Moje ciało zesztywniało. Nie miałam pewności, czy brak poruszenia z mojej strony wynikał z satysfakcji ze swojego położenia, czy też po prostu nie chciałam obudzić Jake'a i Eda. Przez kilka dobrych minut rozglądałam się po pokoju, rozważając, jakie zachowanie z mojej strony będzie najodpowiedniejszym...
- Z tego co widzę, zupełnie nie przeszkadza Ci moja ręka. A mnie się czepiasz...
Usłyszałam szept oraz towarzyszący mu ciepły oddech na prawym uchu. Zmarszczyłam brwi tuż po skończeniu wypowiedzi Sheerana, a następnie moją twarz oblał gorący rumieniec. Oczywiście musiał przyłapać mnie podczas tej niezręcznej chwili, gdy nie do końca wiedziałam jak się zachować.
Mężczyzna odczekał kilka sekund, zapewne licząc na odzew z mojej strony, lecz postanowiłam nie rozpoczynać konwersacji, która i tak wyszłaby na moją niekorzyść. Rudy podniósł się z pozycji leżącej i szybko usiadł na skraju łóżka. Oczywiście, w nocy pozbył się koszulki, która NIEZMIERNIE OGRANICZAŁA JEGO RUCHY. Automatycznie odwróciłam głowę w prawo, a jedynym moim widokiem był kawałek prześcieradła i praktycznie zlewające się z jego odcieniem plecy Eda. Nawet ja po wakacjach w Londynie nie byłam aż tak blada...
- Zrobić Ci kawę?
Zapytał z lekką, poranną chrypą. Wtedy jego głos brzmiał całkiem seksownie. Zapewne dlatego, że zupełnie nie przypominał tego upierdliwego głosiku, którego musiałam słuchać na co dzień. Zastanawiało mnie jednak skąd naszła go ochota na zrobienie mi kawy... ?
- Chcesz odpokutować za zmacanie mnie w nocy? W dodatku będąc wyłącznie w bokserkach?
Podniosłam się z pozycji leżącej i podparłam tułów na łokciach, wykonując każdy ruch z opanowaniem, aby przypadkiem nie obudzić Jake'a.
- Powinienem... ? Po prostu nie masz pilota do szafek i ciężko będzie Ci później dostać się do słoika z kawą.
Wzdrygnął od niechcenia ramionami, a jego twarz nie ujawniała żadnych emocji. Wyglądał na znudzonego, co tylko mnie nakręcało, gdyż obojętność była najgorszym czego można było doświadczyć.
Prędko zeskoczyłam ze sprężystego materaca i starając się nie hałasować podążyłam za Edem do kuchni, gdzie ten miał zamiar zrobić sobie śniadanie. Doskwierał mi okropny głód, gdyż odkąd poznałam Goslingowo-Sheeranowe towarzystwo, zupełnie zapomniałam o jedzeniu. Gdy już zbliżałam się do rogu za którym kryła się sporych rozmiarów kuchnia, zatrzymałam się gwałtownie i sprytnie potruchtałam z powrotem do sypialni. Świeży oddech był podstawą podczas noclegu u znajomych. Nie mogłam powitać nikogo zapachem wczorajszej tortilli.
Po szybkim i niezbyt dokładnym wyszczotkowaniu zębów, palcami przeczesałam włosy, co miało załatwić kwestię szczotkowania, a następnie przeciągnęłam się, gdyż moje zastałe po całej nocy ciało lubiło chrupać w okolicach kostek, nadgarstków i innych swoich zakamarków. Przeszłam pewnym krokiem do pomieszczenia jadalnego, gdzie Sheeran siedział po turecku na stole i chrupał tosta z serem, popijając go czarną kawą. Na skrzyżowanych nogach ułożył czarny, gruby notatnik, którego rogi powyginane były w przeróżne strony. Pomiędzy kartkami znajdował się długopis i domyślałam się, iż owa książeczka stanowiła Sheeranowy kalendarz.
- Mogłeś mi zrobić tą kawę. Nie obraziłabym się.
Westchnęłam, czując rozczarowanie.
- Zrobiłem. Leży na blacie obok czajnika.
