Zróbmy sobie dzisiaj nocną sesję, bo do południa raczej się nie ogarniesz. Wyśpij się.
Za taki tok myślenia uwielbiałem Goslinga. Znał mnie jak nikt inny i czuł, że odkąd opuścił mieszkanie zapewne nic się nie zmieniło i wciąż ślęczałem nad szklanką chłodnej wody z topiącym się w niej lodem, opierając twarz niedbale o twarde podłoże.
Ok
Tylko na tyle było mnie stać. Nic więcej nie byłem w stanie napisać najmniejszym palcem prawej dłoni. Po odpisaniu przyjacielowi, opuszek powędrował w nieznanym mi kierunku i skończył klikając w ikonę aplikacji Twitter. Skoro już otworzyłem pełny powiadomień profil, postanowiłem zaktualizować status. Tym razem na klawiaturę nakierowałem dwa palce, dzięki czemu cała czynność przebiegła sprawniej.
Imprezy z ziomeczkami i ciężkie poranki... @jakegosling dzięki x
Musiałem trzymać pozory, aby nie zawieść fanów. W ich oczach wolałem być imprezowiczem niżeli ofiarą każdej posiadówy. Tuż po dodaniu tweeta, skrzynkę odbiorczą zapchały nowe wiadomości od dziewczyn, którym swego czasu zupełnie przypadkowo dałem mój numer. Co druga wiadomość zawierała zaskakujące propozycje seksualne, a reszta miłosne wyznania i oświadczyny. Przyglądałem się wyświetlającym się imionom nadawców, których w większości nie potrafiłbym nawet wymówić, gdyż nie należały one do grona tych prostych, krótkich i angielskich. Z listy dziewcząt dostrzegłem przerażające imię i jeszcze bardziej przerażające nazwisko. Sulewski Ola. Pierwsze kilkanaście sekund pozbawiło mnie czucia w całym ciele i pozostawiło bez ruchu. Po minionym czasie mózg niespodziewanie zaczął działać, lecz niestety nie tak jak zwykle. Natłok myśli wypychał głowę i nie dawał jej chwili wytchnienia. Czyżby chciała zaprosić mnie na spotkanie? A może po prostu wczorajszy wieczór spędzony w moim towarzystwie sprawił, iż postanowiła nawiązać konkretną znajomość?
Chyba raczej "ciężkie imprezy i poranki z ziomeczkami", pozerze ,&*(),,
Ironia. Wyczułem piękną, subtelną ironię, którą od Aleksandry czuć można było na kilometr. Jedyne co w wiadomości było dla mnie niezrozumiałe to końcówka. Czyżbym nie był na bieżąco z emotikonami? Może zawierała ona tajny, obraźliwy przekaz, którego nie potrafiłem nawet odszyfrować? Istniało również prawdopodobieństwo, że wiadomość powinna przybrać charakter żartobliwy. Wszystko zależało od tego co miały oznaczać zamieszczone przez dziewczynę hieroglify...
Po dwóch godzinach obserwacji i ciągłym dostrzeganiu "niczego", zacząłem zastanawiać się nad odpowiedzią. Najpewniejszą opcją byłoby zamieszczenie w wiadomości tego, co zwykliśmy z Olą robić. Ironii. Napisałem bezmyślnie pierwsze słowo.
Impreza
Nie miałem pojęcia co chcę napisać, ale początek już miałem. Teraz wystarczyło dopisać resztę. Wystarczyło... ?
Impreza była całkiem spoko, a poranek obok Ciebie
Jeszcze lepszy? Z tą ironią to Ci coś nie idzie, kolego.
Impreza była całkiem spoko, a poranek obok Ciebie - hmm,
Że niby jaki jak nie lepszy?!
Impreza była całkiem spoko, a poranek obok Ciebie - hmm, ciężki...
Wysłano, geniuszu... Mogłem oszukiwać wszystkich wokół, ale samego siebie raczej nie. Odpowiedź nie zajęła blondynce tyle czasu co mi. Czyżby nie zależało jej na pisaniu ze mną i nie myślała zbyt długo nad treścią SMSa? Cóż za kompromitacja, Sheeran. Jesteś idiotą.
Nie muszę Ci chyba przypominać kto rzucił się na mnie z łapami w korytarzu, podczas ślubu Ann (już pomijam Twoją rękę na moim udzie, jeszcze dzisiaj rano).
