wtorek, 20 maja 2014

Rozdział XV

- Oczywiście, że się da! Ja już Ci udowodnię, że się da!
Irytacja. Właśnie ona wypełniała po brzegi moje zmęczone, wycieńczone po długim dniu, ciało. Czym zasłużyłam sobie na taką silną dawkę emocji tuż przed zakończeniem doby? I to w dodatku dawkę dozowaną przez, ostatnimi czasy, najbardziej nienawidzonego przeze mnie mężczyznę? Z widocznym, poprzez łzy gromadzące się w oczach, bólem, odetchnęłam głośno i ułożyłam chłodną, delikatnie zdrętwiałą dłoń na rozgrzanym czole.
- Ciężko będzie się jej wytłumaczyć...
Nie wiedzieć dlaczego, w myślach śmiałam się diabelsko. Zapewne nie mogłam się doczekać, aż zobaczę wytrąconego z równowagi Sheeran' a, który stara się napisać do Swift maila zawierającego przeprosiny. "Przepraszam Taylor, ale tekst jest kradziony. Sam nigdy nie napisałbym niczego równie dobrego, znasz mnie."
Niekontrolowanie prychnęłam śmiechem, który zupełnie nie pasował do mojego wyrazu twarzy. Oczy pełne żalu i goryczy oraz trzęsące się dłonie, pewnie z przemęczenia, a tu nagle wybuch radości jak po spalonym joincie. Ed pewnie zaczął się na poważnie zastanawiać, czy aby nie jestem narkomanką.
- Nie wiem czy jesteś tego świadoma, ale śmiejesz mi się prosto w twarz. Bez powodu.
I dobrze, niech myśli, że jestem na haju. Niech żyje w przekonaniu, że ma do czynienia z osobą o chorych zmysłach.
- Eddie, nie mam siły się denerwować. Po prostu nie używaj mojego tekstu i znikaj.
Wcieliłam się w rolę poważnej, wyrozumiałej kobiety, której zadaniem było pouczenie niedojrzałego dziecka - w tym przepadku Ed' a. W momencie przypomniała mi się jego uwaga na mój temat: "desperatka po czterdziestce". Miał stuprocentową rację. Ale czy to znaczyło, iż miałabym się zmienić? Raczej nie. Przynajmniej nie w tamtym momencie.
Z delikatnym, pełnym troski uśmiechem na ustach pomachałam mężczyźnie dłonią przed twarzą w celu pożegnania. By nadać dramaturgii całej scenie, cofnęłam się o krok, dzięki czemu znalazłam się z powrotem za progiem drzwi wejściowych, a następnie machnęłam gwałtownie ręką, ściskając w dłoni klamkę. Akcja nie skończyła się jednak tak, jak to sobie wyobrażałam. Skrzydło drzwiowe zatrzymało się kilkanaście centymetrów przed framugą, z którą docelowo miało się zderzyć. Uniosłam jedną brew i od góry do dołu zlustrowałam wzrokiem obiekt, który nie wykonał swego zadania. Na progu drzwi dostrzegłam czarnego trampka. Gdy tylko natrafiłam na niego wzorkiem, na korytarzu rozległ się głośny, przerażający pisk. Przypominał krzyk okradzionej, starszej kobiety. Zdezorientowana otworzyłam szybko drzwi i przyglądnęłam się, wykrzywionej w przedziwnej mimice, twarzy Sheeran' a. Początkowo miałam zamiar zacząć się śmiać, gdyż wyglądał on dosyć komicznie. Zwłaszcza wykrzykując ku niebiosom wysokie, sopranowe tony. Jednak już po chwili dotarło do mnie, że przecież mogłam zrobić mu poważną krzywdę. Złamanie, skręcenie, zwichnięcie, spuchnięcie czy co to się tam ludziom dzieje. Oczami wyobraźni już widziałam jak żegnam go w szpitalu, podczas gdy on odchodzi z tego świata. Tworzenie w głowie scenariusza najbliższej przyszłości zupełnie odjęło mi logikę myślenia i nie spostrzegłam nawet, gdy w korytarzu pojawiła się Jules.
- Co tak długo Alexis?!
Roześmiana dziewczyna początkowo przyglądała się wyłącznie mojej pozbawionej wszelkich emocji twarzy, lecz po chwili jej uwagę coraz bardziej zaczęło przykuwać to, co mogło zdarzyć się na zewnątrz. Bez chwili zastanowienia odwróciłam się przodem do dziewczyny i oparłam się z całej siły o drzwi, które pod ciężarem mego ciała napierały coraz to mocniej na przygniecioną stopę. O dziwo z klatki schodowej nie dobiegały nawet ciche jęki, a co dopiero krzyki.
- Już lecę, już wracam.
