niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział XVIII

Eddie... ? Dla Ciebie wszystko... ? Oj Ty nieodpowiedzialna dziewucho, zdecydowanie przegięłaś z tą wódką z rana.
- Po alkoholu jesteś dość miła. Wręcz zbyt miła. To przerażające.
Jednak z mojej twarzy nie znikał ten bezpretensjonalny uśmiech nad którym zupełnie nie potrafiłam zapanować. Wciąż bacznie obserwowałam wzrokiem mojego towarzysza i śledziłam każdy jego ruch. W pewnym momencie z ust upadło mu na ziemię piórko do gitary. Oczywiście, z pełnym optymizmem, podbiegłam pośpiesznie, by pomóc Sheeran' owi. Skąd we mnie tyle życzliwości?! Nie oddałam mu jednak kawałka plastiku, a ścisnęłam go mocno w dłoni i powiedziałam w spowolnionym tempie.
- Teraz ja coś zagram, Panie Sheeranie!
Ostatnie dwa słowa niesamowicie mnie rozśmieszyły, do tego stopnia, iż zaczęłam się podśmiewać pod nosem. Ed zapewne ciekaw był mojego talentu muzycznego, więc z lekkim zaskoczeniem, ale i rozbawieniem, przełożył mi przez głowę pasek od instrumentu. Nie odczuwałam nawet ciężaru gitary, gdyż wykonana była z niezwykle lekkiego drewna.
- No słucham...
Rudy usiadł na jednym z wysokich, metalowych krzeseł znajdujących się w studio i zniecierpliwiony założył ręce. Ja, przekonana o swoim wrodzonym talencie, zaczęłam brzdąkać prawą ręką, zahaczając długimi paznokciami o struny. Nie zważałam na fakt, iż moja lewa ręka nawet nie drgnęła, by rozłożyć palce w okolicach progów. Instrument bez odpowiedniego podtrzymania przechylał się raz w prawo raz w lewo i cudem było, że nie potłukłam go o pulpity, mikrofony i stojaki znajdujące się w pomieszczeniu. Sheeran widząc moją improwizację nie mógł powstrzymać śmiechu. Zapewne nigdy nie widział, aby ktoś aż tak nie znał się na choćby trzymaniu gitary.
Zza szyby przyglądał mi się Jake. Dopiero teraz dostrzegłam jego obecność. Nie byłam do końca pewna czy był rozbawiony, czy też raczej zażenowany. Alkohol robił swoje i silnie oddziaływał na pogorszony wzrok.
- Alex, kochanie, chodź za szybę. I oddaj gitarę Sheeranowi zanim skończy jak trzy poprzednie.
Posłusznie odłożyłam instrument na ręce Rudego, oczywiście uśmiechając się przy tym uroczo, a następnie ciężko stawiając kroki przeszłam do pomieszczenia obok. Za dosyć masywnymi drzwiami, czekał na mnie podpierający głowę blondyn. Na uszach miał ogromne słuchawki, które idealnie do niego pasowały. Moją uwagę przykuła jednak bardziej kanapa, na której miałam już kiedyś okazję zasiadać. Wyglądała na bardzo wygodną, dlatego nawet nie odzywając się do mężczyzny słowem, podeszłam prędko do sofy i rozłożyłam się na niej. Poczułam się jak u siebie w domu i nie zważając na to, czy moje zachowanie jest w dobrym guście czy też nie, rozłożyłam na siedzisku nogi i zamknęłam powoli powieki, gdyż dopadło mnie zmęczenie.

- ... no jeśli chcesz możesz tu nawet zamieszkać. My idziemy do domu.
Ocknęłam się i uchyliłam gwałtownie powieki. Słowa, które dopiero co doszły do moich uszu nieco mnie przestraszyły. Były najwyraźniej skierowane do mnie, śpiącej na kanapie w studio nagraniowym. Szkoda, że usłyszałam jedynie końcową część monologu.
