czwartek, 29 maja 2014

Rozdział XVII

Odbicie w lustrze zdecydowanie odbiegało od tego, które chciałabym ujrzeć. Włosy lekko przetłuszczone u nasady, a przy końcach rozczochrane jak po porządnym tapirowaniu. Pod oczami cienie układały się w szare półksiężyce, a suche usta wyglądały jak gdyby nie zetknęły się z wodą od tygodni. Powieki przymykały się i unosiły w wolnym tempie, a mętne, senne spojrzenie nie mogło uwierzyć w aż tak zły stan twarzy. Czy życie musiało być aż tak podłe?
Ślamazarnie zsunęłam z siebie luźną piżamę i nie zamykając drzwi od łazienki wskoczyłam pod prysznic. Tuż po przekroczeniu progu kabiny, przekręciłam dłonią gałkę i puściłam strumień chłodnej wody. Gdy woda z impetem zalała momentalnie całe moje ciało, otrząsnęłam się odczuwając dreszcz. Nie miałam jednak zamiaru podkręcać temperatury, gdyż tylko zimny prysznic mógł postawić mnie na nogi. Niestety tego dnia Londyn rozświetlony i podgrzewany był przez wyraźne, mocne promienie słoneczne, którym nie przeszkadzała na niebie żadna chmura. Temperatura na termometrach wzrosła do dwudziestu pięciu stopni, przez co zmuszona byłam wydepilować nogi i ubrać zwiewną sukienkę. Jak na złość wszystkie obowiązki estetyczne oraz kosmetyczne musiałam nadrobić w piętnaście minut tuż po przebudzeniu. Po szybkim wygładzeniu nóg oraz oczywiście zacięciu się w dwóch miejscach, wyszłam szybko spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. W kruche palce złapałam szczoteczkę do zębów i po nałożeniu niewielkiej ilości pasty wyszorowałam je jak najszybciej. Gdy tylko miałam już za sobą sprawę porannej toalety, opuściłam małe, lawendowe pomieszczenie i przeszłam kilkoma większymi krokami do sypialni. Tego dnia, wyjątkowo, nie musiałam martwić się o to co mogłabym na siebie założyć. W mojej szafie na wyjątkowym, czerwonym wieszaku umieszczona była dokładnie jedna, letnia, przewiewna sukienka, która noszona była przeze mnie wyłącznie w czasie upałów. Gorące dni nie trafiały się w Londynie zbyt często, więc sukienek też nie posiadałam zbyt wielu. Uchyliłam skrzydło drzwi i zsunęłam z plastikowego wieszaka czarną, gorsetową sukienkę, którą zdobiły kolorowe, głównie błękitno-różowe kwiaty. Po wciśnięciu się w strój, uchyliłam szufladę komody, w której zwykłam przechowywać wyjściowe buty. Znajdowało się tam kilka par szpilek, platform, jakiś znoszonych balerinek oraz jedna, w miarę czysta para białych Converse' ów. Tego dnia nie mogłam sobie pozwolić na nic bardziej eleganckiego, gdyż powinnam była wyjść jakieś kilkanaście minut wcześniej, by zdążyć na czas. Pośpiesznie i niezdarnie wsunęłam na stopy tenisówki, a następnie podeszłam do lustra i zaczesałam palcami mokry kosmyk z twarzy. Drugą ręką zgarnęłam z podłogi suszarkę i pośpiesznie włączyłam urządzenie, by w jakikolwiek sposób osuszyć włosy. Gdy tylko moje siano na głowie zaczęło przypominać fryzurę, pociągnęłam za kabel suszarki, by wyłączyć ją z kontaktu. Na nos nałożyłam czarne okulary, które akuratnie znajdowały się na blacie komody, a do małej torebeczki wpakowałam "na szybko" dokumenty, portfel i sok pomarańczowy.