Uśmiechnęłam się do rudej, przygryzając lekko dolną wargę, by utwierdzić ją w przekonaniu, że jestem zupełnie wyluzowana. Przygnieciona stopa będąca w połowie w moim mieszkaniu nie wyglądała jednak najlepiej. Gdy Jules bacznie wpatrywała się w Converse' a z uniesionymi brwiami, dodałam szybko uśmiechając się przy tym szeroko.
- To upierdliwy syn sąsiadów. Ciągle do mnie wpada i chce ze mną rozmawiać. Rozumiesz.
Mrugnęłam do niej oczkiem, choć prawdę mówiąc sama nie miałam pojęcia co takiego moja znajoma miałaby przez to rozumieć.
- No tak... Znam podobne przypadki. Wracaj szybko, bo Karol już nie może się doczekać aż opowie Ci FASCYNUJĄCĄ HISTORIĘ KONCERTU SHEERAN' A...
Słyszysz rudzielcu?! Nie tylko ja należę do grona osób nienawidzących Ed' a Sheeran' a. Właśnie... Czy On w ogóle jeszcze oddychał? A co jeśli właśnie łapał ostatnie wdechy swego życia, opierając się o ścianę klatki schodowej, marznąc...
- Okej. Ale teraz uciekaj z powrotem do pokoju. Muszę się go pozbyć.
Kolejne mrugnięcie oczkiem, które wyglądało dość podejrzanie. Nadużywanie tego ruchu mogło sprawić, iż Jules pomyślała, że mam tiki nerwowe. W każdym razie, gdy tylko rudowłosa wróciła z powrotem do swojego brata i zamknęła za sobą drzwi prowadzące do pokoju (dzięki Bogu), otworzyłam na oścież i wyszłam na klatkę schodową. Ed dociskał napiętą dłoń do ust, by nie wydobyć z siebie najcichszego dźwięku. Jednak w jego oczach widziałam ogromny ból, który musiał nagromadzić się w nim przez cały czas mojej rozmowy ze znajomą. Gałki oczne wręcz wychodziły ze swych orbit i znajdowały się gdzieś w pobliżu głowy, a czerwona twarz wyglądała, jakby za moment miała eksplodować.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Głupia jesteś?! Za co przepraszasz? Za to, że bezczelnie chciał wtargnąć do Twojego mieszkania i naruszyć Twoją prywatność?! Dziewczyno, myśl.
- Kim do cholery jest Karol?!
Wydusił z siebie to zdanie, wciąż zaciskając zęby.
- Cofam przeprosiny. Wcale nie chciałam Cię przepraszać. Poniosło mnie.
Wytłumaczenie mojego zbyt kulturalnego zachowania było w tej sytuacji konieczne. Jeszcze pomyślałby, że naprawdę przejmowałam się jego stopą.
- Czuję się jak po amputacji nogi! Mam gdzieś, czy mnie przeprosisz czy nie! Zrób coś! Odpada mi kostka!
Co niby miałabym zrobić? Nie umiałam nawet obchodzić się z własną grypą żołądkową, ledwo radziłam sobie z przeciętym nożem palcem. Gdy nakazał mi opatrzyć potłuczoną, zgniecioną czy też złamaną nogę, totalnie osłupiałam. Zimna woda? Nie, to raczej poparzenia. Z resztą... Przecież na mojej kanapie siedziało sobie radosne, wyluzowane rodzeństwo... No tak, goście! Spojrzałam kątem oka na windę, która została zamontowana w tym starym budynku rok wcześniej. Czyżbym po raz pierwszy była zmuszona z niej skorzystać? Konkretnie nie ja, Sheeran.
Wzięłam rękę Ed' a i przełożyłam ją sobie za karkiem tak, aby stabilnie mnie obejmował. Podprowadziłam go do drzwi winy i wcisnęłam przycisk, który powinien ją przywołać. Rudy opierał się o ścianę, mając jedną stopę ułożoną na kafelkach, a drugą unosząc kilka centymetrów nad ziemią.
- Jak przyjedzie - właź do środka. Za chwilę tu przyjdę.
Oznajmiłam, stawiając pewne, mocne kroki w kierunku mieszkania. Przed drzwiami wejściowymi zatrzymałam się, wzięłam głęboki oddech i przyłożyłam obie ręce do twarzy, po czym zaczęłam jeździć nimi we wszystkie strony, głównie w okolicy oczu. Liczyłam na to, iż mój makijaż wystarczająco się rozmazał. Po przekroczeniu progu, zaczęłam monolog.
- Kochani, przepraszam Was bardzo. Mike, ten syn moich sąsiadów z góry, przyszedł mi powiedzieć, że jego ojciec miał zawał... Chłopak nie wie co zrobić. Przepraszam Was, tak mi przykro, ale będę musiała Was wyprosić. Tak mi głupio... Ale muszę pomóc chłopakowi...
