wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział IV

- I tak jest już…
Spojrzałam na zegarek, który znajdował się na moim lewym nadgarstku, zakładając przy tym kosmyk włosów za ucho. Ponownie spojrzałam w oczy Goslinga.
- Druga w nocy.
Wzdrygnęłam lekko ramionami, czując jak moje oczy ze zmęczenia mrugały coraz wolniej. Nie zastanawiając się ujęłam dwoma palcami papierosa, którego blondyn już dopalał i zaciągnęłam się mocno. Mentolowy dym wypełnił nieco boleśnie, acz zarazem przyjemnie, moje płuca. Odczekałam kilka sekund, po czym wypuściłam go powoli. Ostatnio paliłam prawdopodobnie na imprezie urodzinowej mojej przyjaciółki. W liceum.
- To niegrzeczne zabierać starszym kolegom papierosy, panno Aleksandro.
Jake zaśmiał się i pstryknął mnie lekko w nos. Uniosłam ku górze kącik ust i po raz drugi, a zarazem ostatni, zaciągnęłam się dymem. Rzuciłam peta na ziemię, a mężczyzna zgniótł go nogą.
- To był okropny dzień.
Odetchnęłam głośno, kręcąc przy tym lekko głową. Blondyn uniósł jedną brew i rzucił w moją stronę pytającym spojrzeniem. Powiedzenie, iż jego najlepszy przyjaciel okazał się być w moich oczach obojętnym dupkiem zapewne nie zabrzmiałoby najlepiej. W celu wytłumaczenia dorzuciłam szybko.
- Koncerty mnie kiedyś wykończą.
Na mojej twarzy zagościł wymuszony uśmiech. Dwa kłamstwa w jednym zdaniu. Pierwszym było to, że oczywiście nie wyczerpujący koncert był powodem mojego złego samopoczucia. Drugie kłamstwo – jakim cudem koncerty mogłyby mnie wykończyć, skoro nawet na żadne nie chodziłam?!
- Może w ramach odetchnięcia po ciężkim wieczorze dasz się zaprosić na piwo, co Alex?
Gosling uśmiechnął się i oczekiwał mojej odpowiedzi. Stan upojenia alkoholowego był ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałam. Miałam na tyle słabą głowę, że po dwóch piwach byłam w stanie opowiedzieć wszystkim w barze historię mojego życia. Jake najwyraźniej zauważył, że zbyt długo myślę nad odpowiedzią, więc dodał.
- Mam pełną paczkę…
Uchylił kieszeń kurtki, z której wystawała paczka papierosów.
- I zniżki na piwo w pubie niedaleko.
Uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów. Przekręciłam głowę w prawo, przeczesując przy tym włosy palcami. Jedyne na co miałam ochotę to powrót do domu, napicie się gorącej herbaty i położenie się w wygodnym łóżku, ale nie mogłam odmówić temu uśmiechniętemu blondynowi.
- Nie palę… Ale jedno piwo raczej mi nie zaszkodzi.
Z powrotem odwróciłam głowę i spojrzałam w duże, błękitno-zielone oczy mężczyzny.
- A kto przed chwilą ukradł mi papierosa?
Zaśmiał się i niespodziewanie przeskoczył przez barierkę. Ruszył w stronę sceny, lecz po kilku sekundach odwrócił się i spojrzał na mnie, wciąż stojącą po drugiej stronie.
- Idziesz, czy będziesz tam stała?
Zapytał donośnym głosem, a ja nie zastanawiając się ani chwili dłużej złapałam dłońmi metalową poręcz i podskoczyłam, aby przedostać się na drugą stronę.

