.
Uniosłam kącik ust ku górze i skierowałam swoje kroki w stronę wyjścia.

Mimo tego, że wejście główne było już otwarte, przed budynkiem wciąż ciągnęła się długa kolejka. Fani krzyczeli i przepychali się, chcąc jak najszybciej znaleźć się w środku. Każdy liczył na najlepsze miejsce. Gosling widząc tłum wyciągnął szybko telefon i zadzwonił do, z tego co się domyślałam, managera zespołu.
- Słuchaj, mogę wejść z kilkoma osobami?
Staliśmy w ciszy. Ja, Nesbitt i Sheeran.
- Nesbitt, Sheeran i przyjaciółka.
Blondyn szybko zakończył rozmowę, a następnie poprowadził nas w stronę przeciwną do kolejki, chcąc wejść do środka przez backstage. Znaleźliśmy się z drugiej strony budynku. Po przejściu przez niewielkie, czarne drzwi, z trudem przeciskaliśmy się przez ciasne magazyny pełne zniszczonych krzeseł oraz starego sprzętu nagłaśniającego.
- Uważaj, bo jeszcze przez przypadek wejdziemy na scenę...
Zaśmiałam się, kierując słowa do prowadzącego nas Jake'a. On odpowiedział mi uśmiechem, po czym uchylił przed nami drewniane drzwi do pomieszczenia, gdzie zespół stroił instrumenty i przeprowadzał szybką próbę.
- Cześć.
Wokalista uśmiechnął się szeroko do Goslinga, po czym uścisnęli sobie dłonie.
- Widzę, że mamy tu Eda i Ninę. Pięknie.
Zmierzył muzyków wzrokiem. Zatrzymał go na mnie, starając się sobie przypomnieć kim jestem. Niestety ja nie należałam do wspaniałego świata sławnych i lubianych.
- Alexandra Sulewski.
Wyciągnęłam dłoń w jego stronę i ściskając sobie ręce wymieniliśmy przyjazne uśmiechy. Ed obserwował ten ruch podśmiewając się pod nosem. Rzeczywiście, widok mnie przedstawiającej się pełnym imieniem i kreującej na twarzy sztuczny uśmiech musiał być dość zabawny. Po wykonanym geście, zerknęłam w stronę Rudego unosząc przy tym kącik ust ku górze.
- Za kilka minut musimy wchodzić, więc zadecydujcie sami - zostajecie na backstage'u czy idziecie na widownię? Jak wolicie.
- Zostańmy.
Odpowiedziałam szybko, kierując słowa do Goslinga, nie czekając na podjęcie decyzji przez resztę grupy. Nina i Ed, ku mojemu zdziwieniu, przytaknęli. Nesbitt, chcąc zwrócić na siebie uwagę, odpowiedziała wokaliście, uśmiechając się przy tym zalotnie. Mimo tego, że wmawiała ludziom, że to muzycy z Kodaline są nią oczarowani, to ona starała się na siłę przykuć ich uwagę. Zespół niestety nie miał aktualnie czasu na podrywanie dziewczyn, dlatego cała czwórka w pełnym skupieniu opuściła pomieszczenie i ciasnym korytarzem skierowała swoje kroki w stronę schodków na scenę. Odprowadziliśmy ich, nie odzywając się, gdyż chcieliśmy dać im spokój tuż przed ponad godzinnym pokazem dla kilku tysięcy osób. Zatrzymaliśmy się kilka kroków za grupą mężczyzn, którzy stali dość blisko siebie i w ciszy zakładali odsłuchy. Kilka sekund później bez słowa wyszli na scenę, a do nas dobiegły przeraźliwie głośne piski. Szybko zagłuszył je dźwięk gitary, akordy do One Day oraz rytm piosenki wybijany przez perkusistę.
- Nienawidzę tego kawałka...
Westchnął dość głośno Sheeran, przyglądając się produkującemu się przed publiką wokaliście.
- Dlaczego? Ma świetny tekst.
Mężczyzna wzruszył obojętnie ramionami.
- Wszyscy tylko z tym kojarzą Kodaline. No dobra, jeszcze All I Want.
Zaśmiałam się nie odrywając wzroku od tego, co działo się na scenie.
- Wszyscy kojarzą Sheerana tylko z The A Team. No dobra, jeszcze Drunk.
Edward oburzył się i spojrzał na mnie z miną urażonego dziecka.
- Tylko nie mów, że czepiasz się moich piosenek.
Uniosłam ręce w geście kapitulacji, uśmiechając się przy tym złośliwie. Po skończonej piosence, Jake wziął nas z powrotem do pokoju, gdzie po raz pierwszy zobaczyłam członków zespołu i z niewielkiej lodówki wyciągnął kilka puszek piwa. Jedną wziął dla siebie, a dwie pozostałe dał Ninie i Edowi. Mi podrzucił butelkę niegazowanej wody. Sheeran od razu otworzył swoją puszkę i wziął kilka głębokich łyków.
- Tak właściwie...
Zrobił sobie przerwę na wypowiedzenie tych słów, po czym znowu upił trochę.
- ...dlaczego nie pijesz?
Zerknął na mnie, a Nina i Jake wymienili w momencie nerwowe spojrzenia. Cała trójka zastanawiała się jak brzmi moja odpowiedź, z tym, że tylko jedna osoba nie wiedziała jaka była prawda. Nesbitt otworzyła puszkę, udając, że atmosfera w pomieszczeniu nie jest napięta. Odwrócenie uwagi całkiem jej się udało, gdyż biała piana wydostająca się szybko zalała jej spodnie. Wszyscy spojrzeli z pożałowaniem na jej niezdarność, do której zdążyli przywyknąć. Ja również. Sheeran rzucił szybko w jej stronę rolkę papierowego ręcznika, a następnie zmierzył mnie pytającym spojrzeniem, oczekując odpowiedzi.
- Postanowienie.