W oczach panika i gromadzące się łzy. Z takimi umiejętnościami mogłabym grać główne role w większości oper mydlanych. Moi znajomi oczywiście momentalnie wzięli do rąk swoje kurtki i w pośpiechu opuścili mieszkanie, żegnając mnie ciepłymi słowami pocieszenia. Ich wyjście nie było najprzyjemniejszą rzeczą, jaka spotkała mnie tego wieczoru, lecz z drugiej strony słowa otuchy były tym czego mi było trzeba przed wielką akcją "Ratuj Nogę!".
Tuż po usłyszeniu, jak zamykają się drzwi wejściowe do kamienicy, podbiegłam do windy i przywołałam ją przyciskiem. Pech chciał, że akuratnie pojechała na samą górę. Gdy znalazła się na parterze, a płyty rozsunęły się na dwie strony, moim oczom ukazał się Sheeran, który przypominał nieco bezdomnego mieszkającego w okolicy. Z zainteresowaniem przyglądnęłam się mężczyźnie, gdyż już po chwili to podobieństwo zaczęło być podejrzane. Jednak rudy szybko wyrwał mnie z transu.
- Po to mnie tu wsadziłaś?! Żeby sobie popatrzeć?!
Cóż za niestosowne zachowanie. Wyszłam z inicjatywą, aby udzielić mu pomocy, a ten niewdzięcznik nawet nie okazywał skruchy. Co prawda to ja zgniotłam mu nogę, ale jednak powinien był podziękować.
- Wstawaj. Idziemy do mnie.
Stanowcza Alex, wielki powrót! By podkreślić swą władzę, odwróciłam się na pięcie i powędrowałam momentalnie do swego lokum. Za sobą słyszałam nierównomierne kuśtykanie. Od razu przeszłam do kuchni, nie czekając na mojego towarzysza. Jedyne co wpadło mi do głowy, to pomysł przyłożenia lodu bądź mrożonki do opuchlizny. Podobne sytuacje widziałam w filmach, których oglądałam zdecydowanie zbyt wiele, dlatego otworzyłam drzwiczki zamrażalnika i rozpoczęłam konkretne grzebanie. W międzyczasie do pomieszczenia dotarł, jakimś cudem, mężczyzna. Jego skrzywienie na twarzy było większe niżeli po pierwszej w życiu szczepionce. Na widok obolałego Sheeran' a pokręciłam głową z zażenowaniem i szybko wróciłam do swego zajęcia. Frytki, mrożony groszek, fasolka, marchewka, szpinak... Co by mu dać? Zasługuje na najgorsze. Dostanie marchewkę z groszkiem. Z pełną satysfakcją rzuciłam na blat mrożonkę, a następnie trzasnęłam drzwiczkami, co było w moim wypadku dość niebezpieczne i wstałam wpatrując się w każdy jego ruch. Z tego co zauważyłam, sam nie wiedział do czego mógłby mu się przydać mrożony groszek. Czyżby pomyślał, że wyszłam z inicjatywą ugotowania mu zupy?
- To wszystko... ?
Uniósł jedną brew i rozbawiony ujął paczkę groszku w obie ręce. Pozwolić, aby robił ze mnie idiotkę? Nigdy. Otworzyłam moją "Tajemniczą Szafkę", która znajdowała się tuż obok lodówki i wyciągnęłam z niej litrową wódkę, którą dostałam na urodziny od moich przyjaciółek. Zapewne chciały, abym poczuła się "jak w domu" dzięki prawdziwej, polskiej wódce. Zgarnęłam zwinnym ruchem dość sporych rozmiarów szklankę i wypełniłam ją do połowy trunkiem. Postawiłam "drinka" rudzielcowi przed nosem i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Najlepsze lekarstwo...
Szepnęłam, gdy szklanka dotknęła spodem drewnianego blatu kuchennego. Sheeran z ciekawością przyglądnął się napojowi, po czym momentalnie przyłożył naczynie do ust i wziął kilka łyków. Przyglądnęłam mu się z zainteresowaniem, czekając, aż skrzywi się czując jak cierpnie mu język. Już poprzez samo przyglądanie się czułam gorzki posmak w ustach. Ed jednak uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na mnie z nieustannie uniesionymi kącikami ust.
- Z tą wiedzą powinnaś iść na medycynę.
Następnie lekko wzdrygnął ramionami i zaczął kuśtykać, nieco szybciej niż wcześniej, w stronę pokoju gościnnego.
Nie byłam do końca pewna czy jego reakcja na czterdziestoprocentowy alkohol wywołała u mnie podziw czy też pogardę. Niestety, chyba raczej pierwsze odczucie. Nie poznałam jeszcze człowieka, który z takim uśmiechem reagowałby na polską wódkę. Podejrzane...
