Ciemnowłosy uśmiechał się szarmancko, umieszczając przy tym płytę w odtwarzaczu. Był naprawdę przystojny. Satysfakcjonował mnie fakt, iż mimo jego dobrego wyglądu zupełnie nie krępowało mnie towarzystwo mężczyzny. Wręcz cieszyłam się, że mogę z kimkolwiek porozmawiać i zapomnieć o całującym się Edzie lub flirtującym Goslingu. Co prawda co chwilę przebiegało mi przez myśl wspomnienie o dłoniach delikatnie dotykających opuszkami palców bioder Nesbitt lub śnieżnobiałym uśmiechu szatynek otaczających niewielkim kołem mojego przyjaciela - Jake'a, lecz starałam się koncentrować na nowo zawartej znajomości i cieszyć się swoim położeniem.
- Którą część lubisz najbardziej... ?
Spytałam, zajmując miejsce na skraju małżeńskiego łóżka. Moje ręce bacznie pilnowały miski z popcornem, obejmując ją i przyciskając do tułowia. Co jak co, ale jedzenie zajmowało na mojej "liście rzeczy najważniejszych" pierwsze stanowisko.
- Szczerze powiedziawszy nie lubię dzielić Harry'ego Potter'a na części. Czuję, jakby wszystkie siedem tworzyło jedną, idealną całość. Muszę jeszcze podkreślić fakt, że fabuła nie jest głównym powodem dla którego cenię tą sagę...
Zanim zdążył dokończyć, wtrąciłam pytanie.
- W takim razie co?!
Rozpoczęcie jego myśli brzmiało dziwnie i na swój sposób przerażająco, dlatego aż tak mnie zaintrygowało.
- Najważniejsza wydaje mi się...
Drzwi sypialni zostały otwarte z impetem, co rozproszyło rozmowę pomiędzy mną a mężczyzną. W progu znalazł się nieco podpity już Jake, który uśmiechał się szeroko, jednak na widok mnie jedzącej popcorn i siedzącej naprzeciw przystojniaczka na zupełnym odludziu - jego twarz nieco wygasła.
- Dlaczego siedzicie na moim łóżku... Tak sami... ?
Dopiero teraz obudziła się w Tobie zazdrość? Cierp.
- Gosling, wyjdź i zamknij drzwi, proszę.
Blondyn posłuchał mnie posłusznie, zadziwiając tym zarówno mnie jak i mojego towarzysza. Spodziewaliśmy się raczej wykładu w którym wygłosiłby swoje zdanie na temat oblegania jego łóżka lub najzwyczajniej wyproszenia nas z pokoju. Alkohol we krwi mojego przyjaciela sprawił jednak, iż ponownie zostaliśmy sami w sypialni i mogliśmy kontynuować rozmowę.
- Na czym skończyłem?
Zerknął w moją stronę unosząc jedną brew i starając się przypomnieć sobie jaki temat zaczął kilka minut wcześniej.
- Co jest najważniejsze w Harrym Potterze... ?
Zapytałam niepewnie, półgłosem.
- Aa tak. Otóż muzyka!
Jakiej innej odpowiedzi mogłam spodziewać się będąc na imprezie Goslinga... Jake całymi dniami przesiadywał w studio i byłam w stanie założyć się, iż posiada przyjaciół tylko w branży muzycznej.
- No tutaj masz trochę racji, John Williams dał radę.
Nie znałam się zbytnio na muzyce filmowej, aczkolwiek nazwiska największych kompozytorów MUSIAŁY utknąć mi w pamięci. Aż taką muzyczną fajtłapą nie byłam.
- Dziadek jest genialny...
Takiego słownictwa się nie spodziewałam! Myślałam, że mam do czynienia z człowiekiem kultury. Rzuciłam brunetowi szybkie, chłodne spojrzenie pełne pogardy i dodałam.
- To wybitny kompozytor a nie żaden dziadek...