Bar do którego mnie zaprowadził był dość niewielki. Zajmował parter brązowej kamieniczki, która specjalnie nie rzucała się oczy. W ogromnym oknie, znajdującym się tuż obok drzwi wejściowych, dostrzec można było blask świeczek, które stały na niewielkich, drewnianych stolikach. Jake otworzył przede mną drzwi, a ja weszłam niepewnie. Wewnątrz panował istny chaos. Pomyślałam, że fakt, iż pub położony był najbliżej „Hammersmith Apollo” sprowadził tu tyle osób. Przepychając się między stolikami tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu, gdyż znaczna część klientów komentowała głośno i z ekscytacją dzisiejsze wydarzenie.
Wraz z Goslingiem usiedliśmy przy barze, a barman od razu podłożył nam pod nos dwa duże kufle piwa. Odkąd opuściliśmy salę koncertową towarzyszyła nam niezręczna cisza, dlatego postanowiłam zacząć rozmowę.
- No więc… Czym się zajmujesz?
Jake wziął kilka głębokich łyków zimnego napoju i spojrzał na mnie.
- Czyli bawimy się w rozmowę kwalifikacyjną?
Uniósł jedną brew zerkając pytająco i oczekując mojej reakcji. Przez chwile przekonana byłam, że wypaliłam z pytaniem nie na miejscu. Jednak kilka sekund później Jake zaśmiał się cicho i odgarnął włosy na bok.
- Jestem producentem. Ale teraz głównie piszę teksty. Nic ciekawego, poczytaj w Google.
Wzdrygnął ramionami i uśmiechnął się nie odrywając ode mnie wzroku.
- A Ty?
Pytanie zadał zapewne z grzeczności, dlatego odpowiedziałam jak najszybciej.
- Aktualnie pracuję jako kelnerka, ale już jutro…
Wysunęłam z kieszeni jeansów telefon i spojrzałam na wyświetlacz, aby sprawdzić godzinę.
- Konkretnie za siedem godzin udaję się na kurs wizażystów. Mam nadzieję, że mnie przyjmą.
Zaśmiałam się, lecz szybko z mojej twarzy znikł uśmiech. Przez całą sytuację z koncertem i nowymi ludźmi zupełnie zapomniałam o moim normalnym, codziennym życiu, które przecież musiałam kontynuować. Wzięłam głęboki wdech i raz jeszcze spojrzałam na wyświetlacz komórki, aby upewnić się, że żadna z przyjaciółek nie próbowała się ze mną skontaktować. Niespodziewanie Jake położył dłoń na moim ramieniu i spojrzał mi w oczy.
- Nie przejmuj się tak, na pewno się dostaniesz.
Nie dało się nie odwzajemnić tego uroczego uśmiechu. Gdyby tylko wiedział jakie w moim życiu panuje zamieszanie… Wręcz chciałabym, aby mój stres spowodowany był wyłącznie dostaniem się na kurs wizażystów.
- Miejmy taką nadzieję.
Odwróciłam wzrok w kierunku dłoni, która wciąż się o mnie opierała. Cieszyłam się, że udało mi się spotkać tak miłą osobę. Jedyne co nie pasowało w tej znajomości, to czas w jakim została zawarta. Problemy z Gemmą, chęć zmiany pracy, rozczarowanie Sheeran’em. Nie mogłam sobie pozwolić na wieczorne wypady z wyluzowanym Jake’iem, gdy wiedziałam, że moje życie pomieszało się na wszystkie możliwe sposoby. Ale spotkanie drugiego fajnego i towarzyskiego anglika wręcz graniczyło z cudem. Mogłam się poświęcić.
- Piszesz teksty dla siebie? Dla innych?
Blondyn wyciągnął papierosa i odpalił go.
- Chodzisz na koncerty Eda i nie wiesz kto napisał połowę jego piosenek?! Alex! Nie odrobiłaś zadania domowego!
Mężczyzna wypuścił dym przed siebie, uśmiechając się bez przerwy. Widocznie rozbawił go mój brak wiedzy na temat jego twórczości.
- Przepraszam, że nie przeczytałam całej twojej biografii. Oczywiście powinnam była to zrobić.
Przewróciłam teatralnie oczami z niezadowoleniem.
- Masz rację. Mogłaś ją przeczytać.
Pstryknął mnie w nos, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie i podparłam głowę na ręce. Drugą delikatnie złapałam słomkę, która opierała się o ściankę kufla i pociągnęłam kilka łyków. Spojrzałam w lewo, aby zbadać moje otoczenie. Obok mnie miejsce zajmowali chłopak i dziewczyna, którzy co chwilę całowali się, a w między czasie krążyli rękoma nawzajem po swoich tułowiach. Zlustrowałam ich wzrokiem czując nieprzyjemne skrępowanie i zadałam szybkie pytanie.
- Kim jest Nina?
Z całującą się parą skojarzył mi się tylko i wyłącznie Ed oraz blondynka. Jake odpalił kolejnego papierosa i odpowiedział.
- Czymś w rodzaju mojej wschodzącej gwiazdki.
Jego odpowiedź nie była dla mnie zbyt jasna. Przecież Nina nie mogła być jego dziewczyną, gdyż ewidentnie widać było, że spotyka się z Edem. Spytałam oczekując konkretniejszego wyjaśnienia.
- To znaczy… ?
- Jestem producentem Niny. Ma dobry głos, ale dopiero zaczyna karierę. Mam nadzieję, że uda mi się nagrać z nią porządny album.
Wytłumaczył mi w skrócie. Nieco zdenerwował mnie fakt, że wszyscy z poznanego w ten dzień towarzystwa byli ściśle powiązani z muzyką. Moje zainteresowanie nią ograniczało się do porannego słuchania radia oraz włączania iPoda w wannie.