- Długo spałam... ?
Spytałam zachrypniętym głosem, ziewając przy tym niewidocznie.
- Długo?! Całą naszą sesję! Ponad pięć godzin! A teraz od dwudziestu minut wylegujesz się i przewracasz z boku na bok... Alex ja idę. Mam za pół godziny gości i nie mam już siły ściągać Cię z kanapy.
Pokręciłam lekko głową, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Pięć godzin?! Przesadziłam. Czułam się, jakby ktoś wyciął cały dzień z mojej pamięci. Przespanie doby było najgorszym co mogło mi się przytrafić. Ale zaraz... Gości?
- Jakich gości? Poza tym - już idę. Nie martw się, nie zamieszkam w studio...
Wbiłam palce dłoni w gęste, poszarpane włosy i odetchnęłam głośno. Przez drzemkę w czasie dnia czułam się ospała i wycieńczona.
- Wieczór filmowy, nie pamiętasz? Ed Cię zaprosił, ale pewnie byłaś tak pijana, że nawet tego nie odtworzysz w tej Twojej pustej główce...
Jake zgarnął z wieszaka bluzę, a następnie pstryknął mnie w nos uśmiechając się przy tym troskliwie.
- Zawiozę Cię do domu i się prześpisz, chodź.
Otworzył przede mną skrzydło drzwiowe, a jego głos przyjął ten okropny, matczyny ton. Nie potrzebowałam opieki. To, że byłam od niego młodsza i lekko skacowana, wcale nie znaczyło, że mógł traktować mnie jak swoją młodszą, głupiutką siostrę. Gdy przyglądnęłam się tej zatroskanej twarzy odpowiedziałam nieco głośniej.
- Chyba żartujesz! Też chcę być na wieczorze filmowym.
Włosy spływały wzdłuż lewego ramienia, lecz ja przerzuciłam je szybkim ruchem do tyłu i przeszłam przez próg uchylonych drzwi poprawiając przy tym kołnierz ramoneski. Te drobne ruchy dodawały mi pewności siebie. Idąc długim korytarzem, który prowadził do wyjścia, stawiałam stabilne, duże kroki i uśmiechałam się triumfalnie. Niezależnie od argumentów czułam, iż Jake nie był w stanie przekonać mnie do zmiany decyzji. Blondyn podążał za mną krok w krok i mimo moich oczekiwań nie odezwał się ani słowem.
Podróż samochodem pozbawiona była jakichkolwiek konwersacji. Zadziwiło mnie to, gdyż zawsze będąc w towarzystwie Goslinga znajdowałam temat do rozmów i chciałam podzielić się z nim wszystkimi przemyśleniami. Tym razem cisza wydawała się być najlepszym dialogiem dla nas dwojga.
Dopiero gdy podjechaliśmy pod kamienicę w której mieszkałam, zadałam szybkie pytanie.
- Co mam zabrać?
Blondyn wzdrygnął ramionami i uniósł jedną brew. Już wystraszyłam się, iż na tym skończy się nasza rozmowa.
- Przebierz się w coś wygodnego i weź piżamę. Szczoteczkę do zębów też weź, jeśli myjesz zęby...
Uśmiechnął się kończąc ostatnie zdanie. Odpowiedziałam mu ironicznym uśmiechem.
- Nie myję.