Alex obrońca wielkich twórców.
- Ale jest też dziadkiem. W sumie przede wszystkim.
Odnosiłam tylko takie wrażenie, czy mężczyzna wbijał kolejne szpilki i coraz bardziej mnie drażnił?
- Możesz przestać?! To irytujące.
Towarzysz spojrzał na mnie pytająco i uśmiechnął się lekko.
- John Williams to mój dziadek. Przepraszam, że Cię to denerwuje... ?
Zaśmiał się półgłosem, a następnie wcisnął na pilocie przycisk odtwarzający film. Moje oczy momentalnie rozszerzyły się z zaskoczenia i zdumienia. Zupełnie wybita z rytmu, automatycznie uniosłam ku górze kącik ust i przyjrzałam się dokładniej twarzy mężczyzny. Zachowywałam się jak fanka, która właśnie napotkała swojego idola. Z tym, że twarzy mojego znajomego nigdy wcześniej nie miałam okazji zobaczyć. No właśnie... Nawet nie znałam jego imienia...
- Jak masz na imię?
Genialne pytanie zważając na fakt, że facet dopiero co wyznał, iż jest wnukiem Williamsa. Z pewnością nie pomyśli, że zaczęłaś na niego lecieć ze względu na pochodzenie, spokojnie Olu...
- Tom... Spytałbym o to samo, ale nie chce mi się udawać, że nie znam Twojego imienia. Ktoś coś o Tobie wspominał, Olu.
Dlaczego Olu? Dlaczego nie Alex? Chyba się zakochałam.
- Skąd znasz Goslinga? Nie wyglądasz mi na młodego, biednego wokalistę, który właśnie zaczyna swoją karierę.
Myśl dalej o Edzie a daleko zajdziesz, dziewucho. No ale fakt faktem, Thomas prezentował się bardzo dobrze. Miał na sobie szary podkoszulek wycięty w trójkąt, granatową, dopasowaną marynarkę oraz spodnie koloru piaskowego. Na nogach nie miał trampków, jak większość artystów współpracujących z Jake'iem, lecz założył granatowe LaCoste, które były idealnie czyste. Zapach jego perfum dobiegał aż do mnie, choć mężczyzna znajdował się po drugiej stronie łóżka. Nie był jednak drażniący, Tom pachniał fantastycznie i mogłabym wdychać tę woń nieustannie. Była zdecydowanie lepsza od powietrza.
- Jestem dyrygentem i trochę komponuję. Czasami nagrywam z Goslingiem, gdy potrzebuje orkiestry lub po prostu instrumentów klasycznych. Współpracujemy, tak bym to nazwał.
Kończąc wypowiedź, jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu. Prędzej postawiłabym na to, iż mężczyzna jest modelem. Albo Bogiem. Obie wersje były tak samo prawdopodobne.
- Masz jakieś wykształcenie związane z dyrygenturą? Zajmujesz się tym profesjonalnie?
Zaintrygowało mnie jego zajęcie. Zdecydowanie chciałam poznać go bliżej, gdyż przynajmniej nie miał nic wspólnego z Goslingowo-Sheeranowym światem luzu i wiecznego chillu. Tego mi było trzeba.
- Skończyłem Royal Academy of Music, tutaj, w Londynie. Teraz dyryguję London Symphony Orchestra, ale nie wiem czy nie wyprowadzę się do Hiszpanii... Przynajmniej będzie cieplej.
Ciemnowłosy zaśmiał się półgłosem, po czym spojrzał na mnie unosząc brew.
- A Ty? Czym się zajmujesz?
Zrobiło mi się głupio, gdyż niestety nie miałam tak ciekawego życia jak mój towarzysz. Najważniejsze było dla mnie zaliczenie kursu wizażysty. Idiotyzm. Nie miałam jednak zamiaru koloryzować swej biografii, postawiłam na nudną prawdę.