Oczywiście, jak zwykle, spóźniłam się na autobus i byłam zmuszona przemierzać ulice Londynu pieszo. Początkowo biegłam tak szybko, na ile pozwalała mi kondycja, zupełnie ignorując fakt, iż moje rozwiązane sznurówki plątały się gdzieś pod podeszwami, a pasma włosów wchodziły za szkła okularów przez co łaskotały nieprzyjemnie moje powieki. Niestety nie minęło kilka minut, a zaczęłam odczuwać dokuczliwą kolkę oraz zmęczenie. Moja kondycja miała wiele do rzeczenia. Postanowiłam, iż powiadomię Gosling' a o moim ewentualnym spóźnieniu, gdyż przyjście w połowie spotkania byłoby nietaktowne. Wsunęłam dłoń do torebki, gdyż chciałam wyciągnąć z niej telefon komórkowy. Zaczęłam penetrować wnętrze, lecz moje palce stykały się wyłącznie ze skórzanym opakowaniem na dokumenty, portfelem oraz chłodnym sokiem pomarańczowym, co jakiś czas przekładając klucze. No tak. Telefon zostawiłam w łóżku, aby mógł spokojnie odpocząć i przeleżeć cały dzień. Ze zrezygnowaniem złapałam się za głowę, a następnie powolnym truchtem zaczęłam dążyć do celu. Bez wcześniejszego oznajmienia Jake' owi, że się spóźnię, nie mogłam przyjść nie w czasie. Mimo wszechobecnego bólu, który powodowany był przez nabyte dzięki Ed' owi siniaki oraz irytujące kłucie w podbrzuszu, dawałam z siebie wszystko, czując się, jakbym była uczestniczką istotnego maratonu. W myślach nieustannie motywowałam się do działania i poszukiwałam w sobie ducha walki, dzięki czemu nawet nie zauważyłam kiedy dobiegłam pod drzwi przytulnej, niewielkiej kawiarni. Stojąc przed wejściem, dysząc przy tym głośno wbiłam palce obu dłoni we włosy i potrzepałam nimi kilkukrotnie. Objętość fryzury nie mogła być zbyt oszałamiająca, gdyż nawet nie zdążyłam wysuszyć wcześniej włosów - schły podczas biegu. Brak makijażu na twarzy, ospałe spojrzenie, rozwiązane sznurówki, rozczochrana czupryna i przyspieszony oddech. W takim stanie przekroczyłam próg pomieszczenia z, nie wiedząc dlaczego, szerokim uśmiechem na ustach. Gdy tylko znalazłam się w pełnej czerwieni oraz brązu knajpce, rozglądnęłam się orientacyjnie, poszukując znajomych twarzy. Napotykałam wzrok przypadkowych osób znajdujących się w towarzystwie swoich przyjaciół. Nie lubiłam tego typu kontaktów z nieznajomymi. Jedynym przyjemnym elementem mojego wejścia był moment, gdy niebieskooki blondyn zawiesił na mnie wzrok. Wmówiłam sobie, iż z całą pewnością zaintrygowała go moja osoba i chciałby poznać mnie bliżej. Usunęłam z pamięci fakt, że kilka sekund po naszym magicznym wzrokowym połączeniu, uśmiechnął się szeroko do zgrabnej kruczowłosej o białym, uroczym uśmiechu. Oboje niesamowicie szczęśliwi złapali się za ręce i z nieustająco radosnym wyrazem twarzy przemierzali świat, jakby widzieli go po raz pierwszy i byli nim zachwyceni.
- Alex! Ślepa jesteś?!
Usłyszałam charakterystyczny głos Gosling' a dochodzący do mnie z lewej strony. Odwróciłam się w tamtym kierunku i momentalnie mą uwagę przykuł mężczyzna wymachujący rękoma jak gdyby wzywał pomoc helikoptera. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok, po czym zaczęłam przemierzać ostrożnie trasę między stolikami, nieustannie przepraszając zasiadających przy nich klientów za naruszenie spokoju. Finalnie zajęłam miejsce przy maleńkim, okrągłym blacie. Obok mnie siedziała dziewczyna mająca na głowie baseball' ówkę, która zupełnie nie pasowała do jej ubioru - delikatnej, turkusowej sukienki. Na twarzy nie miała ani grama makijażu, lecz jej oczy pełne były blasku i optymizmu. Wyciągnęłam dłoń w jej stronę i uniosłam ku górze kącik ust. Pierwszy raz wahałam się, czy powinnam była się z kimś przywitać. Będąc nieumalowana i zdecydowanie nieogarnięta, czułam się, jak gdybym powinna zostać wykluczona z życia społecznego. Dla dobra innych.
- Cześć, jestem Alex.
W moim kierunku powędrowała koścista dłoń, której palce były co najmniej o połowę dłuższe od moich. Paznokcie, które znajdowały się na końcach owych palców, wyglądały na bardzo często obgryzane, gdyż wydawały się być zdecydowanie za krótkie.
- Tay.