Odpowiedział krótkim komunikatem, a ja zgodnie z informacją podążyłam przez całą, dość długą kuchnię w stronę marmurowego, lśniącego blatu. Rzeczywiście, stał na nim kubek z kawą. Może nie tyle kubek, co kubeczek. W dodatku wypełniony był ciemnym płynem do połowy.
- Dlaczego tylko tyle?
Ed dotychczas zaczytany w swoje notatki, odetchnął głośno z widoczną irytacją i spojrzał w moją stronę z wyrzutem. Jakbym co najmniej miała się domyślić.
- Nie starczyło wody na dwa pełne kubki!
Nie dość, że napój, który dla mnie przyrządził był zrobiony z resztek zagotowanej wody, to jeszcze według niego ja byłam temu winna.
- Mhm, przepraszam...
Mruknęłam, łapiąc prawą ręką za ucho kubeczka i opierając się przy tym pupą o chłodny blat. Przyłożyłam ściankę białej porcelany do warg i pociągnęłam powoli mały łyk. Kawa smakowała jak ziemia zmieszana z błotem i nawozem do pelargonii. Jeśli kawą można było to nazwać. Zauważyłam jednak, że od zlewu dzieliła mnie zbyt duża odległość, aby przejść z tym płynem w buzi i dopiero wtedy go wypluć. Przełknęłam głośno gorzką substancję i z rozczarowaniem spoglądnęłam na mojego znajomego, którego pochłonęło robienie notatek.
- Chcesz mnie zabić?! Jeśli tak, to zastrzel mnie od razu. Nie poprzez tą truciznę, oszczędź mi cierpienia...
Rozzłoszczona zmarszczyłam brwi i postawiłam głośno kubek na blacie, przez co na otwartej przestrzeni rozległo się echo. Sheeran nie zwrócił większej uwagi na moje niezadowolenie, a jedynie przez krótką chwilę zerknął na mnie unosząc brew i powrócił do istotnego zajęcia.
W międzyczasie do pomieszczenia wszedł zaspany Jake, którego minęłam opuszczając część gastronomiczną i udając się na wygodną kanapę - moje ulubione miejsce w mieszkaniu. Zachowanie Rudego irytowało mnie na tyle, że nawet nie zwróciłam szczególnej uwagi na Goslinga.
- Co Wam się dzieje?
Zapytał blondyn, przemierzając ślamazarnie drogę ku lodówce po dużych, zimnych kafelkach. Rzuciłam mu spojrzenie pełne niezadowolenia i zignorowałam jego pytanie, które wydawało mi się głupie. Cóż miało się dziać? Sheeran był Sheeranem. Tyle.
Rzuciłam się na kanapę, chcąc wygodnie oglądnąć telewizję. Pod głową poczułam jednak pewnego rodzaju ucisk. Zbadałam dotykiem palców, co znajduje się pod karkiem i wyciągnęłam owy przedmiot. Był to zeszyt. Kolejny zeszyt tego poranka. Był równie gruby co kalendarz Sheerana, lecz miał kolor niebieski i przyklejoną zieloną naklejkę z nazwą jakiegoś zespołu. Bez skrupułów otworzyłam okładkę, wcześniej ukradkiem lustrując wzrokiem co robią moi towarzysze.
Teddy Sheeran
Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdyż wyobraziłam sobie Eda z głową pluszowego miśka. Wszystko byłoby lepsze od tej twarzy... Zeszyt sznurówką zaznaczoną miał konkretną stronę. Automatycznie otworzyłam na owej karcie i zaczęłam czytać nie czując krępacji.
Jest piękna... Włosy delikatnie muśnięte promieniami słońca, skóra gładka jak marmur w mieszkaniu Jake'a (ten marmur jest bardzo gładki). Nie musi się malować, aby jej oczy przykuwały uwagę. Ciężko uciec od tego spojrzenia pełnego tajemnicy i radości. Jest piękna... Piękna jak płatek śniegu.
Co ja właśnie przeczytałam... ? No cóż, skoro już zaczęłam...
Płatek śniegu... Wygląda fenomenalnie i sprawia, że chcesz wziąć go w posiadanie. Nie czekasz długo, aby go złapać, przecież płatków śniegu są miliony... W końcu łapiesz, bierzesz w garść i czujesz na własnej skórze jak szybko się rozpływa. Nie dostrzegasz już tego piękna, a na sobie doświadczasz jego chłodu. Topi się. Już nie istnieje. Zapewne dlatego nazwałem ją płatkiem śniegu...