- Aktualnie jestem kelnerką i uczęszczam na kursy wizażystów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Kącik mych ust powędrował ku górze, a ramiona uniosły się lekko. Szybko wypuściłam z płuc powietrze, czując, jak mężczyzna mierzy mnie wzrokiem. Był taki poważny, a zarazem zabawny. Dojrzały, a przy tym dziecinny. Przystojny, lecz nie wywoływało to u mnie żadnej krępacji. Thomas był fantastyczny.
- Możemy przejść się na taras? Dosłownie na chwilę.
Nie miałam pojęcia skąd to pytanie i nie obchodziło mnie, czy ma zamiar mnie brutalnie zgwałcić i zamordować, czy też mi się oświadczyć. Poszłabym z nim gdziekolwiek. To pewnie przez te perfumy...
- Jasne.
Wstałam szybko z łóżka i przeciągnęłam się ospale. Byłam gotowa do podróży na taras i nic ani nikt nie był w stanie mnie zatrzymać. Ruszyłam przed siebie pewnym krokiem i już chciałam położyć dłoń na klamce, gdy uprzedziła mnie znienacka dłoń Toma. Odwróciłam głowę spoglądając za siebie i napotkałam uroczy uśmiech bruneta. Odpowiedziałam mu tym samym, oczekując na uchylenie przede mną drzwi. W dodatku był dżentelmenem - mogłam umrzeć w spokoju.
- Dziękuję...
Szepnęłam, wkraczając do przedpokoju. Oczywiście poza sypialnią Jake'a wciąż panowała ta sama atmosfera. Ludzie podobierani w niewielkie grupki, sączący drinki i fałszywie się podśmiewający. Nie miałam pojęcia skąd Gosling wytrzasnął takie towarzystwo. Pośpiesznie przeszłam przez zatłoczony salon i wyszłam na taras. Alkohol, który znajdował się w mojej krwi, ocieplał mój organizm i nie odczułam aż tak panującego na zewnątrz chłodu. Tuż za mną próg szklanych skrzydeł drzwiowych przekroczył Tom. Przymknął za sobą drzwi, a ja oparłam się o barierkę i obserwowałam panoramę Londynu nocą. Mimo moich oczekiwań, nie wyglądała tak wspaniale. Jarzące się światełka w odcieniach złoto-pomarańczowych na tle głębokiej czerni, ot co. Na moich odkrytych ramionach poczułam nagle miły, delikatny dotyk miękkiego pledu. W momencie zrobiło mi się cieplej.
- Dzięki...
Odwróciłam się, uśmiechając się z zaskoczeniem, a następnie oparłam się tyłem o barierkę i przyglądnęłam się mężczyźnie. Nie byłam do końca pewna w jakim celu wyszliśmy na zewnątrz. Brunet przeczesał palcami lewej dłoni włosy, a następnie wysunął z wewnętrznej kieszeni marynarki paczkę papierosów i wyciągnął jednego.
- Palisz?
- Nie, nie...
Odpowiedziałam prędko, gdyż już nie mogłam doczekać się widoku mężczyzny gdy odpala papierosa. Każdy jego ruch wykonywany był z gracją i wdziękiem. Czułam się jak przy oglądaniu ulubionego serialu. Zapal tego papierosa, no zapal...
- W zasadzie też powinienem rzucić, ale nieustannie irytujący mnie współpracownicy mi na to nie pozwalają...
Zaśmiał się, obejmując ostrożnie wargami filtr. Nie spodziewałam się, iż palenie papierosa przez mężczyznę wywoła u mnie kiedykolwiek aż takie emocje. Z kieszeni wyciągnął długimi palcami metalową zapalniczkę z wygrawerowanymi inicjałami "T.W.", a następnie odpalił tytoń, po czym zaciągnął się głęboko, przymykając przy tym oczy i odchylając głowę delikatnie do tyłu. Przez moje ciało przeszły ciarki. Założyłam ręce na siebie, oplatając się dzięki temu ciaśniej okryciem. Gdy zorientowałam się, że mój wzrok wbity w niego jak w obraz może być krępujący, ocknęłam się i zrobiłam dwa kroki w jego kierunku. Stałam tuż naprzeciwko Toma.