Delikatnie uchwyciła moją dłoń i uśmiechnęła się przy tym radośnie. Uśmiech zapewne nie był szczery, gdyż nikt przy zawieranych nowo znajomościach nie jest uradowany, acz wyglądał on bardzo autentycznie. Możliwe, iż dziewczyna zdążyła to już wyćwiczyć. Nie wiedzieć dlaczego, od momentu gdy uścisnęłam tą zdecydowanie zbyt chudą dłoń i spojrzałam na ten fałszywy uśmiech - znienawidziłam blondynkę.
- Nie będzie Ed' a?
Zwróciłam to pytanie do Jake' a, gdyż chciałam jak najprędzej uwolnić się od kontaktu ze Swift. Jak mogłabym zacząć z nią rozmowę? Zapytać ile milionów płyt sprzedała w zeszłym roku?
- Pewnie się spóźni.
Informacja, która nie wnosiła nic w moje życie. Mimo to przytaknęłam głową i uśmiechnęłam się delikatnie, gdyż moim zadaniem w tamtej chwili było grać zainteresowaną aktualnym położeniem Rudzielca. Nastąpiło kilkanaście sekund ciszy, podczas której ani ja ani Jake nie wiedzieliśmy co moglibyśmy powiedzieć. Taylor o dziwo wyglądała na niesamowicie zainteresowaną odrywaniem skórek w okolicach paznokci. Widok ten sprawiał, iż zaczęłam odczuwać mdłości i obrzydzenie. Moment niezręczności przerwał mój przyjaciel.
- Coś marnie wyglądasz... Ładnie, ale marnie.
Drugą część zdania dopowiedział szybko, zapewne martwiąc się, iż po usłyszeniu pierwszej mogłabym się zdenerwować. Jednak jego słowa w ogóle mnie nie zaskoczyły. Byłam świadoma, że nie mogłam wyglądać zbyt korzystnie i z obawy o mój mało reprezentacyjny wizaż wolałam nawet nie spoglądać w lustro. Odpowiedziałam blondynowi podpierając głowę na rękach i ukazując mu tym, iż jestem potwornie zmęczona.
- Nie miałam nawet czasu na makijaż. Obudziłeś mnie jakieś czterdzieści minut temu, przez co byłam zmuszona wyjść z mieszkania z mokr...
- Ja też nie zrobiłam makijażu. Przynajmniej dzięki temu mam święty spokój od fanów, bo bez tapety ciężko mnie poznać. Włosów nie ułożyłam, ubrałam czapkę i mam wszystko gdzieś. Chociaż... Jedna fanka złapała mnie jak wysiadałam z taksówki. Jednak Swifties dają radę... Sama Alex się pewnie zdziwiła, gdy zobaczyła tą czystą, bladą twarz.
W połowę słowa weszła mi natrętna Amerykanka. Całą swą wypowiedź kierowała do Jake' a, ponieważ podczas jej wygłaszania wpatrywała się z przekonaniem w jego oczy. Dopiero wypowiadając ostatnie zdanie zerknęła w moim kierunku na dosłownie kilka sekund. Czułam, iż zapewne nie traktowała mnie zbyt poważnie. Wręcz przeciwnie.
- Też chciałbym mieć opcję zmywania makijażu. Ludzie na każdym kroku łapią mnie i proszą o numer Ed' a, pytają o nowe kawałki, chcą autografy wokalistów z którymi współpracuję... Masakra.
Gosling odetchnął cicho, po czym uśmiechnął się szeroko do dziewczyny. Oboje nosili na twarzy te niesamowicie słodkie uśmiechy na które nie mogłam już patrzeć. Gdybym tylko miała taką możliwość, sama wspomniałabym o moich problemach z natrętnymi, oddanymi fanami, którzy gonią mnie po całym mieście. Ale nie miałam możliwości wypowiedzenia się w tym jakże to ciekawym temacie, dlatego siedziałam cicho co jakiś czas uśmiechając się do obojga, podczas gdy oni gawędzili o fanach, płytach, nagraniach i dokuczliwych organizatorach koncertów. O dziwo, moim ratunkiem okazał się być Sheeran. Minęło zapewne pół godziny od mojego przybycia do kawiarni, a w progu zjawił się Rudzielec z kapturem na głowie. Na jego widok odetchnęłam głośno, gdyż liczyłam na to, iż może Swift zostawi w końcu mojego przyjaciela i zajmie się Ed' em, w końcu z jego powodu zjawiła się na spotkaniu. Gdy tylko Tay zauważyła znajomego, wstała, momentalnie urywając swoją wypowiedź kierowaną do blondyna i uśmiechnęła się wyciągając ręce w stronę Rudego. Na widok entuzjastycznej Amerykanki uniosłam dyskretnie jedną brew i skierowałam moje spojrzenie na Gosling' a, by zacząć normalną, koleżeńską rozmowę. Z szerokim uśmiechem i satysfakcją odwróciłam głowę, lecz ku mojemu zdziwieniu, Jake koncentrował się na powitaniu wokalistów. Czyżby nigdy nie widział spotkania dwójki ludzi... ? Przewróciłam teatralnie oczami na widok scen, które właśnie miały miejsce przy stoliku. Ed obściskiwał się z Tay uśmiechając się przy tym szeroko, a oczy Swift zaczynały łzawić ze wzruszenia. Cudem było, iż nie zwymiotowałam na środku knajpki. Szczęśliwie, po kilku minutach atmosfera się uspokoiła i gotowi byliśmy złożyć zamówienie. Gdy tylko do stolika podeszła kelnerka, Jake zamówił trzy szklanki niegazowanej wody, a następnie rzucił mi pytające spojrzenie.
