niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział XXXVII

Alice podeszła w kilku krokach do biurka, na którym wyjątkowo nic się nie znajdowało. Mama spakowała moje rzeczy do kartonów, które powinienem wziąć ze sobą do Londynu. Tak przynajmniej uważała. Ja nie chciałem gromadzić w mieszkaniu gratów, które tylko przypominały mi o szczeniackim, nudnym życiu we Framlingham. Brunetka oparła się o blat, sącząc sok gruszkowy. Był to napój, którego w moim domu rodzinnym nigdy nie brakowało, a wręcz było go zanadto. Starałem się skupić na rozmowie z Olą, choć szczerze powiedziawszy, nie chciałem jej kontynuować w obecności Liss. Odwróciłem się tyłem do dziewczyny, żeby mnie nie rozpraszała.
- Czyli masz za sobą dobry dzień.
Chciałem, aby mój głos zabrzmiał wesoło i radośnie, ale nie byłem pewien jaki efekt osiągnąłem.

- Całkiem...
Obracałam w dłoni zużytą chusteczkę higieniczną, którą pokrywały odcienie szarości i czerwieni. Ocierając łzy zmyłam z twarzy większość makijażu. Ten skrawek papieru wyglądał tak żałośnie, że mimowolnie się wzruszyłam.
- Słuchaj, muszę kończyć.
Odetchnęłam, czując, jak znowu zaciskało mi się gardło, a w oczach zbierały się ciężkie, słone krople. Nie miałam pojęcia, dlaczego chciałam się rozpłakać...
Nina wytrzeszczyła oczy i ledwie powstrzymując się od krzyku, zaczęła machać rękami w geście negacji.
- Oszalałaś?!
Krzyczała szeptem, co wyglądało komicznie. Zacisnęłam usta, wskazując na łzy, które właśnie pociekły po policzku. Na ich widok Nesbitt przewróciła teatralnie oczami.
- W zasadzie też nie mam za wiele czasu...
Po chwili ciszy, Ed odpowiedział spokojnym głosem. Odchrząknęłam, starając się przywrócić naturalną barwę głosu.
- Może wpadniesz niedługo? W sensie jutro.
Wypaliłam, nie chcąc kończyć rozmowy. Dlaczego nie mogłam po prostu się rozłączyć?! Głupia Ola!
- Tak!
Nesbitt znów dodała coś od siebie, tym razem uśmiechając się szeroko. Przez parę sekund w słuchawce nie słyszałam odpowiedzi. Później wybrzmiał niepewny głos.
- Emm... Z jakiej racji?
Złapałam się za głowę, czując, jak policzki stopniowo stawały się bordowe. Zrobiłam z siebie idiotkę, która wyobrażała sobie zbyt wiele. Powinnam była wciąż udawać, że miniona noc to pomyłka. Tak było dla wszystkich lepiej. Poza tym... Jak miałoby to wyglądać? Wpadłby na herbatkę, oglądalibyśmy filmy przytulając się na kanapie i opowiadając sobie śmieszne historie? On nawet nie potrafił normalnie rozmawiać. Ja chyba też.