Dodałam półgłosem, starając się wydostać z pojazdu. Szybko potruchtałam do mieszkania i będąc już w środku, zaczęłam grzebać kolejno we wszystkich szafkach. Czułam się jak złodziej przegrzebując wszystkie szuflady i szukając tej ładnej, różowo-białej piżamy, którą kupiłam w Victoria' s Secret. Nie miałam wtedy pojęcia po co mi koszula i spodenki w cenie 50£, ale jednak (dzięki Bogu), ktoś zaprosił mnie na noc. Może nie był to przystojny mężczyzna, w którego towarzystwie chciałam spędzić wieczór, mając na sobie ten uroczy zestaw, ale nie mogłam wymagać za wiele. Następnie przeszłam prędko do sypialni, gdzie miałam zamiar się przebrać. Początkowo, gdy tylko usłyszałam zaproszenie od Sheerana, miałam zamiar włożyć obcisłe, ciemne jeansy i bokserkę, która idealnie podkreślała moją talię. Jake jednak słowami "Przebierz się w coś wygodnego" przekonał mnie do podjęcia decyzji o stroju na wieczór. Z szafy wygrzebałam w dość szybkim tempie moją ulubioną parę jeansów, które towarzyszyły mi od lat i przynajmniej nie ograniczały moich ruchów. Do nich postanowiłam założyć szary podkoszulek wycięty w serek. Nie byłam do końca pewna czy założona przeze mnie koszulka nie była męską i czy nie należała przypadkiem do mojego byłego chłopaka, ale to odgrywało dla mnie wtedy najmniejsze znaczenie. Najważniejszy był fakt, iż bluzka była czysta. Zupełnie przypadkowo, kręcąc się po sypialni, natrafiłam na swoje odbicie w lustrze. Na widok rozmazanej na pół twarzy maskary uchyliłam lekko usta i otworzyłam szerzej oczy.
- O cholera...
Szepnęłam sama do siebie, a następnie polizałam koniuszek palca wskazującego i bezmyślnie zaczęłam zmywać tusz z policzka i okolic. Po skończonej poprawie makijażu, profesjonalna pani wizażystka udała się w stronę łazienki. Będąc w lawendowym pomieszczeniu zgarnęłam w dłoń szczoteczkę do zębów, po czym jak najszybciej uciekłam od lustra, gdyż tego dnia stało się znienawidzonym przeze mnie przedmiotem. Wręcz wybiegłam z mieszkania, po drodze wsuwając na nogi tenisówki biorąc na ramię torbę w której zmieściłam potrzebny mi ekwipunek. Na szczęście w ostatnim momencie zorientowałam się, iż nie należy przychodzić do kogoś z pustymi rękoma. Z barku wzięłam litrową, polską wódkę "na specjalne okazje", którą podarował mi tata. Gdy wyprowadzałam się z Polski stwierdził, iż to jedyny ratunek podczas depresji na emigracji. O dziwo, trunek przydał się w innych okolicznościach.
Wsiadłam do samochodu w jednej ręce ściskając szklaną butelkę, a w drugiej trzymając szczoteczkę do zębów. Gosling leniwe przekręcił głowę w moją stronę, a następnie roześmiał się głośno.
- Ed się ucieszy.
Spojrzałam na niego, a moja twarz nie przebierała żadnych konkretnych emocji. Odpowiedziałam ironicznym pytaniem.
- Ze szczoteczki?
Blondyn odpalił silnik i spoglądał już przed siebie, skupiając się na drodze.
- No chyba nie z wódki.

Już gdy zbliżaliśmy się do docelowego miejsca naszej podróży, usłyszeć można było głośną muzykę, która rozlegała się po okolicy. Aż do zakończenia jazdy przekonana byłam, iż dźwięk dobiega z jakiejś dyskoteki, gdyż posiadanie przez osobę prywatną tak dobrego i głośnego sprzętu graniczyło z cudem. Poza tym - kto odważyłby się puszczać na domówce taki łomot mieszkając w najzwyklejszym mieszkanku... ?