- Cola z wódką.
Tymi słowami przykułam uwagę całej trójki. Bacznie obserwowali moją reakcję i spodziewali się, iż ze względu na wczesną porę, gdyż nie było jeszcze dwunastej, zmienię swoje zamówienie.
- A raczej wódka z Colą.
Taylor uśmiechnęła się delikatnie, po czym pokręciła powoli głową i uniosła jedną brew będąc zażenowana moją postawą.
- W proporcjach 1:2.
Powinna cieszyć się, że nie zamówiłam pół litrowej wódki. W towarzystwie tej idiotki, uchlanie się jak świnia (za przeproszeniem), byłoby najlepszym rozwiązaniem. Po odejściu drobnej szatynki, która sama była nieco zaskoczona mym zachowaniem, Jake spojrzał na Ed' a, a ten uśmiechnął się szeroko.
- Nasza Alex to Polka. Ma silną główkę.
Gosling poklepał mnie kilkukrotnie po czubku głowy niczym małe dziecko, a Taylor w tym czasie wybuchnęła śmiechem.
- Aa tak. Słyszałam ciekawe, alkoholowe historie związane z Polaczkami...
Jeszcze jedno słowo Ty blond flądro, a stracisz te swoje piękne, długie loczki. Obiecuję. Znając życie najmocniejszym co piłaś było piwo bezalkoholowe.
- Ja tam lubię Polaków. Zwłaszcza takie małomówne, niewyspane Polki, prawda?
Blondyn nie zważając na opinię Tay, spojrzał na Ed' a oczekując potwierdzenia, którego i tak nie uzyskał, a następnie rzucił w moją stronę uroczym, ciepłym uśmiechem, który momentalnie poprawił mi humor. Na widok tych śnieżnobiałych ząbków, którym towarzyszyły błyszczące oczy, uniosłam ku górze kącik ust.
- Nie no, Alex jest okej. Bardzo... Urocza dziewczyna.
Pod wpływem słów Gosling' a, które wskazywały na jego dobre intencje co do mojej osoby, Taylor momentalnie zmieniła nastawienie i starała się ratować swoją słabą pozycję. Za wszelką cenę chciała być osobą uprzejmą i lubianą, a zarazem bardzo asertywną.
- Co do tekstu, to właśnie ta Polka tutaj...
Wskazał na mnie palcem, zaznaczając dosadnie o kim mowa.
- ...napisała pierwsze trzy pierwsze wersy refrenu.
Napisałam Ci najważniejszy fragment piosenki, refren, pogódź się z tym Swift. Z dumą i pełną satysfakcją uśmiechnęłam się wpatrując się przy tym głęboko w oczy Taylor, a następnie odgarnęłam na bok kosmyk włosów. W tym samym momencie na stole pojawiły się zamówione napoje. Dzięki temu na oczach Amerykanki mogłam wziąć dwa głębokie łyki drinka, którego statystyczny Anglik bądź Amerykanin piłby z niesamowitą ostrożnością.
- Naprawdę?! Są niesamowite! Zakochałam się w początku refrenu, dlatego dopisałam resztę! Coś fantastycznego!
Dziewczyna zaczęła wykrzykiwać pochwały na głos, co przykuło uwagę kilku gości kawiarni. Ja poczułam się zawstydzona i nie wiedziałam za bardzo jak powinnam była się zachować. Początkowo sądziłam, iż komplementy rzucane są tylko i wyłącznie w celu przykucia uwagi mężczyzn którzy nam towarzyszyli, jednak po chwili dostrzegłam w jej oczach specyficzną iskrę, która świadczyła o ewidentnej prawdomówności.