Masz stuprocentową rację, no ale przecież tego nie potwierdzę.
Alkohol robi swoje.
Zmrużyłem oczy, przez zęby wsysając głośno powietrze. Czułem niesamowite zażenowanie spowodowane pisaniem paskudnych kłamstw.
Przepraszam, ale nie mogę pisać. Właśnie słucham utworu ze specjalną dedykacją DLA MNIE.
Że niby co?! Co za frajer dedykuje utwory takim kobietom jak ona?! Trochę szacunku! Mógłbyś coś napisać, debilu! Tym razem odpowiedź pozbawiona była większych przemyśleń, gdyż emocje przejęły wodzę nad rękoma.
Jeśli tak bardzo chce Cię wyrwać, to niech przynajmniej coś napisze. Nigdy bym Ci niczego nie zadedykował. Z resztą żadnej dziewczynie.
Ostatnie zdanie odgrywało znaczną rolę, gdyż nie mogła pomyśleć, że jest dla mnie kimś więcej niż zwykłą dziewczyną. Bo była.
Ty NIGDY byś dla mnie NICZEGO nie zrobił. W końcu jestem tylko PŁATKIEM ŚNIEGU.
Emocje momentalnie opuściły mój organizm i prawdopodobnie wyszły spokojnie przez, otwarte na oścież, drzwi tarasowe. Wzrok przykułem do ściany znajdującej się naprzeciwko mnie, na której widniał napis "My home, my paradise". Paradise? Wstałem, wciąż pozostawiając twarz bez ruchu, podszedłem do szklanego skrzydła drzwiowego, a następnie wykonałem zamaszysty ruch prawą ręką, która znajdując się w progu wyjściowym oswobodziła dłoń z uścisku i wypuściła telefon. Ten powędrował gdzieś na chodnik należący do mieszkańców sąsiedniej kamienicy. Wytrzymały iPhone stał się zapewne garstką metalowych kawałeczków przeplatanych szklanym pyłem, czyli pozostałością ekranu. Niestety wiadomość od dziewczyny, w przeciwieństwie do telefonu, wciąż była częścią mojego życia.
- Kurwa mać!
~*~
- I jak Ci się podobało, Pani Olu?
Niestety utwór dedykowany dla mnie pozostawał zagadką, gdyż praktycznie w ogóle nie mogłam się na nim skupić. W tamtym czasie w głowie kłębiły mi się myśli, w których główną rolę odgrywał Sheeran.
- Wszystko było tak świetne, że aż ciężko to opisać.
Dokładnie, ciężko to opisać. Nawet nie wiedziałam jak mogłabym skomentować koncert. Muzyka klasyczna nie należała do obiektów moich zainteresowań. W przeciwieństwie do pisania SMSów z wrednymi facetami. Dyskretnie wysunęłam z torebki telefon i odblokowałam ekran, gdyż liczyłam na jakąkolwiek odpowiedź. Tym razem byłam zapewne ponownie skazana na kilkugodzinne oczekiwanie...
- Przejdziemy się gdzieś? Może jakiś drink? Znam świetny lokal w tej okolicy.
Byłoby łatwiej, gdybym była w stanie skupić się na CZYMKOLWIEK związanym z Tomem. W mojej głowie wirowały pomysły na spędzenie owego wieczoru, lecz niestety przystojny brunet nie był ich częścią. Miałam niesamowitą ochotę na rozłożenie w moim łóżku, zadzwonienie do Gemmy i spędzenie spokojnego wieczoru przy lampce różowego wina. Czy prosiłam o zbyt wiele?
- Bardzo mi przykro, ale czuję, że łapie mnie silny ból głowy...
Twarz pełna niezadowolenia i ręka wędrująca na skroń, aby ukazać mężczyźnie jak silne odczuwam kłucie.
- Oj, w takim razie odwiozę Cię do domu, zaparzę Ci kubek gorącej herbaty i zostawię w świętym spokoju. Co sądzisz?
Cóż za genialny plan!
- W porządku.
Odpowiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech. Nie byłam dobrą aktorką, dlatego mężczyzna zdążył się już zapewne zorientować, iż żaden ból głowy mi nie towarzyszył. Pozory utrzymywałam jednak dalej, gdyż, nie wiedzieć dlaczego, chciałam posiedzieć samotnie w domu i przemyśleć kilka istotnych kwestii.