Ja jestem promykiem słońca, wszyscy zawsze mówili, że jestem radosny, pogodny, wciąż się uśmiecham. Pamiętam, jak David z którym przyjaźniłem się w ost...
Nie za bardzo interesowała mnie historia Davida z którym przyjaźnił się w szkole średniej. Bardziej mą uwagę przykuła owa dziewczyna. Czytając notatkę, przed oczami miałam uśmiechniętą, rozbawioną Ninę. Przepiękna dziewczyna, która okazała się być taka jak miliony. Tworzyła wrażenie wyjątkowej, tej jedynej, z którą można by przejść przez życie i się zestarzeć.
Z ciekawości przewinęłam stronę wcześniej, gdyż chciałabym przeczytać coś jeszcze o Nesbitt. Sheeran pisał w notatniku tak pięknie, że aż przyjemnie było czytać te osobiste notatki. Strona wcześniej przywitała mnie mnóstwem niedbale wykonanych adnotacji i myśli, które dopisywane były w pośpiechu. Jedynym wybijającym się z wszystkich napisów był ten pokreślony kolorem wrzosowym.
"Alex"
Początkowo nie dotarło do mnie, co moje imię wprowadzało do tych wszystkich notatek. Przeczytałam je kilkukrotnie, gdyż prędzej uwierzyłabym w to, że mój wzrok szwankował niż w moją obecność w przemyśleniach Rudzielca. Zlustrowałam raz jeszcze kartkę i wyszukiwałam pojedynczych słów, gdyż nic konkretnego nie było możliwe do odnalezienia. "Oschła", "Dumna", "Interesowna", "Pustka", "Oczy". Minęło pół minuty zanim dotarło do mnie, iż tekst może krytykować kogoś innego, nie Nesbitt. Kolejne pół minuty upłynęło, zanim uświadomiłam sobie, że jestem "płatkiem śniegu". O dziwo, nie miałam ochoty wyżywać się na Edzie. Byłam na tyle osłupiała, że nie miałam nawet ochoty na odłożenie zeszytu. Trzymałam go w ręce, która stała się zimna ze zdrętwienia i wsłuchiwałam się w śmiech Jake'a, który opowiadał coś przyjacielowi i głośno chrupał orzeszki.
- Alex, idziesz ze mną do Starbucksa?
Usłyszałam radosnego Goslinga, który właśnie odsuwał krzesło od stołu. Powoli odłożyłam notatnik na swoje miejsce i potrząsnęłam gwałtownie głową, chcąc w jakikolwiek sposób dojść do siebie. Chociaż po części.
- Nie, dzięki, wrócę do domu i... zrobię pranie.
A tak naprawdę poczekam jak desperatka na SMSa od Toma, bo mam już Was wszystkich dość.
Siedziałam już w autobusie, a w słuchawkach rozbrzmiewał smutny singiel Bena Howarda. Lubiłam wprawiać się w stan depresji, choć tak naprawdę nie było powodu dla którego miałabym załamywać się emocjonalnie. Dawno nikt mnie nie zranił, a kapiący leniwie deszcz, który zalewał tego dnia cały Londyn, zdawał się być idealnym towarzyszem w zachowaniach iście dołujących. Powolna muzyka, obserwowanie szarego, mokrego miasta i rozważanie nad kwestiami życia oraz śmierci. Brakowało mi tylko kubka gorącego kakao, którego niestety nie mogłam dostać w komunikacji miejskiej. Jedynym co nie pasowało do mojego załamania, było oczekiwanie na wiadomość od nieziemsko przystojnego i boskiego dyrygenta. Co jakiś czas uśmiechałam się sama do siebie, jakbym co najmniej wierzyła w to, że napisze.
Telefon zaczął wibrować. Zaczął wibrować telefon. Wibrować telefon zaczął! Tom? TOM?! Wibracja trwała zbyt długo jak na wiadomość tekstową. Ktoś do mnie dzwonił. Miałam niewiele czasu na uspokojenie wszystkich emocji i doprowadzenie bicia mojego serca do ogólnie uznawanej normy. Przesunęłam z gracją palcem wskazującym zieloną słuchawkę i zaczęłam.
- Halo?