- Może jednak zapalę.
Powinnam była zabrzmieć niczym seksowna, pociągająca kobieta rodem z Hollywood, lecz rzeczywistość lubiła mijać się z oczekiwaniami. Głos drżał mi niesamowicie dzięki nagłej zmianie temperatury, a blada twarz i rozczochrane włosy zapewne kreowały mnie na niewyspaną uczennicę liceum.
Tom uchylił przede mną paczkę papierosów, po czym uniósł ku górze kącik ust. Każdy jego ruch wykonywany był z taką gracją...
- Dziękuję.
Uchwyciłam filtr, a następnie odwróciłam głowę gwałtownie w lewo, gdyż ktoś starał się wejść na taras. Nie minęła sekunda, a na zewnątrz pojawił się mój rudowłosy znajomy. Jego fryzura wyglądała podobnie do mojej.
- Tu się ukryłaś, Alexandro! Szukam Cię po całym mieszkaniu, ale... No znaleźć nie mogę!
Najwidoczniej nie poradził sobie z przyniesioną przeze mnie polską wódką i weszła mu do głowy szybciej niż by się spodziewał. Ed uśmiechał się delikatnie, wpatrując się w kafelki i przechylając się raz w lewo raz w prawo.
- Szukasz mnie? W jakim celu?
Uśmiechnęłam się, odkrywając przy tym część uzębienia i zerkając co chwilę na rozbawionego Thomasa.
- To baaardzo prywatna sprawa... Prywatna...
- Zrozumiałem przekaz, dopalę papierosa i wychodzę.
Brunet wtrącił szybko, po czym zaciągnął się głęboko mentolowym dymem. Przyglądnęłam mu się bacznie i dopowiedziałam szeptem, aby Sheeran nie usłyszał.
- Nie musisz nigdzie iść. Jest pijany.
Z mojej twarzy w momencie zniknęło rozbawienie i nie było mi do śmiechu. Przez niepoważne zachowanie Eda, któraś z pięknych kobiet znajdujących się w środku mogła podrywać Toma, podczas gdy ja miałam użerać się na tarasie z rudzielcem. T. wciąż uśmiechał się delikatnie, nie biorąc zbytnio do siebie powrotu do środka beze mnie. Mimo tego, iż poznał mnie niespełna pół godziny wcześniej, darzył zaufaniem.
- Sheeran jest jedynym człowiekiem, który nawet po alkoholu zachowuje jakąkolwiek trzeźwość umysłu. Wie co mówi.
Oj, z pewnością. W tamtym momencie, obserwując bacznie rudego, opierającego się o barierkę i śmiejącego do księżyca, ciężko było mi uwierzyć w słowa dyrygenta. Postanowiłam jednak zachować się jak najbardziej odpowiedzialnie. Pożegnałam opuszczającego taras Toma uśmiechem, a tuż po jego wyjściu podeszłam do Eda. Starałam się trzymać pozory i przybrać postać złej, starszej siostry. Niestety wspomnienie o brunecie wyłaniało na mej twarzy nieoczekiwany ruch kącików ust ku górze.
- Co masz mi do powiedzenia?
Chwilę wcześniej irytował mnie śmiech w stronę kosmosu, lecz niespodziewanie stałam się towarzyszką tego idioty i robiłam dokładnie to samo co on.
- Nie kocham Niny, kocham ją lubić... Bo nie kocham jej...
Składnia nie była jego najsilniejszą stroną, zwłaszcza, gdy alkohol pływał swobodnie w jego krwi. Zachowywał się... Ale że co?! Nie kocham Niny?!