- Nie czujesz się zbyt swobodnie?
Krzyknęłam z kuchni, kierując słowa do Sheeran' a, po czym wzięłam z blatu powoli topniejący groszek i ściskając go pod pachą oraz podtrzymując dłonią, pomaszerowałam do salonu. Na kanapie usadowił się Ed, wpatrując się w ledwo palący się płomień świeczki, popijając resztę zimnej już herbaty z mojego kubka. Ten widok był zaskakujący, na co wskazywało uniesienie przeze mnie jednej brwi. Mimo to postanowiłam kontynuować akcję ratowniczą, gdyż zostałam już pochwalona za dotychczasowe działania. Konkretnie jedno. Stojąc przy framudze drzwi, zapaliłam pstryczkiem światło i popsułam dzięki temu panujący w pomieszczeniu klimat. Będąc wyluzowana, podeszłam do niskiej ławy, która znajdowała się mniej więcej na wysokości sofy, po czym usadowiłam się na twardym drewnie. Dzięki temu siedziałam naprzeciwko rannego. Moje oczy powoli zamykały się i otwierały, czując, jak niekorzystnie wpływa na nie zmęczenie.
- Połóż nogę na ławie...
Jakimś cudem wydusiłam z siebie to zdanie. Chociaż wydostało się ono z moich ust tak cicho, że równie dobrze mogłabym go w ogóle nie wymówić.
- Dlaczego?
Przewróciłam teatralnie oczami, co wyłącznie jeszcze bardziej przypomniało mi o wycieńczonych oczach.
- Bo wychodzę z inicjatywą ratowania Ci nogi, tępaku.
Rudzielec z zainteresowaniem wyprostował nogę na wysokości blatu, kładąc ją obok mnie, usadzonej na stoliku. Z kieszeni spodni wysunęłam niewielki klips, którym często spinałam uporczywe kosmyki gęstych włosów. Tym razem spinka miała przydać się do czegoś innego. Rozwarłam ją, po czym powoli zacisnęłam na skrzydełkach nosa, hamując tym sposobem dopływ powietrza. Sheeran widząc moje działanie, zmarszczył brwi i z przerażeniem obserwował każdy kolejny ruch.
- To będzie najobrzydliwsza rzecz jaką mogę zrobić...
Mój głos brzmiał komicznie, gdy nos był zupełnie zatkany. Ostrożnie złapałam koniuszkami palców za sznurówki i rozwiązałam je uważając na każdy ruch. Z białymi tasiemkami obchodziłam się delikatniej niż z niemowlakiem. Po tej czynności zabrałam się za zsuwanie buta z zapuchniętej stopy rudzielca. Kciuki oraz palce wskazujące obu rąk zostały przeze mnie użyte by złapać materiał trampka. Starałam się jak najwolniej zsuwać buta ze stopy, gdyż z każdym moim ruchem Ed coraz to bardziej wykrzywiał twarz odczuwając spory ból. Doszłam jednak do wniosku, że nie mam siły przez kilka godzin męczyć się z butem. Całą dłonią ujęłam Converse' a i szarpnęłam nim mocno, dzięki czemu od razu stopa została wyzwolona. Również ze skarpetki. Widok męskiej, spoconej stopy był niesamowicie obrzydliwy. Większość kobiet znajdujących się na moim miejscu zapewne by uciekła, jednak ja, wychowana w gronie dwóch starszych braci, postawiłam się przeciwnościom losu. Ostrożnie ułożyłam lodowatą torebkę na opuchliźnie, a następnie podwinęłam nogawkę jeans' ów, nie czując już najmniejszej odrazy.
- Dlaczego mnie wtedy pocałowałeś... ?

~ * ~
Mało, aczkolwiek robię co mogę. Matematyka przejęła ostatnimi czasy wodzę nad moim umysłem. Mam nadzieję, że od dzisiaj się to zmieni i Rudzielec powróci do mojej wyobraźni jako gwóźdź programu! :)
Pozdrawiam
Suenesica

6 komentarzy:

  1. Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię. Tyle z refleksji po tym rozdziale XD aj, zupełnie inaczej będzie się szło spać :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny ! Czekan na następny i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. JEZU *_* ty wywołasz u mnie zawał kiedyś :o Ganialne to jest. Tak bardzo mnie ciekawi co Ed odpowie, że normalnie nie wiem ! ^-^ Życzę weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  4. JEJKU!
    Dlaczego teraz?
    Dlaczego?!
    DZIEWCZYNO KOCHAM CIĘ, ALE DODAJ NOWY ROZDZIAŁ PROSZĘ <3
    Pani Trzecia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, jak zawsze *u* Końcówka: Idealny moment na zadanie takiego pytania <3

    OdpowiedzUsuń