Nasza rozmowa przypominała poniekąd napomnianą przez Goslinga rozmowę kwalifikacyjną. Jednak podczas niej dowiedziałam się o blondynie kilku zaskakujących i intrygujących faktów. Mieszka z Edem, ma swoje studio nagraniowe, pomaga początkującym artystom i co piątek czyta Shakespear’a. Wydawał się być ciekawym i nietuzinkowym człowiekiem. A takich ludzi ceniłam najbardziej.
Gdy oboje już zupełnie się rozluźniliśmy i panowała między nami lekka atmosfera przypomniałam sobie, że muszę w końcu wrócić do mieszkania. Nie mogłam do rana siedzieć przy barze i słuchać historii życia faceta, którego dopiero co poznałam.
- Przepraszam Cię, która godzina?
Spytałam, bo nie miałam ochoty znów sięgać do torebki po telefon. Mężczyzna odpowiedział półgłosem.
- Czwarta dwadzieścia siedem.
- Co?!
Mój ton był zupełnym przeciwieństwem jego. Krzyknęłam z lekką chrypą, gdyż nieprzespana noc dawała się już we znaki.
- Niestety, spędziłaś noc gadając z brzydkim i brutalnym człowiekiem na którego wpadłaś na ulicy. Tak, wiem, to okropne.
Pokręciłam głową i uśmiechnęłam się ironicznie.
- Najgorsza noc w moim życiu.
Zręcznym ruchem wysunęłam białą, cienką serwetkę z plastikowego stojaka, a z małej torebeczki wyciągnęłam szminkę. Jak najwyraźniej nabazgrałam na skrawku papieru mój numer telefonu i rzuciłam Goslingowi senne, acz radosne spojrzenie. Zamknęłam klapkę torebki na magnes i dodałam na odchodnym.
- Nie zdziwię się, jeśli spalisz tą serwetkę zaraz po moim wyjściu.
Zaśmiałam się i z trudnością przepychając się przez tłum podpitych studentów wydostałam się z pub’u.