Uniosłam przekonująco kąciki ust, a następnie poczułam jak Gosling i Nesbitt uśmiechają się do mnie ciepło, jakby chcieli przytulić mnie na odległość. Nie zdążyłam się zorientować kiedy Ed otwierał już drugie piwo. Jake i Nina dopiero zaczynali sączyć piankę pierwszego (chociaż większość swojej pianki Nina mogła sączyć z podłogi).
- Dopiero rozpoczął się grudzień, a ludzie już realizują swoje postanowienia noworoczne...
Napomknął Rudy, po czym upił szybko zawartość drugiej puszki. Przytaknęłam, uśmiechając się delikatnie, a następnie zerknęłam w stronę drzwi, skąd do pokoju wszedł manager zespołu.
- A co wy tu robicie?
Nesbitt chlipnęła dość głośno sącząc napój, co przerwało ciszę.
- Właściwie już się zbieramy i idziemy pod scenę.
Chwyciłam blondynkę za łokieć, aby zmusić ją do wstania. W tym samym czasie podnieśli się Jake oraz Ed, lecz ten drugi chwiejnie trzymał pion. Najwidoczniej alkohol już zaczął działać. Gosling podtrzymał kumpla, aby ten mógł dotrzymać nam kroku, gdy szliśmy pod scenę. Zespół zagrał jeszcze kilka piosenek, a koncert podsumował pięknym wykonaniem All I Want, refren śpiewając wraz z publiką. Z Niną nie mogłyśmy powstrzymać się od nucenia, podczas gdy Jake, Ed oraz manager dyskutowali na temat sprzętu. Chociaż Sheeran tylko coś mamrotał, będąc już podpitym. Gdy cała ekipa zebrała się już, a my czekaliśmy na nich przy tylnym wyjściu, perkusista zaproponował.
- Co powiecie na jakieś piwko? W pobliżu jest kilka klimatycznych barów.
Momentalnie zanotowałam błysk w oczach Nesbitt. Uśmiechnęłam się szeroko na myśl, że wieczór może być jeszcze przyjemniejszy niż dotychczas. Dopiero po kilkunastu sekundach spojrzałam na Sheerana, który w zwolnionym tempie przymykał powieki, na co wpływ miał tylko i wyłącznie alkohol. Konkretnie jego nadmiar. Gosling spostrzegł to w tym samym momencie. Zerknęliśmy na siebie krzywiąc się, po czym odpowiedziałam.
- Niestety jedna osoba chyba już odpada...
Wskazałam dyskretnie na Eda, który był zbyt pijany, aby to dostrzec. Wokalista zespołu zaśmiał się głośno i podszedł do Sheerana, a następnie objął go ramieniem.
- Kolejnym razem nie dawajcie mu żadnego alkoholu.
- Niech wraca do domu.
Szepnęłam, stojąc obok blondyna i nie chcąc, aby znajomi Rudego usłyszeli.
- Ale on teraz mieszka z Athiną, w Northampton. Ja już się od niego odciąłem.
Wzdrygnął ramionami uśmiechając się triumfalnie. Widocznie pozbycie się Sheerana z mieszkania było swego rodzaju osiągnięciem.
- Przecież nie wyślemy go tak daleko taksówką. Weź go do siebie na jedną noc.
Szturchnęłam Jake'a w ramię, chcąc go przekonać.
- Nie ma opcji. Od dwóch dni w moim mieszkaniu są rodzice, przyjechali pozwiedzać Londyn. Na pewno nie pokażę im TAKIEGO Eda.
Gosling strzelał argumentami byleby tylko nie zabrać do siebie Rudego. Pewnie obawiał się, że jedna noc może przerodzić się w kilka miesięcy.
- Nina! Weźmiesz swojego kochanego przyjaciela na noc...
Popchnęłam w jej stronę zataczającego się mężczyznę. Złapała go troskliwie, ale dość szybko zaczęła się tłumaczyć.
- Dobrze wiesz, że bym go wzięła, ale mieszkam z managerem. Mam pokój o powierzchni czterech metrów kwadratowych. Ledwo sama się mieszczę.
Prychnęłam śmiechem, nie mogąc uwierzyć, że moim znajomym prawdopodobnie nigdy nie brak wymówek. Pomogłam Edowi usiąść na pobliskiej ławce, a następnie przewróciłam teatralnie oczami. Zmierzyłam ostrym spojrzeniem Jake'a i Ninę.
- To dzwońcie do Athiny. Natychmiast.
Nesbitt pokręciła przecząco głową, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Przecież ona jest w ciąży. Nie możemy jej denerwować.
Odkrzyknęłam, czując, jak moje ciało kompletnie wypełnia złość.
- A ja jestem...
W ostatnim momencie powstrzymałam się.
- Nieważne. Wezmę go.
Temat wspólnego dziecka Andrelos i Sheerana doprowadzał mnie do szału, dlatego stwierdziłam, że utnę rozmowę jeszcze przed jej rozpoczęciem. Przez moment czułam, jakbym miała się rozpłakać, lecz pomaganie Edowi wstać z pozycji siedzącej szybko odwiodło mnie od tego pomysłu.
- Gdzie idziemy?
Zapytał niewyraźnie, zataczając się na wszystkie możliwe strony.
- Do mnie.
Wzięłam głęboki wdech, starając się utrzymać równowagę. Jako jedyna.
- Ola!
Krzyknął nagle pijany Rudy idący tuż obok mnie. Z zaskoczenia odskoczyłam na kilkanaście centymetrów.
- Co się stało? Będziesz rzygał?
Spytałam z wyraźnym smutkiem na twarzy, dłoń przykładając do klatki piersiowej, gdyż zaskoczenie spowodowane krzykiem przyspieszyło mi nieco tętno. Chwiejąc się delikatnie na obie strony, Sheeran wbił we mnie swoje zmęczone spojrzenie, które wręcz mnie przeszywało. Zazwyczaj nie utrzymywaliśmy aż tak długiego kontaktu wzrokowego.
- Kocham Cię.
Powiedział, wciąż na mnie patrząc.
- Ja Ciebie też.
Odpowiedziałam, wzdychając, jakbym chciała go zbyć moją odpowiedzią. Dopiero po chwili, gdy już z powrotem szliśmy w stronę mojego mieszkania, uświadomiłam sobie, że tym razem go nie okłamałam...