- Robię małą posiadówę dla znajomych.
Tym razem moja przyjaciółka odetchnęła, nie mając pojęcia jak zareagować. Prawdopodobnie w końcu zrozumiała, że Sheeran rzeczywiście nie uważał incydentu w jego mieszkaniu za nic specjalnego. Widziałam w jej ciemnych oczach, że już myślała nad tekstem, którym mogłaby mnie pocieszyć.
- Mam plany, ale może wpadnę. Nie wiem. Muszę kończyć. Trzymaj się.
- Pa.
Rozłączyłam się jak najszybciej, głęboko wewnątrz czując zabijający mnie zawód. Na moją twarz z trudem wpełznął uśmiech, bo nie miałam zamiaru się już rozklejać. Nie z powodu pieprzonego flirciarza, który zajmował się już pewnie kolejną laską. Zawód powoli przekształcał się w złość. Coraz szybciej przekształcał się w złość. W końcu irytacja wygrała z wszystkim innym.
- Co za palant!
Krzyknęłam, rzucając telefonem w siedzisko kanapy. Odbił się i wylądował na podłodze. Nawet nie pomyślałam o tym, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Odwróciłam się i przeszłam do kuchni. Duszkiem wypiłam herbatę, którą wcześniej postawiłam na blacie.
- Przepraszam, że tak cię namawiałam.
- Nina, przestań!
Przyjaciółka, która chwilę wcześniej starała się do mnie przysunąć i mnie przytulić, odskoczyła z przerażeniem. Nie miałam zamiaru jej wystraszyć. Uśmiechnęłam się triumfalnie, podpierając się dłońmi o blat.
- Nie masz za co przepraszać. Sheeran jest draniem i chamem.
Wzruszyłam ramionami. Uświadomiłam sobie, że rozczarowanie wcale nie było tak wielkie, jakim je początkowo widziałam.
- Doskonale go znam i dlatego... Dlatego tak mi się podoba.
Pokręciłam kilkukrotnie głową, uśmiechając się sama do siebie.
- Nie wierzę, że to mówię.
Nesbitt roześmiała się głośno, przyglądając mi się z zaskoczeniem i podziwem.
- Jesteście dziwni.
Odetchnęła głęboko, zapewne ciesząc się, że nie musiała odkręcać swoich słów wypowiedzianych przez ostatnie kilka godzin. Cały dzień przekonywała mnie, że z pewnością mu zależy i jest w stanie się dla mnie zmienić. Zupełnie zapominałam o tym, że nie byłam typem osoby, dla której powinien się zmieniać. Liczba złych uczynków, które miałam na sumieniu, była chyba proporcjonalna do tych, które dręczyły jego. Nie zasługiwałam na to, aby całkowicie się dla mnie zmienił i zaangażował się w poważny związek, który... ja bym spieprzyła.
- Cholernie dziwni, Nino.
Powiedziałam pod nosem, jakby sama do siebie.