O tej porze ciężko było złapać taksówkę a co dopiero załapać się na jakikolwiek autobus. Postanowiłam wrócić do mieszkania pieszo. Powoli przemierzałam ulice Londynu, czując, że moje stopy coraz bardziej nalegają na pozbycie się szpilek. Oczywiście nie dawałam tego po sobie poznać, z kamienną twarzą idąc przed siebie i cierpiąc w duchu. Gdy już przekroczyłam próg klatki schodowej momentalnie podparłam się o ścianę i zsunęłam buty. Czułam ogromną ulgę podczas stania na lodowatej, marmurowej posadzce. Odetchnęłam głęboko chłodnym powietrzem i przymknęłam na chwilę oczy. Moje mieszkanko znajdowało się na parterze, więc do wejścia zostało mi jeszcze jakieś 12 schodów, lecz mimo wszystko nie miałam ochoty ruszać się z miejsca. Po kilku minutach, gdy zorientowałam się, że prawie zasnęłam tuż przed drzwiami wejściowymi, potruchtałam jak najszybciej w górę i przekręciłam klucz. Weszłam do środka bardzo ostrożnie stawiając każdy krok, gdyż byłam świadoma, że w mieszkaniu mogłam zastać moje śpiące przyjaciółki. Przeszłam wąskim korytarzykiem zaglądając do każdego pomieszczenia, którego wejście mijałam. Dziewczyny zdążyły wyjść i udać się zapewne do mieszkania Caroline, gdyż po nich ani po ich rzeczach nie było śladu. Przed snem miałam ochotę wziąć prysznic i napić się gorącej herbaty, ale jednak zmęczenie przejęło nade mną władzę i zaprowadziło mnie prosto do salonu na kanapę, gdzie w momencie zasnęłam.
Obudził mnie dźwięk czajnika, który oznajmiał, iż woda jest już zagotowana. Otworzyłam powoli oczy i uniosłam tułów, po czym podparłam go na łokciach. Rozejrzałam się po jasnym, rozświetlonym przez słońce salonie. Nie wiedząc czemu miałam na sobie świeżą, białą piżamę. Ze zdezorientowaniem przekręciłam głowę i przykułam wzrok we framugę drzwi łączących salon z kuchnią. Zastanawiałam się kto mógł mnie odwiedzić podczas gdy pogrążona byłam we śnie? Zapasowe klucze do mieszkania dałam wyłącznie Caroline, gdyż była jedyną osobą, której ufałam w tym wielkim mieście. Stawiałam więc na to, że to właśnie ona przyjechała, aby przygotować mnie mentalnie przed tym wielkim dniem. Dniem kwalifikacji do kursu. Minęło kilka minut, a w drzwiach wciąż nikt się nie pojawiał. Słyszałam tylko obijające się o siebie naczynia, lejącą się z kranu wodę oraz uderzanie ostrza noża o deskę do krojenia.
- Caroline?
Zawołałam, uśmiechając się przy tym sama do siebie. Nie należałam do ludzi, którzy lubili niespodzianki, ale te, które sama potrafiłam rozszyfrować, w jakiś sposób mnie cieszyły. Z powrotem ułożyłam głowę na kanapie i czekałam na moją przyjaciółkę wpatrując się w sufit. Nagle poczułam, jak skraj kanapy ugina się w okolicy moich nóg. Ponownie podniosłam się powoli, lecz nagle serce zaczęło nabierać tempa, jakiego nigdy wcześniej nie osiągało, a oczy wytężyły się do niewiarygodnych rozmiarów.
- Dzień dobry.
Moim oczom ukazał się uśmiechnięty Ed Sheeran, trzymający kubek gorącej kawy w dłoni. Szybko jednak odłożył naczynie na ławę, która stała tuż obok kanapy i przysiadł się bliżej mnie.
- Jak się spało?
Spytał nie przestając się uśmiechać. Ten uśmiech był wręcz perfekcyjny, na jego widok moje serce momentalnie się uspokajało.
- Chyba dobrze…
Odpowiedziałam szeptem, gdyż ciężko było mi zrozumieć zaistniałą sytuację.
- Chyba? W ramach rekompensaty za niezbyt udany sen zaoferuję Ci wspaniały poranek…

Niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie łapiąc dłonią w talii i… Obudziłam się.


~ * ~
Mija mniej niż rok, a ja dodaję rozdział! Nowa tradycja?

5 komentarzy:

  1. Dopiero zaczelam czytac twojego bloga ale uwazam ze jest swietny :) Najlepsze opowiadanie z Edem<3
    Bede tu wpadac czesciej, oczywiscie jesli bedziesz wrzucac rozdzialy ;)
    P.S. Mozesz mnie informowac o rozdzialach w spamie na moim blogu? Bylabym wdzieczna...czasami zapominam o niektorych blogach, ktore czytam ;)
    Sciskam i zycze weny! ;*
    Enough

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, no i jak to ja zapomnialam podac linka ;) Oto on:
      nad-naturalni.blogspot.com

      Usuń
    2. Dziękuję, bardzo mi miło :) Oczywiście będę Cię informować.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Szkoda, że miałaś taką długą przerwę z pisaniem, ale tak czy siak bardzo fajne wpisy! Obserwuję :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz dalej to się fajnie czyta a jest mało blogów z opowiadaniami dotyczących Eda :D

    OdpowiedzUsuń