Przekroczyłam próg drzwi wejściowych do apartamentu, gdzie odbyć miał się wieczór filmowy. A tak przynajmniej to nazwano. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy, były tłumy ludzi trzymających w dłoniach drinki, ubranych w dość luźne, lecz wciąż eleganckie stroje. Większość dziewczyn miała na sobie obcisłe, ciemne sukienki, które podkreślały ich atuty, a na ich nogach królowały wysokie szpilki, na których sam widok robiło mi się niedobrze. Mężczyźni ubrali się w podkoszulki, marynarki i markowe jeansy. Już w samym przedpokoju unosiła się woń damskich oraz męskich perfum, które użyte zostały wręcz w nadmiarze. Na widok wystrojonych par, zlustrowałam wzrokiem swój strój i zaśmiałam się z pogardą. Dziewczynko, dziewczynko... Nigdy nigdzie się nie wpasujesz.
- No i to jest impreza.
Zza moich pleców do środka wszedł Jake, na którego twarzy znajdował się szeroki uśmiech. Mężczyzna zupełnie zapomniał o mojej obecności i podszedł do grupki swoich znajomych z którymi przywitał się serdecznie. Na widok blondyna wszyscy momentalnie zaczęli się cieszyć i śmiać, a ja stałam zupełnie odłączona od towarzystwa i przyglądałam się wszystkim po kolei bacznie obserwując ich miny. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że piękne, zgrabne, wysokie dziewczyny tak ekscytowały się przybyciem na imprezę Goslinga. Widząc ich szerokie uśmiechy, które prawdopodobnie były fałszywe, przewróciłam oczami i zsunęłam z ramienia torbę, która wylądowała na podłodze. Przeszłam do kuchni, gdyż znałam już rozmieszczenie pokoi w mieszkaniu i postawiłam na blacie wódkę, a tuż obok niej położyłam szczoteczkę.
- Dobrze, że umyjesz zęby. Ale nie musisz się z tym aż tak afiszować.
Obok mnie stał Sheeran, którego nawet nie zauważyłam. Zaskoczona odwróciłam głowę w stronę mężczyzny, a następnie pokręciłam nią lekko. Nie wiedząc dlaczego, zawsze irytowała mnie jego obecność. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, po mojej drugiej stronie stanęła uśmiechnięta szeroko Nina.
- Cześć kochanie!
Cmoknęła mnie w policzek, czego zupełnie się nie spodziewałam, a następnie wzięła łyka drinka ze szklanki. Było to wysączone do połowy mojito, które zapewne już delikatnie weszło dziewczynie do głowy, gdyż cieszyła się jak dziecko.
- A ja?
Ed uniósł obie brwi, po czym uśmiechając się szeroko podszedł do Nesbitt i ułożył obie dłonie na jej biodrach. Czołem oparł się o jej czoło i musnął delikatnie jej wargi. Oboje uśmiechali się przy tym radośnie, wyglądając jak typowa, szczęśliwa para nastolatków. Widząc całą scenę, która odbywała się w odległości dwudziestu centymetrów ode mnie, uniosłam ku górze jedną brew, a następnie z trudem uśmiechnęłam się i przełknęłam ślinę. Nie mogłam oderwać wzroku od ust Sheerana. Były zaczerwienione. Identyczne jak po naszym pocałunku na korytarzu podczas wesela Ann. Z resztą tak samo wyglądały po pocałunku w moim mieszkaniu. Z niedowierzaniem pokręciłam lekko głową, po czym zaśmiałam się cicho. Zastanawiało mnie z iloma dziewczynami przez następny tydzień wymieni ślinę Rudy...
- Tak a propos tej szczoteczki - mam nadzieję, że też myjesz zęby.