Wypełniłam cztery kieliszki, przesuwając nad nimi butelkę tequili. Nie obyło się bez kropel alkoholu pozostałych na blacie. Shoty szybko zostały zgarnięte spod mojej dłoni a ja z powrotem złapałam za szklankę soku jabłkowego z prawie rozpuszczoną w nim kostką lodu, która leniwie obijała się o ścianki naczynia. W całym mieszkaniu dudniły basy, gdyż Jake nie potrafił bawić się bez profesjonalnego sprzętu nagłaśniającego. Przywiózł go do mojego mieszkania przed południem i rozłożył, zajmując czarnymi kolumnami pół salonu. Na szczęście rodzina z naprzeciwka wyjechała na narty, a sąsiadka z góry była praktycznie głucha.
- Ola, dlaczego nie pijesz?
Gemma, która wpakowała w siebie o kilka kieliszków tequili za wiele, zapytała ze smutną miną. Zaśmiałam się, kręcąc przy tym głową.
- Nie piję od kilku miesięcy, promyczku.
Cmoknęłam przyjaciółkę w czoło, wzrokiem namierzając Toma, który chwilę wcześniej pojawił się na imprezie. Już zdążyła zagadać go koleżanka mojej przyjaciółki Caroline. Nie pamiętałam nawet imienia tej dziewczyny, ale już mnie irytowała. Toma poznałam na pamiętnej imprezie u Goslinga, kiedy to wspólnie planowaliśmy oglądać Harrego Pottera. Wyszło jak wyszło, czyli nie wyszło.
- Napijesz się czegoś?
Spytałam, podchodząc bliżej mężczyzny, szeroko się przy tym uśmiechając. Tom Williams był jednym z tych facetów, którzy najzwyczajniej w świecie nie mogli się nie podobać.
- Wody. Dzisiaj jestem kierowcą.
Uniósł ku górze dłoń w której trzymał kluczyki i pomachał nimi, aby zadzwoniły. Z łazienki wyszła szatynka. Nie kojarzyłam jej. Uśmiechając się nieśmiało podeszła do Toma, w dłoniach trzymając niewielką, srebrną torebeczkę.
- Już jestem.
Spojrzała na mężczyznę, ale szybko oderwała od niego wzrok i dokładnie mi się przyglądnęła.
- Ola?
Spytała niepewnie, unosząc ku górze kącik ust. Jej włosy były spięte z tyłu, a twarz okalały pojedyncze ich kosmyki. Zdawała się być przemiłą osobą.
- Tak, Ola. Ola Sulewski.
Wysunęła dłoń w moim kierunku.
- Valentia Mota.
- Niedługo Williams.
Poprawił ją Tom, uśmiechając się z dumą i spoglądając na kobietę. Ona przewróciła teatralnie oczami.
- Twoja narzeczona!
Krzyknęłam, nie potrafiąc przestać się uśmiechać. Nie byłam pewna, czy powiedziałam to, aby pokazać parze jak bardzo się cieszę, czy też nie potrafiłam przeanalizować w głowie informacji, która totalnie mnie zaskoczyła.
- Gratulacje!
Wciąż zszokowana, krzyknęłam. Zachowywałam się dziwnie. Musiałam przestać robić z siebie wariatkę.
- Czego się napijesz? Dla Ciebie woda.
Wskazałam palcem na mężczyznę wymawiając drugie zdanie, a on potwierdził przytaknięciem.
- Dla mnie też.
Uciekłam do kuchni, gdzie spotkałam Ninę, stojącą przy blacie i odpisującą na smsa.
- Tom Williams przyszedł z narzeczoną. Szok.
Blondynka uniosła na chwilę wzrok, przekierowując go na mnie. Uzupełniałam dwie puste szklanki wodą.
- Serio? Ładna chociaż?
Dziewczyna wróciła do pisania czegoś w telefonie, ale wciąż mnie słuchała.
- Piękna. Śliczna, urocza, miła... Marzenie. Na jego miejscu też bym się oświadczyła.
Zaśmiałam się cicho, stawiając szklane naczynia przed moją przyjaciółką.
- Proszę Cię, zanieś to Williamsom. Zrobiłam z siebie idiotkę.