Przynajmniej nie załamał mi się głos. Tyle mojego szczęścia.
- Cześć Olu. Z tej strony Tom, poznaliśmy się wczoraj. Pamiętasz mnie jeszcze?
Pamiętam dokładnie którędy wędruje Twój kosmyk włosów, gdy opada Ci uciążliwie na czoło, a Ty tuż po tym automatycznie zaczesujesz go w prawą stronę. Daj spokój człowieku, modlę się o to, żeby Cię zapomnieć.
- Jasne! Cześć! Co słychać?
Entuzjazm w głosie jak u nastolatki, która właśnie wygrała bilet na koncert Justina Biebera.
- Co słychać? Muzykę. Albo raczej fałsze. Słuchaj, jestem teraz na próbie i nie mogę za bardzo rozmawiać. Dzwonię, bo chciałbym zaprosić Cię na dzisiejszy koncert. Później możemy pójść na spacer, drinka, kolację. Coś wybierzesz. Co sądzisz?
Sądzę, że nie mam sukienki dzięki której bezgranicznie byś się we mnie zakochał. Ale do wieczora coś znajdę.
- Koncert? Brzmi świetnie. Wyślij mi adres i godzinę a przyjadę.
Lewą ręką przykładałam telefon do ucha, a prawa spoczywała na udzie i trzęsła się, jakbym była alkoholikiem na odwyku. Jeden mężczyzna, a tyle emocji.
- Nie ma opcji. Zaprosiłem Cię, więc po Ciebie przyjadę. Wyślij mi Twój adres, muszę już kończyć. Do zobaczenia o 19!
- Do zobaczenia.
Odpowiedziałam, nieustannie się uśmiechając. Mogłam już zrezygnować z playlisty "Sad Days", którą utworzyłam na Spotify i poszukać ładnego stroju na wieczór. W końcu spotkałam faceta idealnego. Takiego, który przyjeżdża pod moje mieszkanie i bierze mnie na koncert muzyki klasycznej. Zupełnie wybiłam sobie z głowy "płatki śniegu" i inne "promyki słońca".
W moim lokum, jak zwykle w pochmurne dni, panował chłód. Nie było jednak sensu włączać ogrzewania, gdyż jedyne co by z tego wynikło to ogromne rachunki. Wolałam postawić na grube, miękkie swetry, których w szafie zgromadziłam całą kolekcję oraz wełniane podkolanówki. Rytualnie, tuż po powrocie do domu, wzięłam gorący prysznic, słuchając komercyjnej muzyki, której przy ludziach w życiu bym nie puściła oraz zaparzyłam sobie ulubioną kawę z mlekiem w proporcjach 1:2 z dwoma łyżeczkami cukru. Nikt na całym świecie nie był w stanie odtworzyć smaku tego delikatnego a zarazem pobudzającego napoju, który prawie każdego poranka wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Jedynym co było w stanie pozbawić mnie uśmiechu podczas spożywania tego przysmaku, było przypomnienie sobie substancji, którą poczęstował mnie Sheeran. Na samą myśl na mojej twarzy pojawił się grymas a całe ciało przechodziły ciarki. Po wypiciu do dna, odłożyłam kubek do zlewu i otworzyłam lodówkę, która zaopatrzona była w najważniejsze dla mnie przekąski. Pięć jogurtów, trzy kartony soku jabłkowego i mnóstwo warzyw. Wyciągnęłam cukinię oraz pomidory, po czym pokroiłam je drobno i wrzuciłam na rozgrzaną patelnię. W trakcie smażenia warzyw, z zamrażalnika wyciągnęłam pierś z kurczaka, której miałam aż w nadmiarze, gdyż ledwo mieściła się w plastikowym pudle i rozmroziłam ją we wrzącej wodzie, po czym podsmażyłam na drugiej patelni. W kuchni nie byłam zbyt kreatywna. Moje potrawy zawsze składały się główne z podsmażonych warzyw i kurczaka, ewentualnie makaronu bądź ryżu. Jedzenie traktowałam jako paliwo dzięki któremu mój organizm wciąż funkcjonował.