- Dziękuję?
- To ja dziękuję!
Uśmiechnęła się szeroko, a jej oczy zmrużyły się przy tym maksymalnie przez co wyglądała jak Azjata. Nie potrafiłam nie odpowiedzieć na jej szczere ukazanie uzębienia, dlatego kąciki moich ust stopniowo pięły się coraz to bardziej ku górze. Kątem oka zerknęłam na Jake' a i Ed' a, którzy zdziwieni a zarazem zadowoleni przyglądali się przedziwnej scenie.
- Jak mogę Ci się odwdzięczyć?
Poprosiłabym Cię o stanowisko wizażysty podczas trasy w którą ruszasz z Rudym, ale przecież Cię nie lubię. Jego tym bardziej.
- Skoro pytasz... Nie znasz może jakiegoś salonu kosmetycznego w Londynie, który byłby w stanie zatrudnić mnie na staż?
Skromna prośba, jak na skalę jej możliwości, a mogła zmienić w moim życiu tak wiele. Kto wie, może mogłabym dzięki jej poleceniu dostać się do salonu gdzieś w centrum miasta? I dodatkowo wkręcić w to jakoś Jules oraz Karola?
- Jesteś wizażystką?
Spytała, przyjmując poważny ton. Jej twarz rozluźniła się już z uśmiechu, bo przecież nie można uśmiechać się przez całe życie. Wyglądała na bardzo skupioną.
- Dostałam się na kursy wizażu i potrzebuję praktyk. Bez tego ani rusz.
- Możesz poprosić Taylor Swift o cokolwiek, a Ty prosisz o wtyki w salonie kosmetycznym?! Boże!
Oczywiście Sheeran nie mógł powstrzymać się od uszczypliwego komentarza. Po usłyszeniu jego słów, nie miałam nawet ochoty na odpowiedź. Postanowiłam się powstrzymać i dać mu chwilę na przemyślenie głupstw, które nieustannie wypływały z jego ust.
- To, że dla Ciebie najważniejsza jest gitara i mikrofon studyjny wcale nie znaczy, że inni mają te same marzenia. Przestań.
Taylor postawiła się w mojej obronie i pouczyła szorstko Ed' a. Słysząc jej słowa uśmiechnęłam się delikatnie i starając się uniknąć wzroku Tay, wystawiłam do Sheeran' a język. Mężczyzna na widok mojego dziecinnego zachowania wysunął z kieszeni spodni telefon i przeglądając portale społecznościowe odpowiedział szeptem z rezygnacją.
- Aha...
Swift odwróciła się z powrotem w moją stroną i z ekscytacją oraz pełnym zaangażowaniem kontynuowała naszą rozmowę.
- Słuchaj kochanie... Zadzwonię do Lorrie, mojej wizażystki i spytam jak tam plany dotyczące trasy. Zazwyczaj w trasę biorę pięciu wizażystów, bo tancerze sami sobie nie zrobią makijażu, a kilkoro ich jest. Z tego co wiem Lorrie jeszcze nie kompletowała ekipy, ale może zaczęła już robić przymiarki. Zrobię co w mojej mocy, ale chcę Cię za kulisami. Po prostu Cię chcę!
Dziewczyna cieszyła się jak mała dziewczynka obdarowana słodyczami. A co jeżeli Taylor wcale nie udawała słodkiej panienki, a po prostu nią była? Z każdą kolejną minutą spędzoną w jej towarzystwie utwierdzałam się w przekonaniu, iż mogło to być prawdą. Przerażona faktem, że mogłabym być jedną z aktorek w szopce o dźwięcznej nazwie "The Red Tour by Taylor Swift", odetchnęłam głośno starając się uspokoić przyspieszone tętno.

Po opróżnieniu szklanek do dna oraz pożegnaniu się z Taylor, wraz z Jake' iem oraz Ed' em opuściliśmy kawiarnię i spacerem udaliśmy się w kierunku studia. Sama zbytnio nie wiedziałam w jakim celu towarzyszę mężczyznom w drodze do pracy, aczkolwiek alkohol znajdujący się w mojej krwi sugerował, iż udanie się wraz z nimi jest dobrą decyzją. Mocnego drinka wypiłam w bardzo krótkim czasie, a dodatkowo "na pusty żołądek". Dzięki mojemu nieodpowiedzialnemu zachowaniu wódka szybko strzeliła mi do głowy i drogę do studia musiałam przejść trzymając Jake'a pod rękę i starając się utrzymać równowagę. Ed podążał kilka kroków za nami ze słuchawkami włożonymi do uszu, zachowując się, jakby nie był naszym towarzyszem.