Westchnęłam, kręcąc głową i przygryzając dolną wargę. Nesbitt, doskonale wiedząc, że byłam zdolna do spieprzenia nawet najkrótszej wymiany zdań, przejęła dwie szklanki i zaniosła je do pokoju obok. Usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Leniwie wyszłam z kuchni i przekręciłam kilkoma pokrętłami, które odpowiedzialne były za otwarcie zamków. Eda Sheerana i jego towarzyszkę przywitałam miną, która nie wskazywała na nic innego jak na to, iż byłam zmęczona.
- Cześć.
Zaczął mężczyzna, wręczając mi torebkę na prezent. Uniosłam ku górze kącik ust i jedną brew, łapiąc za sznureczki.
- Wszystkiego najlepszego z okazji... ostatniego dnia lutego. Nie wiem.
Wzruszył ramionami, powstrzymując uśmiech.
- Dzięki...
Odłożyłam czerwoną torebkę na komodę, która znajdowała się w korytarzu. Odsunęłam się na bok, aby mogli wejść do środka. Gdy zamknęłam z powrotem drzwi, Sheeran ściągając kurtkę, napomknął.
- To jest Liss.
Wskazał dłonią na niską, chudziutką brunetkę, która ubrana była w krótką, kraciastą spódniczkę, czarne rajtki i odsłaniający odrobinę brzuch, czarny top. Miałam ją za przeciętną dziewczynę, dopóki nie uśmiechnęła się szeroko, wysuwając dłoń w moją stronę. Odsłoniła szereg białych zębów, a jej twarz rozpromieniała. Nie mogła być kolejną ofiarą Sheerana.
- Alice?
Spytałam, dla niepoznaki uśmiechając się delikatnie. Bardzo fałszywie. Miałam nadzieję, że nie dało się tego odnotować.
- Alice. Ola?
Zaśmiałam się, teoretycznie z pytania dziewczyny. Tak naprawdę rozśmieszyło mnie zachowanie Eda. Myślał, że przedstawiając miłość swojego życia zdrobnieniem, nie zorientuję się, kim jest ta piękna brunetka o włosach układających się we wspaniałe fale.
- Ola.
Zostawiłam dwójkę w przedpokoju, gdzie pozbywali się okryć wierzchnich. Musiałam jak najszybciej opowiedzieć wszystko Ninie. Wymijając rozmawiających ludzi, wpełznęłam do salonu. Nie minęła chwila, a za ramię złapał mnie Jake, który oderwał się od rozmowy z Caroline.
- Twoje zdrowie, Alex!
Uniósł kieliszek w moją stronę, a ja złapałam za pierwszą lepszą szklankę, która znajdowała się na blacie stołu. Rzuciłam mężczyźnie szybki uśmiech i wypiłam jeden łyk. Nie miałam pojęcia, co znajdowało się w naczyniu, ale musiałam jak najprędzej znaleźć Ninę. Odstawiłam drinka na szafkę, nie przejmując się tym, że nie powinnam pić alkoholu, a właśnie przełknęłam jakieś badziewie zmieszane z wódką. Dostrzegłam moją przyjaciółkę za szybą, na balkonie, gdy rozmawiała z kolegą Goslinga. Byłam zmuszona wyprosić faceta z powrotem do środka i powiedzieć mu, aby na chwilę zamknął drzwi. Potrzebowałam chwili, by podzielić się z blondynką szokującą informacją.
- Żartujesz!
Nesbitt wzięła głęboki wdech, nie mogąc uwierzyć w moje słowa. Sama nigdy nie miała okazji poznać Alice. Ba! Nawet Jake mówił mi, iż ta brunetka z przeszłości Sheerana stanowi dla niego jedną, wielką tajemnicę.
- Co on odpierdala...
Moja przyjaciółka podparła się o barierkę, nie mogąc przestać kręcić głową w przeczącym geście.
- Nie mam pojęcia, ale Alice jest prześliczna... Sama się w niej zakochałam.
Westchnęłam z rezygnacją. Już nawet nie chodziło o moje uczucia do Rudzielca. Chodziło o Alice, albo Liss, jak kto woli. Była wspaniała. Dobiła mnie świadomość, że nie byłam nawet godna z nią konkurować.
- Trudno. Mamy całe mieszkanie wspaniałych ludzi, którymi trzeba się zająć.