Po raz kolejny przełączyłam kanał, gdyż o tej porze, o dziwo, na każdym puszczali reklamy. Nie byłam zbytnio zainteresowana ofertą firm produkujących pasty do zębów, więc skakałam kciukiem po klawiszach pilota, aż w końcu trafiłam na MTV. Moi znajomi zawsze nazywali tą stację "kanałem dla idiotów", a ja oczywiście podzielałam ich zdanie. Rodzina Kardashian'ów nie wyglądała na najbystrzejszą, a spalone w solarium blondynki szukające miłości życia w programach telewizyjnych inteligencją nie dorównywały nawet lampie. Tym razem jednak skusiłam się na obejrzenie teledysków, gdyż, dziwnym trafem, postanowili je puścić. Utwór był zapewne wykonywany przez Ellie Goulding, aczkolwiek ciężko było mi to stwierdzić, gdyż od dawna nie byłam na czasie jeśli chodzi o muzyczne trendy. Nawet nie pamiętałam do końca jak wyglądała Goulding, a co dopiero, żebym znała jej piosenki. Z zainteresowaniem przyglądałam się idealnie ułożonym włosom dziewczyny, która tarzała się po całym łóżku z przystojnym mężczyzną śpiewając, że potrzebuje jego miłości. Cóż za desperatka! Jak można mówić facetowi, iż aż tak potrzebuje się jego miłości!
- Trochę szacunku do samej siebie, Ellie!
Jeśli w ogóle masz na imię Ellie, bo sama już nie wiem... Przykładałam już kubek do ust, gdyż chciałam wziąć łyk herbaty, gdy nagle w korytarzu rozległo się głośne pukanie. Chyba pierwszy raz usłyszałam, iż ktoś puka do moich drzwi. Zazwyczaj ludzie zauważali wielki, czerwony przycisk tuż obok framugi, na którym znajdował się obrazek dzwonka. Tego wieczoru spodziewałam się wizyty mojej przyjaciółki, która ze względu na dzień wolny od pracy przyniosłaby mi jakąś kolację na wynos i butelkę wina. Ściskając w dłoni ciepły kubek, podeszłam leniwie do drzwi i otworzyłam je na oścież. Osobą, którą ujrzałam w progu, nie była Caroline. Nie była to nawet kobieta. Był to rudy, wredny, tępy i niesamowicie denerwujący Ed Sheeran. Już rozmowa z nim poprzez wiadomości tekstowe wprawiała mnie w stan skrajnej irytacji, a co dopiero widok tego oto człowieka w moich drzwiach.
- Czego chcesz?
Spytałam, opierając się szarmancko o ścianę. Chciałam pokazać wyższość, lecz różowe, futrzane kapcie i rozciągnięty dres zupełnie mi nie pomagały.
- Wejdę na chwilę, dobrze?
NIE!
- Nie!
Pierwszy raz powiedziałam to na co miałam ochotę. Byłam z siebie niezmiernie dumna.
- Na chwilę, nic się przecież nie stanie. Musimy porozmawiać.
Pierwsze zdanie mnie niesamowicie zdenerwowało, a drugie przeraziło. Pod wpływem emocji odpowiedziałam pośpiesznie.
- Skoro masz zamiar przekroczyć próg tego mieszkania na dłużej niż pięć sekund - jestem zmuszona je opuścić...