- Co?! Nie mów tak!
- Ona wie, ona wie...
Mężczyzna przyłożył mi do ust palec wskazujący, chcąc abym zamilkła. Czyżby pod moją nieobecność Ed i Nina zakończyli związek... ? No tak... To by wyjaśniało stan upojenia w jakim aktualnie znajdował się rudzielec.
- Przykro mi.
Odetchnęłam, wypowiadając słowa szeptem. Zrobiło mi się przykro, a wewnątrz poczułam pewnego rodzaju pustkę. Co prawda zawsze irytowała mnie ta para, nawet tego wieczoru, gdy przyszłam samotnie na, czysto teoretycznie, wieczór filmowy. Mimo wszystko - wiadomość o ich rozstaniu ukłuła moje serce niczym rozpędzona strzała.
- Nie kocham Niny, nie kocham Niny!
Niespodziewanie zaczął krzyczeć pełnym głosem, a fale dźwiękowe tej, co prawda pięknej, barwy odbijały się echem po całej okolicy. Nie próbowałam go nawet uciszyć. Rozumiałam ból, jaki teraz musiał dopaść zarówno jego ciało jak i umysł. Zza naszych pleców wyskoczył Gosling, prawdopodobnie wciąż trzeźwy, który zaczął uciszać Sheerana. Do jego ust przyłożył dłoń i powiedział donośnie.
- Czas spać Ed, dla Ciebie już koniec imprezy...
Czyżbym była zbyt pijana, by zorientować się, że mój kolega powinien już zamknąć się w pokoju i dać spokój bawiącym się gościom? Rzeczywiście, towarzystwo zdesperowanego, nietrzeźwego faceta nie mogło należeć do najprzyjemniejszych.
- Zajmę się tym.
Oznajmiłam dość cichym głosem, gdyż odkryte na zimnie gardło lubiło odmawiać mi posłuszeństwa. Odchrząknęłam, chcąc przywrócić sobie normalną barwę głosu, po czym objęłam rudzielca ręką w pasie i uśmiechnęłam się do niego blado.
- Chodź, czas spać.
- Sama nie dasz rady, uwierz...
Od strony drugiego boku Eda objął go Jake, a następnie ruszyliśmy powolnym, ślamazarnym krokiem w stronę otwartego salonu.
Klimat imprezy nie uległ jakiejkolwiek zmianie. Ludzie wyglądali jak podstawieni, w ten sam sposób odwzajemniali swoje sztuczne uśmiechy, a ich ruchy były w komiczny sposób ograniczone. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, poszukując wzrokiem Toma. Moje spojrzenie dopadło go w kuchni, gdzie popijał sok pomarańczowy, przeglądając jakąś książkę. Był jedyną osobą, która zupełnie nie interesowała się panującą wokół imprezową atmosferą. Na widok mojego nowego znajomego, momentalnie uwolniłam się spod ramienia Eda i podbiegłam do niego. O dziwo, udało mi się niczego ani nikogo po drodze nie potrącić. Gdy już znalazłam się przy mężczyźnie, na mojej twarzy ukazał się delikatny uśmiech.
- Cześć.
Zaskoczony odwrócił głowę w moją stronę, po czym zaczął temat.
- Nie rozumiem po co ludzie kupują książki o ślimakach...
Spojrzeniem skinął w kierunku okładki przedstawiającej ślimaka pełznącego przez trawę, a następnie uniósł kącik ust ku górze, bacznie obserwując moje oczy pełne fascynacji.
- Mogę dać Ci mój numer?
Ale wypaliłam. Cóż za akt desperacji. Gratulacje, Olu. Nie powinnam była zapominać o pierwszej części wypowiedzi, która powinna brzmieć "Muszę teraz zająć się Edem".
- To znaczy... Muszę się zająć Edem i możliwe, że już się nie spotkamy.