Nie mogłam stać się zrozpaczoną dziewczyną, którą dotknęło uczucie niespełnionej miłości. Zapukałam kilkukrotnie w szybę, aby osoba stojąca najbliżej drzwi balkonowych je otworzyła. Pocierając dłońmi o siebie, by ogrzać je po rozmowie na mrozie, podeszłam do Eda. Nadszedł czas, aby stać się dorosłą. Poklepałam kilkukrotnie jego ramię, chcąc oderwać go od rozmowy z Goslingiem, Alice i Caroline. Odwrócił się, a jego twarz nie odzwierciedlała konkretnych emocji.
- Mogę cię prosić na słówko?
Uśmiechnęłam się sztucznie, nie chcąc robić niepotrzebnej afery. W końcu nikt oprócz mnie, Eda i Nesbitt nie miał pojęcia, co między nami zaszło.
- Jasne.
Odwrócił się w moją stronę, czekając, aż zacznę, ale ja wyszłam z pomieszczenia i skierowałam kroki w stronę łazienki. Zdezorientowany mężczyzna poszedł za mną, choć nie miał pojęcia, co chciałam zrobić. Musiałam zadbać o to, aby nikt nie słyszał tej rozmowy. Weszłam do maleńkiej toalety, a Sheeran, upewniając się, że nikt tego nie zauważa, wszedł za mną.
- Zamknij na klucz.
Powiedziałam chłodnym tonem, stojąc kilka metrów od niego. Bokiem podpierałam się o ścianę pokrytą białymi kafelkami w kwiatowy wzór. Starałam się wyglądać na wyluzowaną.
- Super. Jesteśmy w najmniejszej łazience świata, zamknięci... O czym chcesz rozmawiać?
Zanim zaczęłam, przełknęłam ślinę.
- Mam tylko jedno pytanie. Udajemy, że wczoraj byłeś pijany i uważamy wszystko za pomyłkę, tak?
Uniosłam jedną brew i zachowywałam ton, który świadczył o mojej pewności siebie.
- Ola... to na pewno nie była pomyłka. I nie byłem pijany.
Uśmiechnęłam się ironicznie, czując, jak Sheeran powoli mnie denerwował. A raczej doprowadzał do szału, bo zaczął mnie denerwować gdy tylko ujrzałam jego twarz.
- Zadałam Ci jedno pytanie. Potwierdź albo zaprzecz.
Chciał usiąść na zamkniętej muszli klozetowej, ale zanim to zrobił, opróżnił tylne kieszenie spodni i ułożył ich zawartość na umywalce. Czyżby zamierzał wygłosić monolog? Nawet nie chciało mi się go słuchać.
- Po prostu nie jestem facetem, który powinien z tobą być. Możemy się przyjaźnić, bo bardzo cię lubię.
- Co za pierdolenie...
Westchnęłam szeptem, nie potrafiąc powstrzymać słów. Mógłby chociaż zmusić się do wymyślenia czegoś oryginalnego. Niestety jedyne co zdołał z siebie wykrztusić to jakieś stare teksty.
- Przepraszam cię, ale taka jest prawda. Nie powinniśmy być razem. Zasługujesz na coś więcej. Ja nie potrafię tworzyć związków.
Myślałam, że gorszej formułki nie mógł odklepać, ale jednak! Brawo! Wstał powoli, wzdychając przy tym. Stawiając powolne kroki, podszedł do drzwi. Ułożył dłoń na klamce, stojąc do mnie tyłem.
- Zapomniałeś telefonu.
Powiedziałam nieco głośniej. Stałam bez ruchu, czekając, aż odwróci głowę. Tak też się stało.
- Olu... Ostatni raz.
Podszedł do mnie, wyglądając, jakby za chwilę miał się rozpłakać, czego się nie spodziewałam. Objął dłońmi moją twarz, dokładnie badając ją wzrokiem, jakby już nigdy miał jej nie zobaczyć. Przełknęłam głośno ślinę, czując jak bicie serca stopniowo przyspieszało. Spojrzałam w dół, nie chcąc spoglądać wprost w szare, uwodzące mnie za każdym razem tęczówki. Uniosłam ku górze dłoń, w której zaciskałam czarne urządzenie. Zrobiłam krok do tyłu, nie będąc w stanie patrzeć na jego twarz.
- Proszę.
Powiedziałam półgłosem, uspokajając oddech w taki sposób, by nie zorientował się, że dzięki niemu moje serce biło jak szalone. Zdezorientowany przejął iPhona, a następnie odwrócił się i jak najszybciej wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Zamrugałam szybko oczami, po czym usiadłam na podłodze, opierając się o ścianę.