Wzdrygnęłam ramionami, a następnie uwolniłam moje stopy z futrzanego obuwia i wsunęłam na nie adidasy, których tego samego dnia użyłam podczas "niezwykle długiego" joggingu. Ed przyglądał się uważnie wykonywanym przeze mnie czynnościom i wyglądał na dość wystraszonego. Chciał ze mną porozmawiać, lecz moja podświadomość kazała mi uciekać jak najdalej od Rudzielca. Przez moment zrobiło mi się nawet przykro z powodu pozostawionego Sheerana, lecz szybko przypomniałam sobie nieprzyjemny komentarz na mój temat w dzienniku. Płatek śniegu?! Przeszłam szybkim krokiem schody na klatce schodowej, po czym podążałam chodnikiem mijając przechodniów i wchodząc co chwilę w głębokie kałuże. Brudna woda wypełniała moje buty, po czym uciekała z nich przez cienki materiał, lecz nie przykuwało to zbytnio mojej uwagi. Skupiałam się raczej na ocenie mojego aktualnego stanu. Jak zwykle nie potrafiłam konkretnie ocenić emocji które mną władały, ani tych, które były odpowiedzialne za moje nagłe opuszczenie lokum w którym znajdował się Ed. Najtrudniejszym z pytań było jednak to o obrany sobie cel podróży. Może najrozsądniej byłoby zawrócić i przeprosić mężczyznę za tak gwałtowną reakcję? Nie... Nie mogłam wiecznie dopasowywać się do sposobu myślenia innych ludzi. W końcu wykonałam krok (dosłownie) w stronę swej asertywności i pewności siebie.
Zatrzymałam się po kilkunastu minutach, gdy moją uwagę przykuła różowa, sporych rozmiarów ławka. Znajdowała się tuż przy brzegu Tamizy. Rzeka była wzburzona, gdyż od kilku dni z nieba nieustannie opadała dokuczliwa mżawka. Rozsiadłam się wygodnie na mokrych, drewnianych deskach i odetchnęłam przy tym głośno, gdyż spacer w szybkim tempie zdążył mnie zmęczyć. Nie odrywałam wzroku od niewielkich fal jakie wytwarzały się na brudnej, brunatnej rzece. Było to bardzo wciągające. Po chwili poczułam, iż ktoś zajmuje miejsce obok mnie. Nagłe ciepło drugiej osoby nieco mnie spłoszyło, zapewne przez mój aktualny ubiór i ogólny wygląd. Rozczochrane włosy, brudne i mokre buty, dres "po domu". Ostrożnie odwróciłam wzrok w prawą stronę. Czarne trampki, ciemne jeansy i czerwona bluza mogły równać się tylko z jednym.
- Zostawiłeś moje mieszkanie otwarte?!
- Wyszłaś bez słowa?!
- Dlaczego mnie śledzisz?!
- Jesteś nienormalna?!
- Skąd to pytanie?!
- Przepraszam?!
Oboje odetchnęliśmy głośno, gdyż szybkie zadawanie pytań dość donośnym głosem potrafiło być męczące. Nie odrywałam jednak wzroku od oczu Eda, gdyż te szare tęczówki utwierdzały mnie w przekonaniu, iż jestem na niego niesamowicie wściekła. Nie mogłam o tym zapominać!
- Musisz wiedzieć jedno. Jesteś okropnym człowiekiem. Początkowo myślałam, że po prostu muszę Cię do siebie przekonać, abyś mógł mnie choć trochę... Zaakceptować? Ale już wiem, iż masz po prostu nieznośny charakter i paskudną duszę. Do tego dochodzi jeszcze chora psychika.
Wstałam powoli i chciałam ruszyć w kierunku z którego przybyłam, gdyż nie mogłam pozostawić mojego mieszkania otwartego. Głównie na tym mi zależało. Poczułam jak o moją kostkę coś zahacza. Spojrzałam w dół. Było to nic innego jak czarny but Rudzielca.
- Co Ty robisz?
Kopnęłam gwałtownie w kostkę mężczyzny, a ten roześmiał się płaczliwie.
- Właśnie marnujesz swoją ciężką pracę...
Uniosłam jedną brew przyglądając się jego twarzy i oczekując wyjaśnienia.
- Kopiesz mnie w kostkę, którą jeszcze niedawno ratowałaś polską wódką i mrożonkami... Pamiętasz co wydarzyło się później?
Jedyne co pamiętam to Twój wpis w dzienniku, który niesamowicie mnie uraził. Nawet nie waż się wspominać tamtego wieczoru...
- Nie.
Odwróciłam się gwałtownie, po czym odzyskując pewność siebie postanowiłam bez chwili zastanowienia powrócić do mieszkania. Odgarnęłam kosmyk włosów za lewe ucho, a następnie nabrałam w płuca chłodnego, wilgotnego powietrza. Na mojej drodze niespodziewanie pojawił się Ed, lecz jego twarz nie promieniała w sympatycznym, delikatnym uśmiechu, który krył w sobie nutę ironii i, zawsze dostrzeganej przeze mnie, pogardy. Z jego twarzy ciężko było odczytać jakiekolwiek emocje. Jeśli już mogłabym wytypować choć jedną, byłby to ból. Ból psychiczny.