Będąc już w kamienicy, gdzie znajdowało się studio, Gosling zaprowadził mnie do pomieszczenia w którym miałam okazję przesiadywać ostatnio i usadowił mnie na kanapie. Tuż po tym działaniu opuścił pokój, a ja zostałam siedząc samotnie i przyglądając się przeróżnym przyciskom. Obraz przed oczami wydawał mi się być okropnie rozmazany i niewyraźny, a w uszach słyszałam cichy szum i pisk. Zdecydowanie przesadziłam z porannym alkoholem. Po krótkich, mało interesujących przemyśleniach dotyczących mojego aktualnego stanu, drzwi wejściowe przekroczył Sheeran. Jak zwykle nie przykuł szczególnej uwagi do mojej obecności, lecz tylko przeszedł w kilku krokach do pomieszczenia znajdującego się dalej - pokoju nagrań. Bez wcześniejszego zastanowienia poszłam za nim i zajęłam jedno z miejsc siedzących na drewnianym, niewygodnym krześle. Z lekkim uśmiechem na ustach obserwowałam kolejno czynności, które wykonywał i kiwałam się przy tym raz w prawo raz w lewo. Początkowo Ed skupiał się wyłącznie na zmienianiu długości paska przy gitarze oraz poszukiwaniu ulubionego piórka do gitary, lecz w pewnym momencie zatrzymał wzrok na moim zabawnym wyrazie twarzy i uśmiechnął się delikatnie.
- Narąbałaś się?
Nie miałam zielonego pojęcia czy to alkohol wpływał tak na moje dobre samopoczucie, czy też była za to odpowiedzialna inicjatywa jaka wypłynęła w moim kierunku od Taylor Swift. W każdym razie - czułam się fantastycznie.
- Nie mam pojęcia.
Zaśmiałam się głośno, unosząc głowę do góry i wpatrując się przez chwilę w sufit. Po kilku sekundach zaprzestałam jednak spoglądać ku górze, gdyż niemiłosiernie kręciło mi się w głowie. Powróciłam spojrzeniem na Rudzielca, który co jakiś czas na mnie zerkał, strojąc przy tym gitarę.
- Wpadniesz dzisiaj na naszą noc filmową?
Zapytał, skupiając się głównie na pokręcaniu kołków, trzymając w ustach jedno z piórek. Słysząc pytanie uśmiechnęłam się szeroko i entuzjastycznie odpowiedziałam z trudem, gdyż nieco plątał mi się język.
- Oczywiście Eddie! Dla Ciebie wszystko!


~ * ~
Pisanie zajęło mi dość dużo czasu, ale spowodowane było to wieloma sprawami dotyczącymi Ż Y C I A (i takie tam). Wiecie jak jest, zbliża się zakończenie roku i jest dość ciężko. Wszystko lubi się kumulować. :)
Pozdrawiam i całuję
Suenesica

5 komentarzy:

  1. No tak, koniec roku jest najgorszy :/
    Eddie? Serio? Ona chyba naprawdę się upiła XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale sie Alex narąbała :p byłam na wycieczce i myślałam że już tam wi-fi nie będzie ale było :)) i tak fajnie mi się czytało, no ale skomentować mogłam dopiero dzisiaj:> genialnie to wszystko jest wymyślone. *-* Już się nie mogę doczekać co Ola będzie robiła dalej. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne :) Bardzo fajnie sie czyta :) Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej wracam z zielonej, mam nadzieje na nowy rozdział,a tu nic.
    Chyba się na cb obrażę :((

    OdpowiedzUsuń
  5. No, a więc rozdział przeczytałam zaraz po tym jak został dodany, ale nie napisałam komentarza z powodu słabego wifi w pociągu ;)
    Codziennie sprawdzam czy aby jest nowy rozdział, a tu nic :c
    Jednak nie napiszę Ci, że maszdodać itp., bo rozumiem, że możesz nie mieć zbyt dużo wolnego czasu, a przecież czasem trzeba po prostu poleżeć i odetchnąć, co nie? :) roziemiem Cie, że czasem Ci się nie chce, lub nie masz weny, bo ja też pisałam i znam to cholerne uczucie ;) a więc nie spiesz się, napisz dobrze i pożądnie, a ja cierpliwie czekam na kolejny wspaniały rozdział :)

    OdpowiedzUsuń