Ułożyłam Rudego na kanapie z takim trudem, jakbym dźwigała wyjątkowo ciężki worek ziemniaków. Gdy leżał już półprzytomny w moim salonie, przeszłam w kilku krokach do kuchni, po drodze ściągając buty. Opierając się o blat włączyłam czajnik i przez kilka dobrych minut szukałam w szafce ulubionej herbaty. Gdy zaparzyłam już zieloną, ananasową, przełknęłam z trudem kilka pigułek przepisanych przez lekarza, dodałam sobie jeszcze coś na ból głowy, a następnie spojrzałam na koc leżący na krześle. Jakimś cudem zmiękło mi serce i wzięłam okrycie, aby rozłożyć je na Sheeranie. Gdy polarowa płachta zwisała już swobodnie, delikatnie dotykając końcówkami paneli, chciałam oddalić się i w końcu położyć się spać. Nagle poczułam, jak Ed chwycił mnie mocno za nadgarstek.
- Auu...
Ten chwyt był zdecydowanie zbyt silny.
- Co robisz?
Spytałam szeptem, krzywiąc się przy tym.
- Chodź. Nie chcę spać sam.
Pociągnął mnie mocniej, przez co usiadłam na skraju kanapy, poniekąd upadając na nią. Mimo tego, że było to bardzo nieodpowiednie - wycieńczona po całym dniu ułożyłam się obok Rudzielca, a on ku mojemu zaskoczeniu - objął mnie troskliwie ramieniem.


~*~
To teraz wszyscy słuchamy Kodaline!

3 komentarze:

  1. NAWET NIE WIESZ CO ILE SPRAWDZAM CZY JEST NOWY ROZDZIAL :D KOCHAM TO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram sie dodać jak najszybciej. Muszę go jeszcze troszkę dopracować. 💗

      Usuń