- Źle to odebrałaś... Nie chciałem Cię obrazić.
- Oczywiście, że nie chciałeś mnie obrazić, bo liczyłeś na to, że Twoje zdanie na mój temat pozostanie małą, słodką tajemnicą. To był pamiętnik. Rozumiem. I dziękuję, że przepraszasz mnie za przeczytanie Twoich zapisków. Ciekawy tok myślenia, Sheeran.
Słowa wyleciały mi z buzi w szybkim tempie, a podczas ich wymawiania gestykulowałam chaotycznie. Moja wypowiedź ułożyła się w jeden, sporych rozmiarów sarkazm.
- Dobrze wiesz, że nie to chciałem powiedzieć! Daj mi dokończyć, bo coraz bardziej mnie denerwujesz, jędzo!
Odchrząknął, a następnie dodał szybko półgłosem.
- Znaczy się Olu...
Imię moje wymówił powoli, a w dodatku w moim ojczystym języku. Czyżby chciał w ten sposób odpokutować za wypowiedziane wcześniej "jędzo"? Nie miałam jednak zamiaru czepiać się drobiazgu, gdyż jego nerwowość jedynie zaintrygowała mnie i podkręciła nudną i smętną atmosferę.
Mężczyzna spojrzał mi w oczy, upewniając się, iż nie odchodzę urażona jego słowami. Ja założyłam ręce i uniosłam jedną brew, oczekując dalszej części monologu.
- Po naszym nieplanowanym spotkaniu w studio, gdy umówiłaś się z Jake' iem... Wtedy to napisałem. To nie tak, że uważam Cię za jedną z miliona dziewczyn i że jesteś taka sama jak inne!
Przewrócił oczami i prychnął udawanym śmiechem, aby wmówić mi, iż jego słowa są oczywiste.
- Dlaczego to napisałeś? Bo spotkałeś mnie w studio? To jest powód?
Zaszklone oczy starały się nie wykonywać najmniejszego ruchu, aby nie uroniły łez. Przez pierwsze kilka sekund szło mi całkiem nieźle, lecz niestety, jak się okazało, naturalnym odruchem człowieka jest mruganie. Tuż przed niechcianym drgnięciem powieki odwróciłam się gwałtownie do tyłu, symulując, iż muszę odchrząknąć i w międzyczasie przetarłam oczy rękawem przydużej bluzy. Ed ewidentnie się rozzłościł, gdyż poczerwieniał i zacisnął mocniej wargi.
- Byłem wkurzony! Miałem prawo do wyżalenia się w pamiętniku!
Gdy uświadomił sobie, że jego słowa mogły zabrzmieć żałośnie, dodał.
- Może i nie wyglądam na Bridget Jones, ale też lubię zapisywać przemyślenia w pamiętniku!
Uśmiechnęłam się lekko, gdyż nie mogłam ukryć, jego poczucie humoru bardzo mi odpowiadało. Sheeran odetchnął głęboko, a ja wręcz dostrzegałam w jego oczach złość i odrobinę zażenowania. Poczułam przewagę, bo moje emocje pozostawiłam w stanie stabilnym.
- Byłeś wkurzony, bo umówiłam się z Jake' iem w studio?! Byłeś wkurzony, bo umówiłam się z Jake' iem w studio!
Odpowiedziałam sama sobie, a robiąc to nagle poczułam jak lekko dotknęła mnie złość, a tuż po tym mocno uderzyła fala zaskoczenia.
- Byłem. Dlaczego nie umówiłaś się ze mną? Chciałem się z Tobą spotkać, porozmawiać, zaprzyjaźnić się. W ogóle mnie nie zauważasz. Od początku.
Czułam się, jakbym rozmawiała z małym chłopcem. Te słowa, o dziwo, bardzo mnie zabolały. Zapewne dlatego, że nagle zaczęłam traktować go jak zranione dziecko. Czy to co powiedział mogło być prawdą? Nie wiedziałam jak powinnam była się zachować. Przytuliłabym go, lecz przecież wciąż był to ten sam ED SHEERAN! Nie mogłam aż tak stracić nad sobą panowania! Poza tym - on mną manipulował! I to jak skutecznie!