Nie miałam pojęcia skąd tak głupie słowa znalazły się gdzieś w mojej głowie i wydostały się na zewnątrz. Mimo wszystko udało mi się rozśmieszyć lekko pijaną Ninę, gdyż śmiała się przez kolejne pół minuty i zszokować Sheerana, gdyż ten przez to pół minuty stał jak osłupiały. Ja postanowiłam zmienić swoje położenie i udałam się na kanapę, która również nie kojarzyła mi się najlepiej. Usadowiłam się pomiędzy trójką dobrze ubranych, w miarę przystojnych facetów. Nie zależało mi jednak na podrywie. Nie tym razem. Chciałam po prostu w towarzystwie zupełnie nieznanych mi osób przemyśleć kilka spraw i uświadomić sobie, że na tej imprezie jestem skazana sama na siebie. Gosling zajął się grupą pięknych, wysokich szatynek, a Ed zajął się swoją piękną, wysoką blondynką. Odwróciłam głowę w prawo i zlustrowałam wzrokiem mężczyznę zajmującego miejsce obok mnie. Zorientowałam się, iż przygląda mi się odkąd tylko usiadłam. Czyżbym ja miała zająć się tego wieczoru pięknym, wysokim brunetem... ?
- Byłoby miło, gdybyś przestał się na mnie spoglądać.
Jesteś mistrzynią podrywu, brawo Alex.
- Nie mogę się nacieszyć widokiem tego niekonwencjonalnego stroju...
Odpowiedział, lustrując mnie wzrokiem. Słysząc jego słowa odetchnęłam głośno w myślach. Przynajmniej nie należał do grona typowych, imprezowych wyrywaczy.
- To chyba męska koszulka, mogę Ci ją odstąpić.
Popatrzyłam przed siebie zachowując się, jakbym była znudzona i zażenowana "wieczorem filmowym". Zapewne dlatego, że byłam.
- Czy Tobie też powiedziano, że przychodzimy oglądać filmy... ?
Odwróciłam szybko głowę w kierunku mężczyzny i uśmiechnęłam się ironicznie.
- Tak?
W końcu znalazłam bratnią duszę, która rozumiała mój ból.
- Usiadłem na tej kanapie pół godziny temu i czekam na tego cholernego Harry'ego Potter'a!
Słysząc ton pełen irytacji roześmiałam się głośno, a po chwili do mojego śmiechu dołączył śmiech mężczyzny.
- Idziemy coś oglądnąć do sypialni Goslinga? Weźmiemy piwo i popcorn.
Brunet uśmiechnął się podekscytowany i odpowiedział szybko.
- Brzmi jak najlepsza noc życia.
- Za dwie minuty w sypialni!
Momentalnie poruszyłam się i pobiegłam w stronę kuchni o mały włos nie zabijając się na rozwiązanych sznurówkach. Goście spoglądali na mnie z zażenowaniem, gdyż mając na sobie taki strój wyglądałam jak co najwyżej sprzątaczka Jake' a. Nie zważając jednak na piękne towarzystwo, zgarnęłam z blatu dużą miskę z popcornem i dwie butelki piwa. Wymijając ostrożnie całujące się, bądź tylko rozmawiające, pary, dotarłam pod drzwi pomieszczenia i weszłam dyskretnie, rozglądając się, czy nikt nie mierzy mnie wzrokiem. Po przekroczeniu progu zamknęłam i uśmiechnęłam się szeroko do faceta, który szukał filmów w szufladzie.
- Tradycyjnie? Wszystkie części Harry' ego po kolei?
Zapytałam, przegryzając popcorn w ustach.
- Ależ oczywiście!




3 komentarze:

  1. Czyżby koniec z Goslingiem? >.> nie, nie nie. Zła myśl. Super, że w końcu coś dodałaś <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu jej tsk powiedzieli? No, ale przynajmniej kogos poznala nowego :>
    Czekam na nastepny!

    OdpowiedzUsuń
  3. HUHU *-*dzieje sie oj dzieje ^_^ WSPANIAŁE, ED I NINA <33 GOSLING <33 BRUNET<33 TAK DŁUGOOO CZEKAŁAM I CZEKAŁAM I CZEKAŁAM. Co 2 godziny sprawdzałam: A może jednak dodała i nic. Tylko nie rób takich długich przerw bo się zniechęcę. Ale wiem jak to jest szkoła, koniec roku. Życzę weny na dalsze części <33 :* Kocham Cię <33

    OdpowiedzUsuń