*

- Nie jestem pieprzoną Beyonce, żeby zasługiwać na coś więcej...
Westchnęłam, leżąc obok Niny na pościelonym łóżku. Udało mi się przetrwać do końca imprezy, podając gościom drinki i uśmiechając się fałszywie do Alice. 
- Miał trochę racji. Przyznaj.
Odpowiedziała blondynka, tak jak ja, wpatrując się w sufit.
- Nie mogę. Nie zgadzam się z tym, co powiedział. Nie zgadzam się z ani jednym jego słowem.  
Podniosłam się na łokciach. Nie rozumiałam, dlaczego Nesbitt broniła Sheerana. W jego monologu, który wygłosił mi w łazience, ciężko było odnaleźć jakikolwiek sens.
- Ed jest idiotą. Nawet, gdybyście byli razem, po jakimś czasie pewnie by cię zranił. Wiesz o tym.
Siedziałam już po turecku, bo nie mogłam wytrzymać w jednej pozycji. Za duża ilość myśli nie dawała mi spokoju.
- Wiem też, że to ja mogłabym zranić jego. Znam siebie.
Pokręciłam głową z rezygnacją. Byliśmy tacy sami i właśnie dlatego uważałam, że warto było spróbować. Niestety w Edzie odezwał się jakiś dziwny głos rozsądku. Po chwili Nina podniosła się, przyglądając mi się dokładnie.
- No właśnie... Może lepiej to zostawić i jakoś zapomnieć?
- Nie.
Odpowiedziałam bez zastanowienia. Byłam przekonana, że akurat tego faceta nie mogłabym ot tak zostawić. Temat Sheerana nie był dla mnie skończony, choć mężczyźnie tak właśnie mogło się wydawać. Zsunęłam się z grubego materaca, stawiając bose stopy na podłodze. Ze stolika nocnego zgarnęłam puste szklanki, by zanieść je do kuchni. Przechodząc przez korytarz, w oczy rzuciła mi się czerwona torebka, postawiona na komodzie. Mimo wszystko najpierw zajęłam się naczyniami, które chciałam umyć. Dopiero wracając do sypialni zgarnęłam dłonią prezent wręczony mi przez Sheerana. Wskoczyłam na łóżko, rzucając torebeczką tak, aby moja przyjaciółka przykuła do niej uwagę.
- Co to?
Przyjrzała się jej z zaciekawieniem. Pokręciłam głową, unosząc jedną brew. Ospale przymykałam powieki, bo miniony wieczór porządnie mnie wykończył.
- Ed mi to dał. Z okazji ostatniego dnia lutego.
Odpowiadając blondynce wysypałam na pościel zawartość. Znajdowało się w niej niewielkie, granatowe pudełeczko i biała koperta. Nina wzięła kopertę, śmiejąc się pod nosem.
- Dał ci pieniądze?
- Mam nadzieję!
Prychnęłam, uśmiechając się szeroko. Zajęłam się prostokątnym opakowaniem. Otworzyłam je i powitał mnie blask srebrnego łańcuszka, przy którym znajdowała się przywieszka w kształcie plusa, wypełniona maleńkimi brylancikami. Poczułam, jakby świat wokół na moment się zatrzymał. Tak jak moje wszystkie czynności życiowe. Zmarszczyłam brwi, nie mogąc uwierzyć, że kupił mi coś... tak ładnego!
- A to co?!
Krzyknęła Nesbitt, przysuwając się w moją stronę, aby przyglądnąć się zawartości pudełka. Chcąc sprostować sprawę, miałam zamiar opowiedzieć jej o mojej rozmowie z Rudzielcem, gdy zaplątałam się we własny naszyjnik, którego przywieszka miała kształt "X".
- Leżeliśmy z Edem... To znaczy... Ja leżałam na nim...
- Wystarczy. O takie szczegóły nie pytałam.
Przyjaciółka powstrzymała mnie, nie będąc zbyt ciekawą co robiliśmy w łóżku z Sheeranem. Z resztą słusznie. Roześmiałam się, nie mogąc oderwać wzroku od naszyjnika. Nie czekając dłużej, wyciągnęłam kartkę, która znajdowała się w kopercie. Liczyłam na jakiś list, ewentualnie krótką wiadomość. Zamiast tego na białym papierze znajdował się wydruk grafiki. Czarny znak "X" na zielonym tle. Domyśliłam się, że chciał nawiązać do mojego łańcuszka, ale... o co chodziło? Obejrzałam kartkę z obu stron, chcąc upewnić się, że Ed nie zamieścił na niej żadnego tekstu. Z kieszeni spodni wysunęłam telefon i kliknęłam w ikonę wiadomości.

Dziękuję za prezenty. Pierwszy mi się nie przyda, a drugiego nie rozumiem.

Wysłałam szybko, aby nie dawać sobie czasu do namysłu. O dziwo, odpowiedź przyszła po chwili.

Z pierwszym zrób co chcesz, drugi kiedyś zrozumiesz.

8 komentarzy:

  1. znowu płaczę, trzeci raz w tym roku
    genialne, cudowne, piękne, genialne itd. itp.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra! Oby następny pojawił się tak szybko, jak ten ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Naprawdę podoba mi się to, że nagle nie są szczęśliwi i wow miłość, tylko wprowadzasz taką tajemniczość i niezrozumiałą relację. Mega!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię takich przesłodzonych związków. Musiałam trochę namieszać. ;)

      Usuń
  4. Super! Cieszę się, że ostatnio dodajesz wpisy częściej ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też to cieszy! Mam fajne pomysły, które chcę szybko spisywać. Niestety już niedługo powstrzyma mnie sesja... :( Ale postaram się jeszcze teraz coś napisać i najwyżej wstawić za jakiś czas. ;)

      Usuń
  5. Ale zamieszanie, świetne nawiązanie do multiply, matko zaraz się okaże że X jest poświęcone Oli hahaha, czekam co dalej! <3

    OdpowiedzUsuń