Po zjedzeniu posiłku przeszłam do sypialni, gdzie czekało na mnie pościelone, pachnące i co najważniejsze puste łóżko. Gdy ułożyłam się wśród miękkich, delikatnych poduszek, naciągnęłam pod same kolana skarpety i wysunęłam spod poduszki laptopa. Moje życie było zbyt zagmatwane, aby znaleźć w nim czas na przesiadywanie na komputerze, ale jednak nie chciałam być zacofana w kwestii newsów. Szybko zalogowałam się na Twitterze i przeglądnęłam główną tablicę. O dziwo, najwięcej do zakomunikowania na portalu społecznościowym miała moja znajoma z którą w podstawówce zwykłam się bawić i w pewnym sensie przyjaźnić. Nie wiedziałam skąd w niej aż taka chęć przekazania światu wiadomości o aktualnym spacerze z jamnikiem lub piciu gorącego mleka... Jedyny wpis jakiego ja dokonałam na tej stronie dotyczył mojego wyjazdu do Londynu. Czyżby później moje życie było zbyt nudne aby cokolwiek o nim pisać? Przez kilka minut zbierałam się na dodanie tweeta, gdyż skoro niejaka Hania z podstawówki mogła bezkarnie dzielić się ze światem swoimi spacerami, ja mogłam wspomnieć o... No właśnie. O czym mogłam wspomnieć? Nie było chyba rzeczy, którą chciałabym podzielić się z internetowym światem.
Na stronie głównej pojawił się nowy wpis. Dodał go nie kto inny jak Ed Sheeran.
Imprezy z ziomeczkami i ciężkie poranki... @jakegosling dzięki x
Co za pozer! Jeżeli klozet nazywasz ziomeczkiem, to powodzenia, Rudzielcu! A nie, przepraszam, przecież jesteś "promykiem słońca"...
Odetchnęłam głęboko, gdyż przypomniałam sobie moje zachowanie ubiegłego wieczoru. Jak mogłam latać z ręcznikiem za pijanym, odrażającym Sheeranem...
Zirytowana zsunęłam się z łóżka i na czterech kończynach udałam się w stronę mojej torebki, która spoczywała tuż przy progu drzwi wejściowych do sypialni. Usiadłam po turecku naprzeciwko czarnej, sportowej torby, w której znajdowała się moja śliczna piżama i szczoteczka do zębów, a następnie wygrzebałam spośród całej zawartości telefon komórkowy. Zdecydowałam się na wysłanie SMSa.
Chyba raczej "ciężkie imprezy i poranki z ziomeczkami", pozerze
Z wykrzyknikiem, czy też bez? Może lepiej dodać trzy kropki, aby zmusić go do przemyśleń? Albo pytajnik. Pytajnik będzie chyba najlepszy. Weszłam w szablon ze znakami interpunkcyjnymi i już nakierowałam opuszek na pytajnik, gdy nagle zsunął się i po przejechaniu przez kilka przycisków wysłał wiadomość. Nie wyszła tak efektownie jakbym się tego spodziewała.
Chyba raczej "ciężkie imprezy i poranki z ziomeczkami", pozerze ,&*(),,
~*~
W jadalni Goslinga Sheeran siedzi na stole. To nie błąd. :)
Suenesica
Jestem niezmiernie szcześliwą, że rozdziały dodawane są w tak szybkim tempie. Szczerze mówiąc, aż brak mi słów. Mam nadzieję, że nie dopadnie Cię okres braku weny. Rozdzial świetny, nic dodać, nic ująć. :) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńAaaa no i kolejny <3 szybko dodajesz i noezmiernie mnie to cieszy :3
OdpowiedzUsuńPozerze xD pocisnęła mu, no cóż ale Alex ma racje. Ach, ja już sobie wyobrażam Toma *.* mmm...no dobra, ale Sheeran też niczego sobie ;)
Czekam na kolejny! :)
Jej *-* heheh Eddie chrupie tosta ^-^ <33 Kocham i Życzę weny KC <3
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nowy rozdział? :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie?! Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział... :)
UsuńTakże się niepokoje. :o
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTo już 19 dni. T^T W każdym razie rozumiem Cię, pewnie jesteś zajęta, ogólnie są wakacje, więc chcesz odpocząć, może brak weny, coś masz na głowie. Mam nadzieję, że wrócisz szybko. :)
OdpowiedzUsuńWytłumaczy mi ktoś dokładnie o co chodzi z notatkami Eda?
OdpowiedzUsuń