- Nie mam pojęcia o czym mówisz...
Odrzekłam westchnięciem, po czym usiadłam na ławce, wciąż będąc w szoku. Cóż za gra aktorska ze strony Rudzielca, tylko pogratulować... Zaimponował mi na tyle, że ciężko było mi wziąć oddech. Po chwili zebrałam się jednak w sobie i odpowiedziałam konkretnie.
- Nie masz prawa mówić, że nie dopuszczałam Cię do siebie, podczas gdy Ty łaskawie, czasami podarowałeś mi swoje sekundowe spojrzenie lub uraczyłeś mnie cichym, oschłym powitaniem. Czułam się idiotycznie szczerząc się na Twój widok i odgrywając rolę uroczej dziewczyny, gdy odpłacałeś się toną ironii i sarkazmu pomieszanych z nieograniczonym chamstwem. Nie wiedziałam, że w ten sposób ukazujesz potrzebę zawiązania nowych przyjaźni, przepraszam...
Pokręciłam lekko głową, wpatrując się nieustannie w brudną, brunatną kałużę znajdującą się obok ławki. Nie byłam nawet w stanie spojrzeć mu w oczy. Co za idiota.
- W początkowych etapach znajomości nigdy nie jestem...
Zajął miejsce na ławce tuż obok mnie.
- ... specjalnie otwarty.
Spojrzałam na Eda, a następnie wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Mój kącik ust niekontrolowanie powędrował ku górze.
- Jestem Ola.
Sheeran początkowo przyglądał mi się niepewnie, lecz szybko zorientował się, iż moje intencje nie są wcale takie złe.
- Ed Sheeran.
Delikatnie uścisnął dłoń i uśmiechnął się przy tym radośnie. Wyglądał na zaskoczonego moim zachowaniem.
- Tak poza tematem - dlaczego nie odpisałeś mi na wiadomość?
- Szczerze?
Spojrzał na mnie, a jego oczy rozszerzyły się w uśmiechu pełnym ekscytacji i niedowierzania. Wyglądało na to, iż historia którą zaraz usłyszę będzie całkiem ciekawa...
- Upadł mi telefon i trochę się popsuł.
Szybko stracił entuzjazm i odpowiedział mi spokojnym głosem. Czyli tak brzmiała ta ciekawa historia.
~ * ~
Numer 23 jest dla mnie wyjątkowy, dlatego również rozdział dwudziesty trzeci jest... wyjątkowy? Mam nadzieję, że jak zwykle zaskoczyłam. Jakkolwiek. :)
Dziękuję bardzo za lekturę. To dużo dla mnie znaczy. Baaardzo dużo.
Pozdrawiam i całuję!
Suenesica
o boziuu :o Naprawdę świetny rozdział !! *-* Jestem pełna podziwu dla Ciebie. Zaskoczyłaś mnie TOTALNIE <3 Kocham Cię za to <33 Nie wiem jak będę żyła jak ten blog się skończy :[ Życzę OGROMNEJ WENY <3 i myślę, że do końca wakacji pojawi się jeszcze jakiś rozdzialik :>>
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!!! Masz naprawdę wielki talent do pisania opowiadań :) Życzę dużo, dużo, dużo, dużo WENY!! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńW końcu się doczekałam! :D Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń, ale jestem pozytywnie zaskoczona, bardzo, bardzo, bardzo pozytywnie. Nie spodziewałam się też perspektywy Eda, ale bardzo się cieszę, że takie coś wystąpiło. Rozdział jest świetny, bardzo dobry, super, pozytywny i w ogóle. :D Również mam nadzieję, że rozdział pojawi się do końca wakacji. Z każdym rozdziałem coraz bardziej pragnę twojego talentu pisarskiego. :) W ogóle jestem zakoczona, bo wczoraj sprawdzałam, czy jest nowy rozdział i nie bylo, dzisiaj to samo, coś nie jest dobrze z moją przeglądarką. xd Uwielbiam to fanfiction, jest najlepsze! :) Teraz nic, tylko czekać na numer 24, prawda? :D
OdpowiedzUsuńPoza tym słuchał ktoś piosenki Eda - Make It Rain? :D
Szkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały, bo są naprawdę dobre :-)
OdpowiedzUsuń