Zabrzmiało co najmniej tak, jakbym była zmuszona opiekować się młodszym bratem. Cóż za paranoja, poznając Eda Sheerana, niegdyś idola, nabyłam kulę u nogi.
- To miłe, że mu pomagasz. Pozwól, że to ja zadzwonię do Ciebie. Zachowam się jak dżentelmen.
Znów pokazał mi jeden w tych pięknych uśmiechów, którymi co jakiś czas mnie darzył.
- Jasne, już podam Ci mój...
- Mam Twój numer. O wszystko się postarałem.
Przynajmniej ominęła mnie kolejna kompromitacja, gdyż nawet nie pamiętałam swojego numeru telefonu. Z pewnością czytał mi w myślach. A może po prostu był prywatnym detektywem?
- To dobrze.
Starałam się, by mój uśmiech wyglądał choć w połowie tak powalająco jak ten jego, lecz znając życie mi nie wyszło. Pożegnałam się więc krótkim "Pa" i ruszyłam w stronę sypialni Goslinga z szerokim uśmiechem na ustach. Zapewne znajdowali się tam już moi znajomi.
Po przekroczeniu progu drzwi, moja mina uległa znacznej zmianie. Podłoga, tuż obok łóżka, naprzeciwko stolika nocnego, pokryta była wymiocinami. Na ten obrzydliwy widok zrobiło mi się niedobrze, a twarz ułożyła się w grymasie. Gosling dostrzegając moją minę zaśmiał się głośno, siedząc po drugiej stronie łóżka i starając się uciec jak najdalej od pomarańczowej kałuży.
- Ile Ty masz lat?! Bierz szmatę i sprzątaj!
Irytowały mnie takie zachowania. Jake zmierzył mnie wzrokiem i odpowiedział kpiąco.
- No chyba nie... Niech Sheeran po sobie sprząta.
No właśnie, gdzie był Ed? Pozostawił po sobie niezbyt ładną pamiątkę i szybko uciekł z miejsca zbrodni.
- Gdzie on jest?
Gosling odetchnął, po czym okrył się grubym kocem, gdyż w pokoju było dość chłodno.
- W łazience, a gdzie ma być? Jego show nie skończyło się na jednej kałuży...
Zaśmiał się cicho i opuścił wzrok, a mi ciężko było powstrzymać rozbawienie. Współczucie okazywałam tylko osobom przechodzącym przez zatrucie pokarmowe, a rudzielec raczej nie zatruł się nieświeżym mlekiem...
- Zobaczę co u niego, a Ty zajmij się wymiocinami. To Twoja sypialnia. Ty tu śpisz. Pamiętaj o tym.
Pogroziłam mu palcem, po czym udałam się w stronę łazienki, gdzie powinien znajdować się mój kolega. Zdążyłam jeszcze dosłyszeć krzyk Jake'a.
- Idziesz trzymać mu włosy?! Jest za co trzymać, no nie powiem!
Mogłabym rzec, iż ironia była dziewczyną Goslinga. Zapewne dlatego nie mógł znaleźć sobie tej prawdziwej.
~*~
Wakacje!
Ciepłe powietrze sprzyja pisaniu. Módlcie się za moją wenę i chęci.
Całuję Was i życzę jak najpiękniejszych przygód przez najbliższe dwa miesiące!
Ps. Studenciakom życzę pozdawanych sesji. :)
Suenesica
Jacieee...no w końcu!!! Ile można? ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! :) cudo
JEJEEJ*_* Wspaniałe jak zawsze, ale taak długoo czekałam. Proszę Cię BARDZO MOCNO: Nie rób taki długich przerw. Jesteś świetną pisarką opowiadań. Kocham czytać to co piszesz. Myślę, że akcja będzie coraz ciekawsza <33 Kocham Cię i życzę WENY ^_^
OdpowiedzUsuń<3!
OdpowiedzUsuń